Szkoda, że o sile ekstraklasy decydują zawodniczki zagraniczne


ROZMOWA Z PAULINĄ NARKIEWICZ, DWUKROTNĄ MISTRZYNIĄ POLSKI W TENISIE STOŁOWYM, REPREZENTUJĄCĄ W PRZESZŁOŚCI BARWY CZĘSTOCHOWSKIEGO AZS AJD.

Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z tenisem stołowym?
– W wieku 8 lat w rodzinnym Lubartowie zostałam niemalże siłą zaciągnięta na trening do pawilonu do tenisa stołowego przez tatę, trenera koszykówki, który wpadł na pomysł, że córka ma zostać sportsmenką. Zadecydował, można powiedzieć, za mnie, mając do wyboru dwie działające w tym czasie w mieście sekcje – tenis stołowy i taekwondo. Nie od razu spotkało się to z moją aprobatą. Nie angażowałam się w treningi i do uczęszczania na nie trzeba mnie było zmuszać. Sytuacja zmieniła się diametralnie po pierwszym sukcesie, jakim było zajęcie 2. miejsca w Ogólnopolskim Turnieju o Puchar PZTS i „Przeglądu Sportowego” w 1986 roku, w najmłodszej kategorii wiekowej. Triumf i zdjęcie na pierwszej stronie pisma spowodowały, że nabrałam ochoty do uprawiania sportu.

Co uważasz za swój największy sukces?
– Dwukrotny tytuł Indywidualnej Mistrzyni Polski, w 1998 i 2004 roku oraz brązowy medal Mistrzostw Europy Juniorek w grze pojedynczej w 1994. Tenis stołowy jest głównie grą indywidualną i sukcesy w konkurencjach pojedynczych są najważniejsze, ale za jeden z moich największych uważam niespodziewane zdobycie tytułu Drużynowego Mistrza Polski z GLKS Nadarzyn w 2006 roku, gdzie po dramatycznym finale pokonałyśmy faworyzowany zespół KTS Tarnobrzeg, królujący w polskiej ekstraklasie nieprzerwanie od 15 lat.

Czy Twoim zdaniem polska ekstraklasa kobiet jest silna?
– Z roku na rok jest coraz silniejsza. Trochę szkoda, że nie dzieje się to za sprawą postępów czynionych przez młode, perspektywiczne zawodniczki, a przez napływ zagranicznych pingpongistek, głównie z Chin i po kilku latach pobytu w Polsce przyznawanie im obywatelstwa. Przykładowo w KTS Tarnobrzeg (Mistrz kraju – dop. red.) grają dwie Chinki, Słowaczka, Czeszka, a na rezerwie Polka – Stefańska albo w GLKS Nadarzyn (v-ce Mistrz – dop. red.) – dwie Chinki. W tym sezonie nie było drużyny w ekstraklasie, w której nie grałaby chociaż jedna Chinka!

Z jakich elementów składa się Twój trening?
– Teraz, w okresie startowym, główny nacisk kładę na trening techniczny, tj. grę przy stole. Nie zapominam również o przygotowaniu fizycznym, głównie ćwiczeniach szybkościowych i wspomagających, np. basen, skakanka, siłownia. Natomiast w okresie przygotowawczym stawiam na trening wytrzymałościowy i siłowy, na miesiąc zupełnie odkładając rakietkę.

Gdzie i ile trenujesz?
– Trenuję zazwyczaj dwa razy dziennie po dwie godziny. Mieszkam obecnie w Częstochowie, a gram w klubie w Kazimierzy Wielkiej i korzystam z przychylności p. dr. Wiesława Pięty z klubu AZS AJD, w którym grałam kilka sezonów. Uczestniczę w treningach z zawodnikami. Bardzo często można mnie również spotkać w nowo otwartym klubie tenisa stołowego przy ul. Warszawskiej, gdzie odbywam wspólne treningi z zawodnikami grającymi na co dzień w ligach zagranicznych lub w klubach spoza Częstochowy. Jest to ogólnodostępny obiekt o wprost wymarzonych warunkach do uprawiania tej dyscypliny sportu. Szkoda, że cieszy się wśród częstochowian tak małą popularnością.

Co byś zmieniła w sposobie swojego trenowania?
– Bardzo chętnie nawiązałabym współpracę z psychologiem – specjalistą od treningu mentalnego. Tenis stołowy wbrew pozorom wymaga przede wszystkim silnej psychiki i umiejętności koncentracji uwagi, wiem, bo sama mam z tym problemy. Na pewno przydałaby się też pomoc fizjologa wysiłku sportowego przy planowaniu obciążeń treningowych. Podczas całej mojej kariery miałam ze specjalistami z tych zakresów jedynie sporadyczne kontakty, najczęściej na zgrupowaniach kadry narodowej. Moim zdaniem, zarówno w Kazimierzy, jak i w Częstochowie, jest potrzebne zatrudnienie trenera z prawdziwego zdarzenia, wywiązującego się ze swoich obowiązków.

Co sądzisz o idei turniejów TOP 12 kobiet, rozgrywanych od 15 lat w Częstochowie?
– Pomysł wspaniały, Częstochowa jako jedyne miasto w Polsce podjęła się zorganizowania tego typu zawodów i na stałe zagościły one w kalendarzu imprez. Moim zdaniem, kilka spraw wymaga udoskonalenia. Turniej powinien być zaliczany do indywidualnej punktacji PZTS, a nie jest. Dlatego nie wszystkie zaproszone zawodniczki przyjeżdżają. Powinno także brać w nim udział dziesięć najlepszych Polek po Mistrzostwach Polski i np. dwie najlepsze Chinki z rankingu ligowego. Obecnie uczestniczki zapraszane są indywidualnie, wg tzw. „widzi mi się”. Oczywiście turniej powinien być obowiązkowo rozgrywany w Hali Polonia, w sobotę lub niedzielę, co gwarantowałoby większą liczbę kibiców.

Oceń w kilku słowach swoją postawę w minionym sezonie?
– Sezon w moim wykonaniu oceniam jako przeciętny. W Indywidualnych Mistrzostwach Polski zajęłam miejsce 5-8, po porażce z triumfatorką imprezy Xu Jie. Może gdybym w grze o medal wylosowała kogoś innego…, ale nie ma co gdybać. W rozgrywkach ligowych z drużyną PKS Ceramika Odonów Mlek – Pol Kazimierza Wielka wywalczyłyśmy brązowy medal. Pewien niedosyt pozostał, bo w rywalizacji z GLKS Nadarzyn w decydującym o awansie do finału meczu przy wyniku 2:2 w meczu i 2:2 w setach, w grze z Yan Xiao Shan nie wykorzystałam piłki meczowej, zapewniającej nam srebrny medal. 14 i 28 czerwca pozostała nam rywalizacja o Drużynowy Puchar Polski.

Jakie są Twoje prognozy dotyczące kobiecej ekstraklasy w przyszłym sezonie? Jakie szanse wg Ciebie ma częstochowska drużyna i czy KTS będzie nadal poza zasięgiem innych drużyn?
– Trudno mi na chwilę obecną coś prognozować, ponieważ okres transferowy trwa do końca czerwca. Na pewno przybędzie kilka nowych Chinek, ale cokolwiek więcej na ich temat będzie można powiedzieć po pierwszych meczach nowego sezonu. Moim zdaniem Tarnobrzeg bez większych problemów obroni tytuł Mistrza Polski, drugie miejsce zdobędzie Nadarzyn. Co do moich koleżanek z Częstochowy, wydaje mi się że mogą podjąć walkę o brąz. Przychodzi nowa Chinka Wang Qian (w poprzednim sezonie grała w Kazimierzy Wlk.– dop. red.). Sądzę, że bez znaczenia jest fakt, czy Yang Xin otrzyma polskie obywatelstwo, gdyż nie stanowi ona o sile zespołu. Natomiast pozostałe zawodniczki owszem. Agata Pastor miała w lidze najlepszy ranking, a Weronika Walna, zdobywając brąz Indywidualnych Mistrzostw Polski Seniorów, pokazała, że tanio skóry nie sprzeda w walce o najwyższe laury. Na pewno groźne będą Sochaczew, Polkowice, Wrocław i Kraków. O utrzymanie powalczą Gorzów, Kazimierza Wielka i Stawiguda.

Jakie masz plany na przyszły sezon?
– Jeszcze nie mam sprecyzowanych planów odnośnie klubu, w którym będę grać. Jestem na etapie rozmów z klubem drugoligowym we Francji oraz dwoma klubami ekstraklasy w Polsce. Prawdopodobne jest również, że będę grać nadal w Kazimierzy. Wszystko okaże się w najbliższym czasie.

Kto jest Twoim sponsorem sprzętowym i jaki to sprzęt?
– Jest nim szwedzka firma Stiga. Gram deską Carbonix WRB Stiga, używam okładzin Almana Stiga.

Kogo w pingpongowym środowisku lubisz najbardziej?
– Anię Smykowską-Charmot i Tosię Szymańską.

Jak Twoim zdaniem wpłyną na grę nowe przepisy odnośnie zakazu gry na świeżym kleju?
– Tenis stołowy na przestrzeni kilkunastu lat przeszedł ogromną metamorfozę, dla osoby postronnej nie tkwiącej po uszy w tej dyscyplinie nie jest zbyt atrakcyjnym widowiskiem, ze względu na szybkość gry i krótki czas trwania akcji. Od kilku lat wprowadzane są różnorakie zmiany mające podnieść atrakcyjność, a co za tym idzie wpłynąć na większą oglądalność i zainteresowanie. Krótsze sety, większe piłki, zmiana sposobu serwowania na wiele się zdały. Firmy produkujące sprzęt do tenisa stołowego prześcigają się już w ofertach okładzin z efektem „świeżego kleju”, tunningów do rakietek i nietoksycznych klejów wodnych, to też wydaje mi się, że przepis ten nie wpłynie znacząco na zmiany w grze.

Czyli nadal będziesz kleić?
– Oczywiście, tylko trochę zachodu z tunningiem i obowiązkowo klej wodny. (śmiech)

Grasz w tenisa stołowego dosyć długo, czy nadal sprawia Ci to przyjemność?
– Jak zwykle, jeżeli w lidze i na turniejach dobrze mi pójdzie, to mogę grać do oporu. Jeśli jednak przegram kilka gier lub poniosę porażkę z dużo słabszym przeciwnikiem, to trening nie sprawia już takiej przyjemności. Ale ogólnie lubię grać. Natomiast zawsze przyjemne są treningi z moją sympatią, Andrzejem, który jest fanatykiem tenisa stołowego. Przy zielonym blacie daje z siebie zawsze sto procent, ale zawsze ja wygrywam!

Dziękuję za rozmowę i życzę wielu sukcesów w nowym sezonie.
– Ja również dziękuję i pozdrawiam wszystkich kibiców tenisa stołowego.

PAWEŁ MIELCZAREK

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *