100-lecie Polski Wolnej – listopad 1920 r.


„Jest jeden dzień w roku, w którym myśl człowiecza wyrywa się poza obręb zwykłych kolei świata, poziomej walki o byt, a wzbija się wzwyż, chce rozedrzeć tajemniczą zasłonę, zakrywającą ponad nią nieznaną Przyszłość. Duszy człowieczej nie wystarczają naciągnięte argumenty sceptyków lub dowodzenie zwolenników nicości. Ona w drodze konsekwencji nie przypuszcza, by wszystko kończyło się na progu śmierci, przeczuwa ona, że poza światem zewnętrznym istnieje drugi – gdzie nie ma Bólu, Pragnienia, Tęsknoty.

 

Że tak jest, przekonują nas legiony dążące na cmentarz, by się połączyć w świętej ekstazie z duchami tych, co odeszli… W Dzień Zaduszny rojno na miejscach wiecznego spoczynku… Cisza wokoło… Gdzieniegdzie widzisz serdeczną łzę na obliczu matki, klęczącej przy mogile dziecięcia, siostry nad grobem brata. I zda się, że słychać głos zza świata: „Otrzyjcie łzy, czekamy na was”.

A czy w dniu tym wszyscy będą pamiętać o zmarłych, i czy każda mogiła zostanie przykryta kwiatkiem lub gałązką świerczyny?

Od bram stolicy aż po rubieże wschodnie rozciąga się wielkie cmentarzysko, gdzie zamiast kwiatów – całun skrzepłej krwi, miast wspaniałych pomników – krzyżyki brzozowe ciosane niewprawną ręką, odgniecioną przez karabin. A pod krzyżykiem leży ten szary żołnierzyk, któremu na imię milion… nie otrzymał on nagrody tu, nie ozdobiła mu piersi odznaka wojskowa, nie padły salwy nad jego grobem, nie sławiono jego zasług i czynów: padł w przeświadczeniu, że oddał dług Ojczyźnie.

Szczęśliwyś bezimienny bohaterze, bo otrzymał sowitą zapłatę od Tego, co kazał kochać Ojczyznę. Twa krew użyźni ziemię i wyrośnie z niej krzew Świętej Wolności. Uproś Pana, od którego wszelka władza pochodzi, by owoców Tego trudu i znoju nie zaprzepaszczono, by miast błogosławieństwa, nie przyniosły one gorzkich owoców bratniej nienawiści” – pisał z Kłobucka Stanisław Wojtasik.

Zaprowadzenie pokoju i obowiązku pamięci o wielkich ofiarach nie tylko tej ostatniej wojny, polsko-sowieckiej, ale wojen toczonych w Polsce szósty już rok – takie były pragnienia polskiego społeczeństwa wiek temu. Polskie armaty, co prawda ucichły, o swoją wolność od bolszewickiej tyranii walczyły narody rosyjski, ukraiński i białoruski.

Po wejściu w życie rozejmu z Polską, 18 października 1920 roku, sowieci mogli przerzucić na południe Rosji swoje wojska w sile 133 000 żołnierzy. Krymu broniła licząca 35 000 żołnierzy Armia Rosyjska Wrangla. W czasie operacji perekopsko-czongarskiej trwającej od 7 do 18 listopada 1920 roku sowieci zajęli Krym, ostatni teren zajmowany przez przeciwników sowietów w Rosji. Marzenia o wolnej, demokratycznej Rosji odpłynęły z flotą do Turcji na półwysep Gallipoli. Za marzenia naród rosyjski, na Krymie, zapłacił słono. Na czele miejscowej komunistycznej organizacji partyjnej stanął były przywódca sowieckich Węgier – Bela Kun. Żywych oficerów byłej białej armii przywiązywano parami do desek, po czym ich palono lub topiono w barkach. Łącznie rządy Beli Kuna na Krymie, w okresie od listopada 1920 roku do stycznia 1921 roku, kosztowały życie 12 000 osób.

Równolegle do operacji perekopsko-czongarskiej na Krymie, na Ukrainie, została rozbita przez sowietów, w dniach od 11 do 20 listopada 1920 roku, licząca 40 000 żołnierzy, Ukraińska Armia Ludowa. 21 listopada 1920 roku pobici Ukraińcy ewakuowali się do Polski, gdzie zostali internowani. Marzenia o niepodległej Ukrainie rozpadły się.

Na Białorusi oddziały Rosyjskiej Ludowej Armii Ochotniczej, liczące 20 000 żołnierzy zdobyły 10 listopada 1920 roku Mozyrz. W tym mieście, tego samego dnia, dowódca Rosyjskiej Ludowej Armii Ochotniczej gen. Stanisław Bułak-Bałachowicz ogłosił niepodległość Białorusi i powołał rząd Republiki Białoruskiej. W wyniku kontrofensywy sowietów Białorusini zmuszeni byli wycofać się do Polski. Gen. Stanisław Bułak-Bałachowicz przekroczył granicę polsko-sowiecką 28 listopada 1920 roku.

Ten dzień, 28 listopada 1920 roku, to koniec marzeń o wolnych państwach narodów rosyjskiego, ukraińskiego i białoruskiego w możliwym sojuszu, czy też federacji z Rzeczpospolitą Polską. Z Polską od tej pory sąsiadowała sowiecka despotia, która już za kilkanaście lat zemści się w ramach represji na wyżej wymienionych narodach za marzenia niepodległego bytu.

14 listopada 1920 roku był w Warszawie dniem podniosłego święta. Naczelnik Państwa, Wódz Naczelny Wojska Polskiego otrzymał buławę, równą zwycięskim hetmanom, Marszałka Polski. Na tę okazję ulice stolicy zostały odświętnie udekorowane, a wzdłuż drogi z Belwederu do Zamku Królewskiego ustawiono szpaler żołnierzy. Na Placu Zamkowym Marszałka Józefa Piłsudskiego witały wiwatujące tłumy. Po mszy odprawionej przez biskupa polowego Stanisława Galla, buławę marszałkowską poświęcił arcybiskup warszawski kardynał Aleksander Kakowski. Następnie przemówienie wygłosił gen. porucznik Karol Trzaska-Durski, najstarszy wiekiem czynny generał, który w imieniu Wojska Polskiego zwrócił się do Józefa Piłsudskiego o przyjęcie buławy. Buławę, wśród salw artyleryjskich, wręczył Józefowi Piłsudskiemu szeregowiec Jan Żywek z 5 Pułku Piechoty, najmłodszy kawaler Krzyża Srebrnego Orderu Wojennego Virtuti Militari. Całą uroczystość zakończyła defilada. Projektantem srebrnej, cyzelowanej złotem buławy przekazanej Marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu był prof. Mieczysław Kotarbiński z Uniwersytetu Wileńskiego.

W podniosłej przemowie 71-letni gen. porucznik Karol Trzaska-Durski najpełniej podsumował życie i działalność patriotyczną wyróżnionego: „Wodzu Naczelny, ukochałeś nade wszystko Polskę i wiedziałeś, że wolność zdobywa się i broni tylko orężem, dlatego też jednocześnie ukochałeś wojsko. Miłość Twa okazała się silniejszą niż twierdze moskiewskie, niż niemieckie fortece. Stworzyłeś wojsko i ugruntowałeś niepodległość. Wodzu Naczelny! Stoi przed tobą Wojsko Polskie: najstarszy generał i najmłodszy szeregowiec, którego pierś zdobi najszczytniejszy dla żołnierza krzyż cnoty żołnierskiej, aby w imieniu całego wojska, w imieniu tysięcy serc żołnierskich, zapewnić Cię o wierności i miłości, jaką oni są dla Ciebie przepełnieni, o czci, jaką imię Twoje otoczone jest i aby Ci złożyć w darze znak godności wojskowej, buławę. Wodzu Naczelny, pierwszy Marszałku Polski! Skinienie Twojej buławy wszędzie i zawsze znajdzie nas gotowych na wyzwolenie Naszej Ojczyzny, na odparcie wrogich najazdów. Żyj nam!”. Okrzyk ten zgromadzona generalicja, członkowie misji dyplomatycznych, rządu i Sejmu powtórzyli trzy razy.

Po mszy Marszałek Józef Piłsudski udał się na Krakowskie Przedmieście, przed siedzibę Resursy Obywatelskiej, gdzie przy dźwiękach Mazurka Dąbrowskiego odbyła się defilada wojskowa wszystkich rodzajów broni. Następnie odbyło się posiedzenie warszawskiej Rady Miejskiej, a także uroczystości na Zamku Królewskim w Warszawie.

Był to drugi już rok Odrodzonej, Niepodległej Polski, uroczystości upamiętniające odbywały się i w Częstochowie. 11 listopada 1920 roku o godzinie 20.00 grodzieński pułk kresowy stacjonujący w Częstochowie zorganizował pochód z lampionami. O tej samej godzinie odbyła się też uroczystość poświęcenia i otwarcie teatru kolejarzy w ogrodzie przy ul. Piłsudskiego. Wygłoszono wspaniałe przemowy i wystawiono dwie jednoaktówki: „X Pawilon” i „Moja żona”. Po przedstawieniu rozpoczęła się zabawa taneczna.

Miejskie obchody Dnia Niepodległości odbyły się w niedzielę 14 listopada1920 roku. O godzinie 10.00 u podnóża Jasnej Góry zgromadziły się oddziały garnizonu częstochowskiego, przedstawiciele władz rządowych i municypalnych, cechy ze sztandarami, młodzież szkolna, częstochowska Straż Ogniowa Ochotnicza, przedstawiciele instytucji, związki, korporacje oraz liczne zastępy mieszkańców Częstochowy. Uroczyste nabożeństwo przed szczytem odprawił kapelan wojskowy ks. Tadeusz Peche. Wygłosił on podniosłą przemowę o bohaterskim poświęceniu i męstwie polskiej młodzieży w pamiętnym dniu 11 listopada 1918 roku. Nabożeństwo w świątyni celebrował biskup Acathus, biskup pomocniczy włocławsko-kaliski, rezydujący w Częstochowie ks. Władysław Krynicki. Po nabożeństwie uformował się pochód z władzami miasta, młodzieżą szkolną, cechami ze sztandarami, delegacją gminy żydowskiej z rabinem na czele, instytucjami, związkami i korporacjami. Pochód ruszył z Jasnej Góry do Magistratu, tam odbyła się defilada wojskowa. Z okazji święta wiele domów udekorowano biało-czerwonymi flagami.

Tego samego dnia, 14 listopada 1920 roku, odbyła się też instalacja ks. prałata Franciszka Mireckiego na urzędzie proboszcza parafii pod wezwaniem św. Zygmunta w Częstochowie. Kim był nowy proboszcz ? Urodził się w 1869 roku w Skąpe powiat konecki. W 1894 roku ukończył Cesarską Rzymskokatolicką Akademię Duchowną w Petersburgu. Po przyjęciu święceń kapłańskich został wikariuszem przy katedrze włocławskiej. W latach 1897–1901 był proboszczem parafii w Tokarach, w latach 1901–1910 był kanonikiem honorowym kolegiaty w Kaliszu i proboszczem parafii w Raciążku, w latach 1910–1920 był proboszczem w Radomsku. Uroczystość rozpoczęła się o godzinie 11.00 w otoczeniu duchowieństwa i bardzo licznie zebranych parafian, , przy dźwiękach dzwonów kościelnych nowy proboszcz wszedł do świątyni, gdzie przywitał go ks. Marian Nassalski i wręczył mu klucze do kościoła. Następnie podprowadził nominata przy śpiewie chóru do przybranego w kwiaty i zieleń wielkiego ołtarza i tam odbyło się prawne objęcie kościoła i parafii. Po uroczystej sumie odprowadzono nowego proboszcza na plebanię, gdzie przywitał go dziekan częstochowski ks. kanonik Bronisław Wróblewski, następnie składali życzenia delegaci robotników, prezes Towarzystwa Dobroczynności, delegacja Straży Ogniowej Ochotniczej w Częstochowie. Delegacja włościan przywitała nowego pasterza chlebem, solą i miodem, dzieci i młodzież wręczyły kwiaty.

W listopadzie 1920 roku nastąpiły zmiany na najwyższym stanowisku zarządzania miastem. 4 listopada 1920 roku radni wybrali nowego prezydenta miasta Częstochowy. Został nim dr Józef Marczewski, doświadczony urzędnik samorządowy. Urodził się w 1870 roku w Nowym Jorku. W 1889 roku ukończył V Gimnazjum im. J. Kilińskiego w Warszawie. W 1895 roku ukończył z wyróżnieniem studia medyczne na Uniwersytecie Warszawskim, był ordynatorem kliniki okulistycznej w Warszawie. Od 1898 roku przebywał w Częstochowie, gdzie prowadził własną klinikę okulistyczną. W latach 1907–1919 sprawował urząd lekarza miejskiego w Częstochowie. Był członkiem Zarządów Towarzystwa Dobroczynności dla Chrześcijan w Częstochowie, Towarzystwa Higienicznego w Częstochowie, Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego. W latach 1915–1917 był prezesem Rady Miejskiej w Częstochowie, w latach 1917–1918 był nadburmistrzem miasta Częstochowy, w listopadzie 1918 roku był komisarzem rządu na powiat częstochowski. Przed wybraniem na urząd prezydenta miasta Częstochowy był prezesem częstochowskiego Komitetu Obrony Państwa i prezesem Częstochowskiego Towarzystwa Pożyczkowo-Oszczędnościowego. Stanowisko prezydenta miasta Częstochowy dr Józef Marczewski zajmował do 1927 roku, czyli poza zakresem chronologicznego zainteresowania autora tej kroniki.

Oprócz wyborów Rada Miejska Częstochowy podjęła decyzje w miesiącu listopadzie 1920 roku o podwyższeniu uposażeń urzędniczych za miesiąc październik i listopad 1920 roku, został zaciągnięty kredyt w warszawskim Banku Komunalnym w sprawie likwidacji zobowiązań w Banku Spółek Zarobkowych, zgodzono się na utworzenie komitetu pomocy dla Wilna, wysłano specjalną komisję złożoną z lekarza internisty i przedstawicieli kupiectwa do Bydgoszczy w celu zakupu urządzeń kliniki położniczej, zgodzono się na zaciągnięcie w warszawskim Banku Komunalnym pożyczki w wysokości 1 000 000 marek polskich.

ROBERT SIKORSKI

Fot. Dzięki uprzejmości portalu: https://staraczestochowa.pl

Kościół i cmentarz Świętego Rocha

 

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *