Wigilia u Ojców Paulinów


Wieczerza wigilijna Ojców Paulinów w klasztorze na Jasnej Górze przebiega w ściśle tradycyjny sposób. Jednak z powodu pandemii nie było osobistego składania sobie życzeń i łamania się opłatkiem.

 

Pasterkę poprzedziła w klasztorze jasnogórskim wieczerza wigilijna. Po odmówieniu nieszporów i modlitw w chórze zakonnym oraz wysłuchaniu listu od generała paulinów o. Arnolda Chrapkowskiego skierowanego do współbraci, ojcowie i bracia przeszli ze śpiewem kolędy do refektarza paulińskiego. Tu, wszystkim zgromadzonym wokół rozświetlonej świerkowej choinki, odczytany został fragment z Ewangelii. Przeor wspólnoty jasnogórskiej o. Samuel Pacholski złożył życzenia świąteczne dla zarządu generalnego, jak i wszystkich ojców i braci. Nie było jednak w tym roku tradycyjnego składania sobie życzeń i łamania się opłatkiem – każdy z każdym. Ze względów obostrzeń sanitarnych, tylko do stojących tuż obok, można było wyciągnąć rękę i przełamać się opłatkiem.

Potrawy na przykryty białym obrusem stół zostały podane zgodnie z tradycją – były ryby „po grecku”, była zupa rybna – inaczej niż zeszłego roku, kiedy to był barszczyk z uszkami, były pierogi z kapustą ręcznie lepione, były ryby smażone – z ośćmi i bez ości, i nie zabrakło także makowej kutii i kompotu z suszonych owoców. (Ryby pojawią się znów w refektarzu podczas wieczerzy 27 grudnia, na pamiątkę podrzucenia ich przez mieszczanina częstochowskiego Jacka Brzuchańskiego na znak odstąpienia wojsk szwedzkich w 1655 r. od murów twierdzy i przerwania oblężenia.) Posiłek co kilka chwil przerywany był wspólnym odśpiewywaniem zwrotek kolęd polskich. A na koniec wigilii, na każdego z wychodzących, oczekiwała pod choinką, stojącą nad żłóbkiem na środku refektarza, torebka sklepu „Claromontana” ze słodkim upominkiem świątecznym i kalendarzami na nowy rok 2021.

Nad przygotowaniem klasztornej wigilii od kilku dni trudzili się panowie kucharze: Sławek, Antoni, Tomek, Rafał, Marcin, a uśmiechem i opowieściami – jak to onegdaj bywało w kuchni klasztornej – uraczał z humorem wszystkich – wielce zasłużony pan Stanisław. Nad aprowizacją w niezbędne produkty i nad przygotowaniem wszelkich potraw, czuwał przez cały ten czas brat Marek, paulin.
Wiele, wiele pracy w tym przedświątecznym czasie miały panie szorujące wytrwale garnki, patelnie, dbające o czystość kuchni – o te niestrudzone dłonie pań Basi i Ani! Oprócz codziennych obowiązków w zmywalni i przygotowywania warzyw do potraw, we wszystkie świąteczne prace zaangażowane były także panie: Ania, Małgosia, Jola i Jadzia.
A to wszystko, co w kuchni klasztornej zostało pracowicie przygotowane na święta, mogli w refektarzu dla ponad stu paulinów – ojców i braci, podawać na stół bracia refektarscy: Wojciech i Mariusz oraz kelnerzy – panowie: Łukasz, Andrzej oraz Zbigniew. W zbieraniu talerzy po posiłku dopomagali im chętnie najmłodsi wiekiem ojcowie.
A o tajemnicach przygotowywania potraw najlepiej niech dopowiedzą wszystkim zainteresowanym państwo Barbara i Piotr Adamczewscy – jedyne takie małżeństwo kulinarnych publicystów, krytyków i… praktyków. To właśnie oni dzielą się całą swą wiedzą kulinarną. A ponad półtora miliona ich już sprzedanych książek przywraca naszemu społeczeństwu pamięć „jak to drzewiej w Polsce jadano”. Warto skorzystać z przepisów na co dzień i na święta. Sami wtedy poczujemy, jak smakuje ta nasza niegdysiejsza… tradycja polska. Taka tradycja, którą przybliża Piotr Adamczewski na przykład na stronach 14–15 swej książki pt. „Męskie gotowanie” Wydawnictwa Prószyński i S-ka:

Polacy, naród nad wyraz religijny, uwielbiali świętować. Dawali temu wyraz i przy stole. W grudniu, po trzydziestu trzech dniach adwentowego postu, zasiadano do wigilijnego stołu, który, choć zastawiony wyłącznie postnymi daniami, był niebywale atrakcyjny nawet dla największych smakoszy i obżartuchów. Oto opis wigilijnej kolacji sporządzony przez szlachetnie urodzonego Aleksandra Jełowickiego (na emigracji w Paryżu po powstaniu listopadowym wydał między innymi dzieła Adama Mickiewicza), a podanej w jego rodzinnym dworze na Kresach Wschodnich: ‘stoły wysłane sianem, przykryte obrusem jak śnieg. Na stole w ogromnych srebrnych misach polewka migdałowa, na srebrnych podstawach ogromne szczupaki wysadzane przezroczystymi przysmakami, jakby drogimi kamieniami, łamańce z makiem, tam kutia, dalej wykwintne łakocie i różne owoce, na środku złocisty kosz z cukrami, na koszu spoczął lecący aniołek i trzyma opłatki. Tak zastawiony stół na wigilię czeka na gości, goście czekają na gospodarza, a gospodarz czeka na pierwszą gwiazdkę’.
Na wigilię podawano więc zupę migdałową z rodzynkami i ryżem, barszcz z uszkami i farszem grzybowym, zupę grzybową i rybną. Zgodnie z tradycją oprócz śledzi w różnych postaciach głównymi daniami były: szczupaki w szarym sosie lub na zimno w sosie szafranowym, smażone okonie, karasie, liny duszone z czerwona kapustą, karpie w galarecie i duszone w maśle, sandacz smażony, leszcz na szaro z rodzynkami, paszteciki z farszem rybnym w cieście francuskim, wreszcie kulebiak z rybą. Były też liczne dania z kapustą: pierogi z farszem kapuściano-grzybowym, duszona kapusta z grzybami, kapusta z grochem, gołąbki z kapusty z farszem ryżowo-grzybowym.
Na deser obowiązkowo musiał być mak: a to jako kutia, czyli zmieszany z gotowaną pszenicą, bakaliami oraz miodem, a to z łamańcami lub kluskami, liczne ciasta i kisiele, z żurawinowym na czele, koronowały świąteczną kolację”.

  1. Stanisław Tomoń

fot. O. Michał Bortnik

 

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *