Gram dla Częstochowy!


SYLWETKI CZĘSTOCHOWIAN

Roman Kryst, bardziej rozpoznawalny, jako muzyk, twórca i prowadzący „Grupę Romana”. Częstochowianin z urodzenia, muzyk z powołania, obecnie też wychowawca młodzieży – tak z serca.

Początki
Urodził się w Częstochowie w 1954 r. Wtedy jeszcze na jej przedmieściach, dziś dzielnicy Gnaszyn. Dzieciństwo wspomina ciepło. Wspólnie z siostrą i bratem słuchali, jak tata grał na akordeonie przy okazji spotkań towarzyskich, rodzinnych uroczystości. Ojciec Romana był też członkiem Orkiestry Dętej przy „Wigolenie” – zakładach lniarskich, grał na klarnecie. Syn bardzo chciał grać. Zaczął w szkole podstawowej, tej samej do której chodził jego tata, w czasie, kiedy kierownikiem szkoły był ojciec Kaliny Jędrusik, wspaniałej aktorki. Była jego szkolną koleżanką. Roman Kryst tak wspomina ten etap życia.
– Moja szkoła, dziś SP nr 11, miała wiele do zaoferowania uczniom: chór, orkiestra szkolna, zajęcia baletowe. Moim pierwszym nauczycielem muzyki był Janusz Piskorski. Nauczył mnie gry na akordeonie, gitarze, mandolinie. Bardzo byliśmy umuzykalnieni. Śpiewało się przy okazjach wycieczek, spotkań rodzinnych, rówieśniczych. Wszystkie szkolne uroczystości były okazją do prezentowania efektów pracy chóru, orkiestry, popisów tańców ludowych. Ja miałem podwójną rolę – grałem i tańczyłem. Ten pierwszy okres poznawania tajników muzyki zaważył na całym moim życiu.
Młodzi nie mieli czasu się wtedy nudzić. Działał Klub „Kądziołek”, Dom Kultury Stradom. To były miejsca, gdzie działo się wiele ciekawych rzeczy. Pracował teatr amatorski, klub tańca towarzyskiego i ludowego, można było grać w zespole lub śpiewać. Pod okiem instruktorów, profesjonalistów, szlifowano młode talenty. – To były czasy zbierania doświadczeń, obycia ze sceną, oswajania tremy pierwszych występów – mówi Roman Kryst. Ponieważ mężczyzna musi mieć poważny zawód, za namową ojca dalszą edukację odebrał w Technikum Mechanicznym. Jednocześnie kształcił się muzycznie w Szkole Muzycznej I stopnia klasie oboju.
W Technikum szybko rozpoznano umiejętności Romana i żadna szkolna akademia nie odbyła się bez jego udziału. Były też inne, mniej oficjalne korzyści z tego faktu. Z lekcji – tych nie bardzo lubianych – zwalniał się pod pretekstem konieczności prób, organizacji kolejnej uroczystości. W szkole podstawowej jeździł Roman na kolonie letnie. W technikum również, ale już nie w charakterze kolonisty, tylko instruktora zapewniającego młodzieży kulturalne rozrywki. – Ta funkcja dawała mi spore możliwości poznawania nowych ludzi, najbardziej cieszyło, że dziewczyn. Grałem na różnych instrumentach, organizowałem wieczorki taneczne, muzyczne, różne gry, zabawy, pokazy filmów. Uczyłem się, uważnie podpatrywałem starszych – wspomina.

Świadome wybory
Skończył się wiek szkolny, przyszedł czas na dorosłość. Pierwszym jej etapem była służba wojskowa. Tu również trafiła się sposobność kontynuowania muzycznej drogi. Roman Kryst znalazł się wśród 40. poborowych , którzy podeszli do muzycznego egzaminu. Jego zaliczenie dawało możliwość gry w orkiestrze wojskowej. Był jedynym ze swego poboru, który ten egzamin zdał. Przez dwa lata grał w Orkiestrze Wojskowej I klasy. Najczęściej towarzyszyli uroczystej zmianie wart przed Pomnikiem Nieznanego Żołnierza w Warszawie, grali przy okazji świąt narodowych, brali udział w defiladach, witali ważnych gości na lotnisku. Wtedy, jak sam wspomina, nauczył się dyscypliny muzycznej.
Kolejnym, chyba najważniejszym etapem wieku dojrzałego, było małżeństwo. Żona Barbara rozumiała pasję męża. Była wyrozumiała i akceptowała, że często całe noce spędzał w pracy, gdzie przecież bawił ludzi, grał do tańca… Niełatwo kobiecie zaufać mężowi tak bardzo. Ona potrafiła. Towarzyszyła mu, wspierała, głównie na niej spoczywał obowiązek wychowania dwójki dzieci – syna Marcina i córki Justyny. – To były trudne, ale ciekawe czasy – opowiada Roman. – Grałem z zespołem na dancingach, weselach, przyjęciach, czasem oficjalnych akademiach, zakładowych uroczystościach. Mieliśmy podstawową zasadę – nie pijemy w pracy. Stąd moja znajomość z Grzegorzem Nienartowiczem, który prowadził i organizował pierwsze wesela bezalkoholowe. My na nich grywaliśmy. Ta znajomość zaowocowała później powstaniem zespołu, który obecnie prowadzę. Żona bardzo mnie wspierała. Także później, po przeprowadzce na ul. Dekabrystów, gdzie otworzyliśmy własny sklepik osiedlowy. Do dziś razem go prowadzimy. To już 20 lat – opowiada.
Częstochowska Kapela Biesiadna „Grupa Romana” powstała, jak mówi jej szef, z przypadku. – Zadzwonił Grzegorz z pytaniem, czy za dwa tygodnie nie zagrałbym z zespołem w Warszawie. Prowadził tam jakąś imprezę i brakowało mu muzyków. To był rok 2002, a ja skończyłem z muzyką w 1997. Jakiś impuls kazał mi powiedzieć, że nie ma problemu, zagramy. Dopiero, jak odłożyłem słuchawkę, zrozumiałem, że nie ma odwrotu, trzeba szybko działać – wspomina pan Roman.

Grupa Romana i nie tylko
Taki był początek. Nic by się nie udało, gdyby nie koledzy: Tomasz Ziębacz (skrzypce), Brartosz Szaraniec (klarnet), Grzegorz Leonarcik (gitara, kontrabas). Odważyli się i w ciągu dwóch tygodnie stworzyć zespół. Wyszło świetnie, bo grają już razem 7 lat, z roku na rok lepiej. Muzyka Grupy to przede wszystkim repertuar biesiadny. Są w nim piosenki partyzanckie, ludowe, przeboje stare i bardziej współczesne, takie z przedmieść nie listy przebojów. Są melodie kresów, warszawskie i oczywiście częstochowskie. Te ostatnie autorstwa Romana Krysta (muzyka) oraz Katarzyny Kasperkiewicz (słowa). Lista sukcesów, jakie przez te kilka lat odniosła kapela jest długa, zbyt długa, żeby tu ją przytaczać. Staramy się pisać o nich na bieżąco. Należy jednak wspomnieć o pierwszym sukcesie. Po dwóch latach grania zespół wyjechał na Festiwal Kapel do Przemyśla, gdzie zdobyli czwarte miejsce na 14 naprawdę dobrych grup z całej Polski.
To ich zdopingowało. Dziś znają ich na niemal wszystkich tego typu przeglądach. Gdzie się pojawią stanowią poważną konkurencję. – Autorskie piosenki są niezbędne w tego typu konkursach. To one są nagradzane. Tym bardziej cenne są wszystkie wyróżnienia i nagrody. Z każdego bardzo się cieszymy przede wszystkim dlatego, że pozwalają one sławić nasze miasto. Mamy świadomość, że jest znane – przecież każdy wie, że to gród Matki Bożej, ale to jeszcze bardziej nas motywuje, do godnego reprezentowania Częstochowy – mówi Roman Kryst.
Grupa Romana nie jest jedynym polem działalności jej prowadzącego. W tym roku, przy wsparciu Ośrodka Promocji Kultury „Gaude Mater”, już po raz czwarty, zorganizował Jurajski Jarmark Kapeli Podwórkowych. Miał on miejsce przy okazji obchodów Dni Częstochowy. W tym roku również został dyrygentem Orkiestry Dętej OSP w Strzelcach Wielkich (24 osoby) oraz kierownikiem zespołu Koła Gospodyń Wiejskich (9 kobiet) w Woli Jankowskiej. Ta pierwsza działalność wyzwoliła w nim talenty pedagogiczne. Umie dogadywać się z młodymi, a ich wspólne granie sprawia mu dużo satysfakcji. – Kiedyś już uczyłem gry na instrumentach, ale było to indywidualne nauczanie. Orkiestra, to duża i zróżnicowana wiekowo grupa. Młodzi są bardzo spragnieni uwagi i opieki. Nawet, jak na początku buntują się, po pewnym czasie, kiedy widzą, że wszystko, co robię i czego wymagam daje dobre efekty, świetnie współpracują. Byliśmy razem na dwutygodniowym obozie w Tatrach, mieliśmy tam występy i już umówiliśmy się na rok przyszły. Nie mogę też narzekać na moje „podopieczne” z Koła Gospodyń. Panie są utalentowane i chętne do śpiewania, ale to zupełnie inny rodzaj pracy – mówi o nowej formie muzycznych działań. – Dobrze, ze wójt Strzelec Wielkich rozumie, jak ważna jest działalność kulturalna w takich niedużych ośrodkach. Ta inwestycja z pewnością będzie procentowała bardzo wiele lat – dodaje.
Przed największą publicznością zagrała Grupa Romana w marcu br., kiedy dała niemal dwugodzinny koncert w TV Trwam. Byli wtedy słuchani i oglądani w Polsce i poza jej granicami. Dowodem na to były bardzo liczne telefony po występie, wśród nich również z USA, Australii i krajów europejskich. Szkoda, że nie możemy słuchać ich muzyki częściej. Są chyba jedyną Kapelą Biesiadną z takimi osiągnięciami, która nie ma jeszcze płyty. W repertuarze zespołu jest dziesięć, wysoko ocenionych przez profesjonalne jury niejednego z konkursów, piosenek o Częstochowie. Reprezentują na nich nie „Grupę Romana” tylko Częstochowską Kapelę Biesiadną „Grupa Romana”. Czy to nie wystarczający powód, żeby Urząd Miasta wsparł finansowo wydanie takiej promocyjnej płyty?
Wśród wspomnianych piosenek jest również autorski „Hymn Częstochowy”, to jego fragment:
„Hej Częstochowa, hej Częstochowa!
Niech Łódź, Warszawa, Kraków się chowa!
To nasze miasto leży nad Wartą.
Tutaj żyć warto, przyjechać warto.
Tu Matka Boża
W złotej koronie,
do swych pielgrzymów
wyciąga dłonie.
A Paulini i Ksiądz Kordecki
cudem wstrzymali
tu potop szwedzki…”

Muzyczne hobby Romana Krysta ma też charakter kolekcjonerski. W jego domu znajduje się kilkanaście starych, ale wciąż pięknie grających akordeonów. Wśród eksponatów znajdują się dwa szczególne – z 1932 i 1937 roku.
Bohater powyższego tekstu to człowiek nietuzinkowy. Jeden z tych, którym się po prostu chce. Czasem mimo wszystko i wbrew wszystkim. Sam mówi o swoim życiu, że jest kwintesencją doświadczeń pierwszych 45 lat. Ma nadzieję, że będzie mógł je wykorzystywać jeszcze przynajmniej drugie tyle. Z całego serca, jemu i sobie, tego życzymy.

ANNA DĄBROWSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *