ZAPOMNIANA TRAGEDIA


W listopadowe dni odwiedzamy cmentarze i oddajemy hołd zmarłym. Warto także pójść na zaniedbany, lubliniecki cmentarz, mieszczący się przy szpitalu psychiatrycznym. Wśród wielu grobów, po części anonimowych, znajduje się tam pomnik upamiętniający największą zbrodnię w dziejach Lublińca. Wiąże się ona z II wojną światową i ze szpitalem.

W listopadowe dni odwiedzamy cmentarze i oddajemy hołd zmarłym. Warto także pójść na zaniedbany, lubliniecki cmentarz, mieszczący się przy szpitalu psychiatrycznym. Wśród wielu grobów, po części anonimowych, znajduje się tam pomnik upamiętniający największą zbrodnię w dziejach Lublińca. Wiąże się ona z II wojną światową i ze szpitalem.
Władze hitlerowskie, kierując się zasadą, że chorzy psychicznie, szczególnie pochodzenia nie aryjskiego, to podludzie, przeprowadziły serię masowych morderstw tych chorych, przy jednoczesnym eksterminowaniu dzieci. Do wykonania tego zadania w lublinieckim szpitalu, został przydzielony niemiecki psychiatra, członek NSDAP i SA, mąż i ojciec, człowiek bardzo religijny, były ministrant, dr Ernest Buchalik. Już we wrześniu 1939 r. zaczęły przybywać do szpitala transporty dzieci od 5 do 17 lat, głównie ze Śląska, Zagłębia czy Saksonii. Bywało i tak, że znajomi doktora Buchalika i jego zastępczyni dr Elisabeth Hecker przysyłali tutaj niechciane, niewygodne i niepotrzebne dzieci, których chcieli się pozbyć. Za każdym razem mówiono tym dzieciom, że jadą do sanatorium i istotnie tak było. Tyle, że było to sanatorium śmierci. Dzieci z transportów przyjmowała dr Hecker. Dokonywała ona szczegółowych badań, a miały one na celu segregację ze względu na chorobę. Pobieżnych badań dokonywał Buchalik, ale przyjmował on jedynie “protegowanych”.
Gdy dzieci zostały przyjęte na oddział, zaczynał się ich dramat. Ordynator oddziału, Buchalik, aplikował swoim małym pacjentom śmiertelne dawki barbituranów 100-600mg/dobę, podczas gdy dopuszczalna dawka lecznicza jest stokrotnie mniejsza. Po tych tabletkach, dzieci stawały się senne, słabe, zataczały się, bądź też dostawały torsji. Nikomu też nie wolno było kłaść się do łóżka, wolno było tylko wychodzić do ubikacji. “Co tam się działo, nie sposób opisać. Takich chwil się nie zapomina” – wyznaje ówczesny pacjent szpitala, który przeżył tę tragedię. Umierały po kilku dniach albo tygodniami leżąc na podłodze, w drodze do ubikacji lub w samej ubikacji. Dr Ernest Buchalik w ten sposób uśmiercił 194 dzieci – pacjentów. I zrobił to w pełni świadomie. Zapewne nie jest to dokładna liczba ofiar “sanatorium”, nie wiemy ile dzieci zagłodzono, ilu nie otrzymało należnej opieki medycznej. Płyta pomnikowa na przyszpitalnym cmentarzu głosi: “MOGIŁA 194 DZIECI-OFIAR EKSPERYMENTU PRZEPROWADZONEGO PRZEZ HITLEROWCÓW W LATACH 1942-1944 W SZPITALU DLA NERWOWO I PSYCHICZNIE CHORYCH W LUBLIŃCU. POZOSTANĄ W NASZEJ PAMIĘCI”.
To ostatnie zdanie nie do końca jest prawdą. Mało kto wie z mieszkańców Lublińca o tragedii sprzed lat. Dlatego, jak na początku napisałem, warto pójść na ten zaniedbany cmentarz.
Od czasu do czasu ktoś próbuje na nowo odtworzyć te wydarzenia, aby przypomnieć tragedię, jednak próby te na nic się zdają. Lubliniec zapomniał o czymś, o czym nigdy nie powinien zapomnieć.
Przygotowałem na podstawie “Szkiców lublinieckich t. V” – art. Krzysztofa Szwajca – “Eksterminacja dzieci w Szpitalu Psychiatrycznym w Lublińcu w latach 1942 – 1945 oraz książki Henryka Rackiego “Śląski wrzesień” – art. “Piekło w Lublińcu”.

MAREK BIAŁAS

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *