„DOBRO, KTÓRE DAWAŁ LUDZIOM” BŁOGOSŁAWIONY KSIĄDZ JERZY POPIEŁUSZKO (14.09.1947–19.10.1984)


19 października minęło trzydzieści osiem lat od dnia porwania i męczeńskiej śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Był duszpasterzem ludzi pracy, kapelanem warszawskiej „Solidarności”, obrońcą praw człowieka w PRL. Zwracał na siebie uwagę swą niezłomną postawą, a zarazem skromnością i dobrocią. Dla wielu był ogromnym wsparciem. Opiekował się rodzinami internowanych i uwięzionych. Zaangażował się w akcję rozdzielania darów żywnościowych w parafii i sprowadzaniu lekarstw z Zachodu dla potrzebujących. Wierni obdarowali Go wyjątkowym zaufaniem.

 

 

„Módlmy się, byśmy byli wolni od lęku zastraszenia,

ale przede wszystkim od żądzy odwetu i przemocy”

Bł. ks. Jerzy Popiełuszko

 

19 października minęło trzydzieści osiem lat od dnia porwania i męczeńskiej śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Był duszpasterzem ludzi pracy, kapelanem warszawskiej „Solidarności”, obrońcą praw człowieka w PRL. Zwracał na siebie uwagę swą niezłomną postawą, a zarazem skromnością i dobrocią. Dla wielu był ogromnym wsparciem. Opiekował się rodzinami internowanych i uwięzionych. Zaangażował się w akcję rozdzielania darów żywnościowych w parafii i sprowadzaniu lekarstw z Zachodu dla potrzebujących. Wierni obdarowali Go wyjątkowym zaufaniem.

Odprawiane przez księdza Msze za Ojczyznę, w kościele św. Stanisława Kostki w Warszawie, przyciągały tysiące osób. Zyskały one szczególne znaczenie po wprowadzeniu stanu wojennego. Księdza Jerzego słuchali robotnicy, profesorowie, opozycjoniści – wszyscy. „[…] Msze za Ojczyznę były tym miejscem, w którym ludzie mogli we wspólnocie podobnie myślących i odczuwających wyrazić swój żal, oburzenie, nadzieję na zmiany – w nieokreślonej wtedy przyszłości […]” –  (E. Czaczkowska, T. Wiścicki – „Ksiądz Jerzy Popiełuszko”, Warszawa 2008, s.162).

Osoba kapłana na trwałe naznaczyła naszą pamięć i pozostawiła po sobie najgłębszy szacunek.

 

 

MOJE SPOTKANIE Z KSIĘDZEM JERZYM POPIEŁUSZKĄ  

WSPOMNIENIE JADWIGI BŁASZCZYK-ŁOPACIŃSKIEJ

 

Jestem człowiekiem dawnej „Solidarności”. Wspólnota, która się wtedy zrodziła, pozostawiła w moim sercu niezatarte uczucia. Z jednej strony, pobyt w areszcie, internowanie, bezprawne i obrzydliwe zachowania esbecji, a z drugiej zaś świadomość, ile paradoksalnie dobra wyniosłam z tego trudnego okresu, ilu pięknych i wartościowych ludzi pojawiło się w moim życiu.

Ksiądz Jerzy Popiełuszko, dzisiaj błogosławiony, to niemal mój rówieśnik. Jego duchowość, prawda, którą szerzył, kultura słowa, były mi bardzo bliskie. Wtedy wszyscy byliśmy złaknieni prawości, autorytetu, etyki. On był odzwierciedleniem tych cech.

Wrażliwy, wsłuchiwał się w drugiego człowieka. Bardzo szybko stał się jednym z nas. Z wielkim oddaniem, każdego dnia, realizował motto, które zapisał na swoim obrazku prymicyjnym: „Posyła mnie Bóg, abym głosił Ewangelię i leczył rany zbolałych serc”.

W Jego homiliach jednocześnie była moc i odwaga głoszenia Słowa Bożego, ale nigdy nie było wrogości. Utożsamiałam się z Nim. Zgodnie z zawołaniem kapłańskim księdza Jerzego: „zło dobrem zwyciężaj”, moją pierwszą modlitwą w celi były słowa: „Boże uchroń mnie od nienawiści”.

Księdza Jerzego poznałam osobiście. Pewnego dnia otrzymałam wiadomość, o tym, że jedzie On do Częstochowy na Pielgrzymkę Ludzi Pracy. Razem z koleżanką, również internowaną (dziś już nieżyjącą) Agatą Grzybowską, pobiegłyśmy na Jasną Górę, by Go przywitać. To był NASZ Ksiądz. Opowiadał nam,  jakiego musiał użyć fortelu, aby wyrwać się spod nieustannej obserwacji esbecji i dotrzeć do Częstochowy. Podjechał, wraz z kierowcą, samochodem pod dom kolegi w Warszawie. Weszli do budynku i natychmiast wydostali się przez okno na drugą stronę ulicy. Zanim „opiekunowie” zorientowali się, oni już byli daleko.

Wieczorem, pod szczytem, uczestniczyłam we Mszy Świętej z udziałem księdza Jerzego, a Droga Krzyżowa, którą poprowadził na wałach jasnogórskich, zapadła wszystkim w pamięć. Niedługo potem został zamordowany przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa w okrutny, bestialski sposób. Z jakiego powodu? Co złego zrobił?

Byłam na Jego pogrzebie. Przybyło ponad 800 tysięcy ludzi. Ogromne duchowe przeżycie, żadnych okrzyków, tylko modlitewna cisza. Gdy po zakończonej Mszy Świętej, w skupieniu wracaliśmy w wielkim tłumie na dworzec, nie widziałam ani jednego milicyjnego samochodu. Warszawa wstrzymała oddech.

Kilka lat po śmierci księdza Jerzego, przypadek sprawił, że do naszego kościoła pw. Świętego Jana Kantego przybyli na Mszę Świętą Jego rodzice i rodzeństwo. Po zakończeniu nabożeństwa podeszłam do mamy księdza Jerzego, przedstawiłam się. Powiedziałam, że byłam internowana i że dane mi było poznać osobiście Jej Syna. Poprosiłam o wspólne zdjęcie. Jest ono do dziś dla mnie piękną i cenną pamiątką.

W czerwcu 2010 roku uczestniczyłam w uroczystościach beatyfikacyjnych tego wyjątkowego kapłana. Nie mogło mnie tam przecież nie być.

Dziś, gdy stawiam znicz na symbolicznym grobie księdza Jerzego Popiełuszki, ogarnia mnie taka sama zaduma i powaga, jak w dniu Jego pogrzebu. Dziękuję Panu Bogu, że mogłam Go spotkać. Często zadaję sobie pytanie: jak odpowiedzieć swoim życiem na ofiarę Jego życia?

 

 

Opracowała Barbara Szymańska

 

 

Fot. 1 Marianna i Władysław Popiełuszko – rodzice księdza Jerzego oraz Jego rodzeństwo przed kościołem św. Jana Kantego w Częstochowie w otoczeniu księży, autorki wspomnienia i jej męża. Początek lat dziewięćdziesiątych.

Archiwum Jadwigi Błaszczyk-Łopacińskiej.

 

Fot. 2 Błogosławiony ksiądz Jerzy Popiełuszko. Archiwum Jadwigi Błaszczyk-Łopacińskiej.

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *