O niektórych absurdach polityki rolnej Unii Europejskiej


Przemówienia sejmowe posła z okręgu częstochowskiego Szymona Giżyńskiego, Prawo i Sprawiedliwość

O niektórych absurdach polityki rolnej Unii Europejskiej

Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Unia Europejska nie po raz pierwszy udowodniła, iż potrafi znakomicie łączyć tak zdawałoby się odległe domeny, jak poprawność polityczną, omnipotencję biurokratyczną z urokami poetyk surrealizmu, absurdu i groteski. Po eksperymentach z krzywiznami banana i ogórka i proklamowaniu ślimaka rybą lądową, a marchewki owocem nic już nie stoi na przeszkodzie, by te śmiałe propozycje, przecież powtarzalne, traktować z należytą powagą jako zapowiedź konsekwentnego programu paralelnie nawiązującego do wielu charakterystycznych zjawisk we współczesnej kulturze, opatrywanych wspólnym pojemnym, hasłowym mianownikiem, najczęściej definiowanym jako postmodernizm.
Mamy więc unijny postmodernizm w rolnictwie, a obowiązkiem narodu, który w ponad 80 proc. poparł w referendum akces do Unii Europejskiej, jest ów postmodernistyczny program twórczo rozwijać i wspierać, dorzucając doń kolejne niebanalne pomysły, co niniejszym w imieniu narodu ochoczo czynię. Tym samym wspieram dzielny obecny polski rząd premiera Donalda Tuska i ministra rolnictwa Marka Sawickiego i zachęcam ich, by nie wprowadzali do Polski GMO, owego najwspanialszego triumfującego wykwitu postmodernizmu, tylnymi drzwiami, jak to wstydliwie dotychczas czynią, lecz by dumni z tego, iż idą na czele światowej awangardy i globalnego postępu, czynili to jawnie i ostentacyjnie.
Ja również, nie chcąc się wlec w ogonie historii, jak już szczerze zapowiedziałem, podrzucam kilka własnych pomysłów, całkowicie z ducha prometejskich wizji, na gruncie rolnictwa Unii Europejskiej i polskiego rządu.
Zaczynam. Przede wszystkim powinniśmy – przechodząc już chyżo do kanonicznego jądra postmodernizmu – okazywać więcej szacunku dla różnorodności. Dwie rośliny różnych gatunków posadzone na obszarze 1 ha to już byłaby monokultura, pogwałcenie pluralizmu, czy też, mówiąc językiem ponowoczesnym – metanarracja. Na obszarze 1 ha powinniśmy bowiem sadzić co najmniej 10 tys. różnych gatunków roślin, wtedy dopiero uniknęlibyśmy poniżającego wartościowania i hegemonii.
Z szacunku dla innego niewzruszonego postmodernistycznego filara – zasady powszechnej ambiwalencji, nie powinno się sprzedawać na przykład samego chleba, lecz tylko w łączonych zestawach, jak choćby: chleb żytni, sznurowadło i cegła dziurawka, czy też kajzerka, chusteczki higieniczne i motorower lub chałka pszenna, spinacze biurowe i zestaw części zamiennych do górniczego kombajnu.
Skoro nie ma już jednoznacznych określeń, bo wszystkie uległy relatywizacji, a plan treści – signifié, znaczony – żadną miarą nie przylega już do planu wyrażania – signifiant, znaczący – to musi nastąpić radykalne przewartościowanie znaczeń, nazw i określeń w rolnictwie i całym przetwórstwie spożywczym. I tak codziennie, zawsze przed godz. 5 rano w całym przemyśle i handlu spożywczym powinno się drogą losową na przykład pieczywo żytnie opatrywać etykietą jako kukurydziane, po dwóch godzinach jako pszenne, następnie co dwie godziny po kolei jako sojowe, owsiane itd. Podobnie na przykład kotlet schabowy powinno się przyrządzać z czegokolwiek, byle nie z wieprzowiny, no choćby ze strusia, a na identycznych zasadach: zupę pomidorową ze szczawiu, kalafiorową z buraków, a grochówkę z rabarbaru.
Na koniec stanowczo stwierdzam, iż to, co przedstawiłem, to nie są wcale precedensowe czy też rewolucyjne pomysły. Postmodernistyczne unijnoeuropejskie rolnictwo ma swego nieodległego przecież antenata w postaci peerelowskich wyrobów czekoladopodobnych, solonego masła, dni bezmięsnych, czy też tatara drugiej świeżości. A i dzisiaj polscy wędliniarze pod opiekuńczymi skrzydłami ministra Sawickiego produkują półtora kilograma szynki z pół kilograma mięsnego surowca, a przebojem polskiego rynku spożywczego są parówki a la cielęce – z wieprzowiny. Dziękuję uprzejmie
Poseł Szymon Giżyński
PRAWO I SPRAWIEDLIWOŚĆ
26 maja 2011 r.

Czy minister Rostowski umie liczyć?

Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Panie Ministrze! W roku 2009 wykonanie budżetu wymagało jego redukcji kosztem prognozy dochodowej aż o 20 mld zł. Mówię ?aż?, choć wszyscy pamiętamy, że następny rok, rok 2010, był pod tym względem jeszcze gorszy. Czy rząd premiera Donalda Tuska ma jeszcze zaufanie do swoich prognoz dochodowych? Pytam oczywiście w kontekście roku 2012. Czy w związku z tym rząd ma świadomość, iż przygotowane przezeń na rok 2012 radykalne cięcia i redukcje natychmiast zmniejszą dochody budżetu, co sprawi niechybnie, że kolejna prognoza dochodowa i tym razem okaże się nieuchronnie grubo nietrafna? Skąd w polityce finansowej rządu i w projekcie budżetu na 2012 r. takie mnóstwo hiperoptymistycznych i apriorycznych co ważniejsze założeń w rodzaju (tutaj cytat z dokumentu rządowego): obserwowane będzie wysokie tempo wzrostu wpływów z CIT oraz z PIT od działalności gospodarczej, co – zdaniem rządu, z tego samego dokumentu – będzie spowodowane poprawiającą się kondycją przedsiębiorstw oraz ograniczeniem strat poniesionych w okresie spowolnienia gospodarczego. Dziękuję uprzejmie.
Szymon Giżyński
Prawo i Sprawiedliwość
26 maja 2011 r.

„Interesa uporządkowane, wszystkie folwarki sprzedne”

Pani Marszałek! Wysoki Sejmie! Państwo Ministrowie! Raz jeszcze zadedykuję panu ministrowi Aleksandrowi Gradowi słynny cytat z genialnego komediopisarza Aleksandra Fredry, bo to bon mot pasujący jak ulał do – co daję w cudzysłowie – strategii prywatyzacyjnej ministra skarbu. Ów cytat: „Interesa uporządkowane, wszystkie folwarki sprzedane” – to w trybie depeszy.
Dlatego pytam pana ministra: Gdzie jest owa ultima Thule, ostateczna granica wyprzedaży narodowego majątku, poza którą pan już nie wyjdzie? Na jakim poziomie i wobec jakich branż i spółek wreszcie się pan zatrzyma w imię już dawno nadwyrężonego i stale zagrożonego interesu narodowego i polskiej racji stanu? Dlaczego wbrew logice i semantyce języka polskiego używacie państwo w resorcie skarbu i w całym rządzie dla swej działalności mylącego tropy hasła ?prywatyzacja?, skoro kluczowe strategiczne polskie spółki trafiają drogą sprzedaży w ręce obcych państwowych potentatów – monopolistów? Dziękuję
Poseł Szymon Giżyński
PRAWO I SPRAWIEDLIWOŚĆ
27 maja 2011 r.

r

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *