Gorzki smak straconych lat (1)


Wspomnienia częstochowskich działaczy pierwszej “Solidarności” o jej początkach w roku 1980.

Ten tytuł przyszedł mi na myśl po rozmowach z członkami “Solidarności”, którzy pamiętają tamten czas godności, radości i nadziei, ale i po “oglądzie” dzisiejszej rzeczywistości miasta i okolic, w której dominują: apatia, strach przed utratą pracy, rosnące obszary bezdomności i bezrobocia, wydłużające się kolejki ludzi głodnych, stojących po bochenek chleba, po sól. Czy w zgliszczach i ruinach nadziei i wiary w lepsze jutro, w pogorzelisku piękna solidarności społecznej i narodowej można znaleźć jeszcze żarzące się węgle optymizmu? Czy stać nas na wielki wysiłek powrotu do źródeł? To pytanie postawiłem uczestnikom naszego spotkania: Bogumile Krawczyk – działaczce “Solidarności” tamtego czasu w Hucie “Częstochowa” (wtedy) im. Bolesława Bieruta, Zbigniewowi Bonarskiemu, który wtedy działał w Instalu, Wojciechowi Rotarskiemu, przed 24 laty członkowi Niezależnego Związku Studentów, dziś historykowi, częstochowskiej “Solidarności” i Józefowi Moskale z Wykrometu. Dziękuję z całego serca Aleksandrowi Przygodzińskiemu – legendzie “Solidarności” częstochowskiej za udostępniony materiał z roku 1980. Na wstępie powróćmy do tamtego okresu roku 1980. Chociażby dlatego, że współczesne “elity” sceny politycznej w Polsce, chciałyby, by naród jak najszybciej zapomniał o “Solidarności”.
Zbigniew Bonarski: – Był koniec sierpnia 1980 r. Dowiadywaliśmy się co działo się i co stało się w Gdańsku. Ta fala przyszła tutaj, od morza. Był inny niż dzisiaj duch. Jakiejś wiary. Ludzie zaczęli mówić swoimi słowami, wypowiadać swoje myśli. To była wolność, swoboda. To była wolność solidarności narodu. Nie tak jak dziś, że już niedługo będziemy mogli brać ślub z własnym kotem. To była wolność w Bogu i godności człowieka. “Rozszalała się” demokracja. Pamiętam tamte wybory, te niekończące się głosowania. Ile w nas było nieufności… Głosy liczyliśmy publicznie, jawnie, przy ludziach. Nic nie było robione pod stołem. Tak wtedy ludzie pilnowali uczciwości i prawdy.
Wojciech Rotarski: – Każdą zmianę musieliśmy wymuszać. Groźbą strajku, strajkiem. Np. walka o ustawę o cenzurze. Wielkie oczekiwanie zmian przerastało możliwości. Wiedzieliśmy, że są granice nie do przekroczenia, że władzy i tak nie odbierzemy. Musieliśmy się hamować. Ewolucyjnie przejmować kolejne obszary wolności.
Z materiałów Aleksandra Przygodzińskiego: … Akcja protestacyjna mieszkańców Regionu Częstochowskiego nie osiągnęła tak masowego charakteru, jak w innych ośrodkach kraju. Jako pierwsza w sierpniu zastrajkowała załoga koksowni Huty “Częstochowa”. 2 i 3 września miał miejsce strajk w PTSB “Transbud” oraz w Instalu. Również 2 września 1980 r. zastrajkowały MPK i Polgar. Następnego dnia stanął PKS – oddział osobowy, niektóre wydziały Kombinatu Budowlanego i Spółdzielni Inwalidów Niewidomych “Renoma” w Częstochowie 15 października.
23 października 1980 r. podejmuje działalność 15 osobowy Komitet Założycielski “S” przy Hucie “Częstochowa”, a 28 września przedstawiciele 8 zakładów pracy powołują Regionalny Komitet Założycielski NSZZ “Solidarność” – Region Częstochowa.
Bogumiła Krawczyk pracowała wtedy w zaopatrzeniu w hucie i miała kontakt prawie ze wszystkimi wydziałami. Było ich wtedy 30 i pracowało 15 tysięcy ludzi. Była jedną z założycielek “S” na walcowni bruzdowej. Została wiceprzewodniczącą “S” na wydziale i członkiem I Komisji Zakładowej Solidarności w hucie… “Szczerze mówiąc – wspomina – nie zdawałam sobie sprawy jakie obowiązki na siebie przyjmuję. Jaki ciężar. Miałam wtedy dwoje małych dzieci: 12-letnią córkę i 4-letniego syna. Ale nie czułam zagrożenia. Jestem osobą bardzo spontaniczną i w ten ruch bardzo spontanicznie wkroczyłam. Nie myślałam o tym co mi grozi. Nigdy w życiu nie bałam się pałki. Byłam chowana twardą ręką. Nie zdawałam sobie sprawy z zagrożenia, jakie nad nami wisiało. Byliśmy tak mocno razem.
Józef MUskała: – Teraz w ludziach dominuje apatia, niepewność. Wtedy w latach 80. wierzono, że człowiek solidarności, to jest człowiek nieskazitelny, uczciwy i ma wszystkie najlepsze cechy.
Z.B. – W grudniu 1981 r. poprzetrącano nam kręgosłupy. Ale nie do końca i nie wszystkim. Powsadzali do więzień, internowali, represjonowali, wypędzali z ojczyzny prawie milion Polaków.
B.K. – Przyszedł stan wojenny. Przeżyłam go strasznie. Aleksander Przygodziński był moim przyjacielem od dzieciństwa. Był przewodniczącym komisji wydziałowej obróbki montażu w hucie. Tu była kolebka hucianej Solidarności. Przygodziński należał do osób bardzo twardych, odważnych i mocno upominał się o naszych przyjaciół i kolegów. Był jedną z osób, które nie bały się szantażu, zastraszenia. Nie bał się niczego, mimo, że miał żonę i dziecko.
J.M. – Był członkiem pierwszej Komisji Krajowej “S”. Wtedy w Gdańsku z 12 na 13 grudnia 1981 r. nie wpadł w ręce ZOMO. Udało mu się wrócić do Częstochowy, gdzie zaraz zaczął działalność podziemną.
B.K. – Niestety złapali go, osadzili w więzieniu. Był to niepowetowany cios w cały Region Częstochowski “S”.
J.M. – W tej chwili jest na świadczeniu przedemerytalnym i na znak protestu nie należy do Solidarności.
Ze wspomnień Aleksandra Przygodzińskiego: … “Po wywalczeniu rejestracji Solidarności przez sąd wojewódzki w Warszawie już bez dopisków i aneksów 10 XI 80 r. pod groźbą strajku, w dniach następnych w Częstochowie odbyły się spotkania społeczeństwa Regionu z członkami KKP. Do Częstochowy 21 października przyjechali: Lech Wałęsa, Andrzej Gwiazda, Anna Walentynowicz, Alina Pińkowska, Marian Jurczyk i Andrzej Rozpłochowski. W tym samym dniu na Jasnej Górze członkowie Solidarności Regionu wraz z gośćmi z Krajowej Komisji oddali Związek w opiekę Najświętszej Marii Panny. Jak wspominają pionierzy Solidarności, ówczesne władze wojewódzkie z wojewodą i I sekretarzem KW PZPR utrudniali działanie związku szantażem, groźbą. Doszło do tego, że ówcześni prominenci częstochowscy wpadli na pomysł ogłoszenia w regionie stanu wyjątkowego. Na szczęście Solidarność ów zamiar wykryła i pokrzyżowała plany władzom. Był to jednak sygnał, że władza zamyśla w skali całej Polski zdradę narodu i zamach na Solidarność. W 13 miesięcy później 13 grudnia 1981 r. aktu zdrady narodu dokonali Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak. Ale wtedy, w listopadzie 1980 r. wydano już odpowiednie dyrektywy i zalecenia. 10 listopada 1980 r. dyrektorzy przedsiębiorstw otrzymali instrukcje na piśmie, w których również było napisane, że strajki należy tłumić przy użyciu wojska. Oburzenie i protest Solidarności zmiótł ówczesnego I sekretarza KW PZPR, wojewodę i prawie w komplecie władze miejskie. By tak się stało trzeba było 10 dni wyniszczającego psychicznie ludzi protestu całej częstochowskiej Solidarności. Na początku roku 1981 region skupiał 320 komisji zakładowych “S”, grupujących łącznie ponad 126 tys. członków. Ostatecznie Solidarność, powrót narodu do poczucia godności ludzkiej, zostały brutalnie rozbite. Aleksander Przygodziński w swoich refleksjach tak charakteryzował okres 1980-1981: … “Robotniczy poryw sierpniowy był potężnym ruchem wyzwoleńczym, którego cele dotykały praw człowieka i obywatela, godności ludzkiej, nadrzędnych praw społeczeństwa i narodu oraz podstawowych aspiracji świata pracy. Był kontynuacją walk robotniczych z 1956 r., 1970 r. i 1976, kontynuacją ruchu na rzecz obrony i naprawy Rzeczpospolitej. Najważniejszą rzeczą jest jednak, że zmienił krajobraz społeczny naszego kraju oraz istniejący układ sił, ale również rozpoczął głęboką przemianę duchową Polaków. Protest robotniczy z lipca i sierpnia 1980 r. wymierzony był przeciwko niesprawiedliwości i kłamstwu (…) przeciwko coraz wyraźniejszemu pogorszeniu się sytuacji ekonomicznej kraju i położenia materialnego ludzi pracy.
W.R.: – W roku 1980-1981 były problemy, które dotyczyły nas jako całości. Całego narodu, całego społeczeństwa. I dlatego było pełne zjednoczenie. Dlatego łatwiej było występować razem. Wspólnie.

PIOTR PROSZOWSKI

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *