W ostatnim meczu Norwid przegrał z AZS-em Olsztyn. W niedzielę częstochowianie zagrają w Bełchatowie. „Każdy następny mecz to nowa historia” – mówi nam Tomasz Kowalski, rozgrywający Norwida


Ostatnie starcie w Plus Lidze z udziałem siatkarzy Exact Systems Hemarpol Częstochowa miało miejsce 7 lutego. Wówczas „Błękitno-Granatowi”, na własnym terenie, ulegli Indykpol AZS-owi Olsztyn 0:3 (24:26, 22:25, 21:25). Teraz przed częstochowianami wyjazdowe spotkanie z PGE GiEK Skrą Bełchatów. To odbędzie się w najbliższą niedzielę (18 lutego).

Jeszcze przed potyczką z olsztynianami szkoleniowiec Norwida, Leszek Hudziak podkreślał, iż jego drużyna jest rządna rewanżu za przegrany po zaciętej walce mecz w Iławie 1:3. Częstochowianie zatem za wszelką cenę zamierzali zwyciężyć u siebie nad ekipą z Warmii i Mazur. Nie udało im się jednak tego planu zrealizować. – Oczywiście chcieliśmy wygrać ten mecz, jak zresztą każdy inny. We wcześniejszej rundzie w Iławie przeciwko AZS-owi Olsztyn wygraną mieliśmy niemalże na wyciągnięcie ręki. Jednakże, można powiedzieć, przegraliśmy tamten mecz na własne życzenie. W Częstochowie z kolei było dalej do zwycięstwa aniżeli w Iławie. Ciężko na gorąco stwierdzić, czego nam dokładnie zabrakło w rewanżu w naszej hali do ostatecznego korzystnego rezultatu. Na pewno każdego elementu po trochu… – mówił nam o meczu z Indykpol AZS-em Olsztyn w Hali Sportowej Częstochowa (HSC) rozgrywający Exact Systems Hemarpol, Tomasz Kowalski.

Końcowy wynik batalii z olsztyńskim AZS-em nie odzwierciedlał do końca tego, co się działo na boisku. Podopieczni Leszka Hudziaka starali się postawić mocny opór bardziej doświadczonym rywalom. – Zgadza się. Jednakże myślę, że naszym celem jest wygranie – bądź przynajmniej jego próba – niemalże każdego meczu w Plus Lidze. I choć graliśmy na styk z takim zespołem jak AZS Olsztyn, to do końca nie byliśmy zadowoleni z tego rozstrzygnięcia. Wiadomo, że olsztynianie mają swoje atuty, są bardzo ofensywnym zespołem. My wprawdzie też je mamy, lecz nie wykorzystaliśmy ich w 100 %… – kontynuował nasz rozmówca.

Z pewnością zawodnicy teamu z „Dziewiątką” w herbie mogli mieć spory niedosyt z powodu niewykorzystanej szansy w drugiej partii, w której prowadzili już 12:9. – Tak. Jednak szkoda na pewno też i pierwszego seta. Przegraliśmy go na przewagi (24:26 – przyp. red.), a niewiele brakowało, abyśmy mieli w nim piłkę setową. Wygrana przez nas odsłona – w której początkowo sporo punktów traciliśmy do przeciwników – mocno by nas uskrzydliła. Tym bardziej szkoda, że nie wyciągnęliśmy w tym secie zwycięstwa. Nie ma co ukrywać, że generalnie cały mecz przebiegał pod dyktando zespołu olsztyńskiego. Wprawdzie momentami zyskiwaliśmy przewagę, ale pojedyncze błędy nas rozstrajały – stwierdził siatkarz Norwida.

W trakcie trzeciego seta Tomasza Kowalskiego zastąpił Byron Keturakis. Jak ten ruch ze strony szkoleniowca Hudziaka ocenił sam zawodnik? – Myślę, że na każdą zmianę, wprowadzaną przez trenera, wszyscy patrzą z nadzieją na poprawę. Mamy wyrównany zespół, w którym każdy może grać w danym momencie. Tak więc uważam, że nawet jeśli zachodzi zmiana w jakiejś chwili, nie oznacza to pogorszenia gry drużyny. Może to dać jakiś dodatkowy impuls. Tego jednak nam zabrakło w niedawnym spotkaniu z Olsztynem – wyjaśnił Kowalski.

Niemałych problemów „granatowo-błękitnemu” zespołowi, swoimi potężnymi i kłopotliwymi zagrywkami, narobił Moritz Karlitzek, którego wybrano MVP spotkania częstochowsko-olsztyńskiego. Czy, zdając sobie sprawę z potencjału serwisowego Niemca, gospodarze – w trakcie przygotowań do batalii z „Akademikami” – starali się opracować odpowiednią taktykę, by przeciwstawić się grze przede wszystkim tego zawodnika? – To jest na pewno główne żądło w olsztyńskim zespole obok Alana Souzy. Jednak podczas tego meczu mieliśmy też problemy na środku bloku, żeby zatrzymać ofensywę naszych przeciwników. Momentami odrzucaliśmy ich od siatki, dzięki czemu mieliśmy ułatwione zadanie. W każdym razie zarówno Karlitzek, jak i Alan przy trudnych piłkach radzili sobie bardzo dobrze. Nawet jeżeli w danych akcjach ich zatrzymywaliśmy, to przy następnych się przełamywali – dodawał rozgrywający Exact Systems Hemarpol.

18 lutego częstochowianie udadzą się do Bełchatowa, gdzie czekać na nich będzie PGE GiEK Skra. W pierwszym meczu obu ekip, rozegranym 18 listopada ubiegłego roku w HSC, lepszy był Norwid tryumfując 3:1. – Każdy następny mecz to jest nowa historia. Mieliśmy sporo czasu, żeby się przygotować do tej batalii. Zobaczymy jak nam to wyjdzie i czy ta dłuższa przerwa nam się przysłuży bądź zaszkodzi. Mam nadzieję, że pojawi się u nas pozytywny aspekt i głodni gry wejdziemy na bełchatowski parkiet, po czym opuścimy go zwycięsko – oznajmił Tomasz.

Jak gracz beniaminka najwyższej klasy rozgrywkowej ocenia Halę Energia, znajdującą się w Bełchatowie? – Myślę, że część zawodników naszej drużyny zna ten obiekt. Przeprowadzimy tam też dwa treningi, więc myślę, że nie będzie problemu z przystosowaniem się do tamtejszych warunków – zakończył Tomasz Kowalski.

Norbert Giżyński

Foto. Grzegorz Przygodziński

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *