Wielkanoc po mojemu…


Po dniach rekolekcyjnego skupienia, rozmodlonych nabożeństwami gorzkich żali i drogi krzyżowej, przychodzi wielki tydzień z Triduum Paschalnym. Z lat dzieciństwa utkwił w mojej pamięci zwłaszcza Wielki Czwartek. Pamiętam tłumy wiernych w bazylice jasnogórskiej, obrzęd mycia nóg i przeniesienie Najświętszego Sakramentu do kaplicy, zwanej na ten czas Ciemnicą.

Dziś, jak we wszystkie poprzednie lata, staniemy przed figurą Matki Boleściwej, popatrzymy w twarz umęczonego Chrystusa i będziemy błagać o wybaczenie grzechów, miłosierdzie dla nas, naszych rodzin, dla Polski. I z nadzieją, że i tym razem wysłuchani zostaniemy wrócimy do domów, by czekać na Zmartwychwstanie. Ile w tych wielkopostnych misteriach jest nas prawdziwych? W ilu z nas odzywa się w tym czasie serce i szczerze wyznają, żałują, przepraszają za grzechy? To jedna z tych tajemnic nieodgadnionych na zawsze, choć sprawdzana w codzienności.
A przecież każdy z nas ma swoje upadki, wędruje często ścieżkami swojej Golgoty i choć nie zawsze potrafimy pogodzić się z Boskimi wyrokami, nie ma w nas pokory i miłości wystarczająco, przecież od wieków tak samo mamy nadzieję, że jak temu najgorszemu z siepaczy Pan Bóg i nam wybaczy…
Bo choć nie każdy potrafi podnieść się po upadkach, przecież i nam, słabym, choć wierzącym, dane są zmartwychwstania. Czymże jest przecież wyzwolenie z nałogu, sprzeciw wobec zła, odwaga mówienia prawdy wśród kłamców, dostrzeżenie słabości wbrew pysze, powiedzenie przepraszam skrzywdzonemu, nawet jeśli nieświadomie? To zwykłe, nasze sprawy, ale często po ludzku nie do zrobienia. Dopiero, kiedy człowiek dojrzeje do swej wiary dostrzega, że bez Pana Boga, bez Jego Ofiary na Krzyżu, nigdy nasze zmartwychwstania nie byłyby możliwe. Teologiem nie jestem, ale może nie robię błędu uznając właśnie to, za największą łaskę płynącą z tajemnicy Zmartwychwstania.
Nie byłoby Zmartwychwstania, gdyby nie ofiara Krzyża, nie byłoby możliwości pełnego człowieczeństwa, gdyby nie ta wielka Miłość. Cieszmy się więc, że możemy próbować być ludźmi na miarę oczekiwań Tego, co za nas swe życie oddał. Cieszmy się i próbujmy, mimo wszystko i czasem wbrew wszystkim. Życie za krótkie jest żeby marnować je na nieustanne walki o rację, pierwszeństwo, przywileje czy pieniądze. Próbujmy więc, jeśli nie pokochać to przynajmniej polubić ludzi. I nie tylko przy okazji Świąt!
Życzę Wam drodzy Czytelnicy przede wszystkim Rodzinnych i spokojnych Świąt! Niech Zmartwychwstały Pan błogosławi Wam, Waszym Rodzinom i Polsce!

Anna Dąbrowska

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *