„Wytchnienia” – wystawa prac Magdaleny Snarskiej


Dr hab. Magdalena Snarska prof. UJD, artysta malarz, pracownik naukowy Uniwersytetu Jana Długosza, zgodziła się oprowadzić nas po swojej nowej wystawie pt. „Wytchnienia”, omówić wystawiane prace oraz inspiracje. Możne je podziwiać jedynie do 5 maja br. w Galerii „Goldenmark” przy Alei N. M. P. 24 w Częstochowie od poniedziałku do piątku w godzinach 9.00-17.00. Kuratorem wystawy jest dr Katrina Sadrak.

 

 

– Jak prace prezentowane na wystawie wpisują się w całokształt dotychczasowej Pani twórczości?

– W 2011 „zerwałam” z malarstwem figuratywnym i zajęłam się geometrią dyskursywną. Zacznę od stowarzyszenia, które założył prof. Wiesław Łuczaj, znana osobistość w Europie. Stowarzyszenie obecne jest w Polsce, grupuje artystów polskich, natomiast zasięg geometrii dyskursywnej obejmuje cały świat: oprócz Europy także Stany Zjednoczone i Australię, tam są artyści, z którymi prof. Łuczaj się kontaktuje. W zeszłym roku w Galerii Goldenmark w Warszawie mieliśmy wystawę artystów skupionych w Polsce, związanych z geometrią dyskursywną pt. „Geometry discursive & more”. W wystawie uczestniczył m. in. znany artysta Tadeusz Mysłowski. Goldenmark zaangażował się we wsparcie dla tego nurtu. W dużym skrócie: ta geometria nie istnieje sama dla siebie ale jest w dyskursie, czyli w odniesieniu do innych zjawisk, w moim przypadku jest to pejzaż. W Polsce do twórców geometrii dyskursywnej odnoszących się do pejzażu zaliczany jest prof. Grzegorz Mroczkowski z Warszawy. Jeśli chodzi o nas w Polsce, nie jest nas w stowarzyszeniu zbyt dużo. Tutaj są różne drogi, prof. Łuczaj „prowadzi” dyskurs statystyczny, maluje obrazy, które są przekazem danych statystycznych. Jest to ciekawa forma dyskursu.

– Oryginalna koncepcja…

Ja osobiście  uprawiam malarstwo niefiguratywne od ponad 10 lat. Okres przejściowy był dla mnie bardzo trudny , przejście z figuracji do uproszczenia geometryzującego. Taki dynamizm jest naturalny dla malarstwa historycznego, najlepszym przykładem jest Picasso, który ciągle się zmieniał. Ale jeżeli nie mówimy o Picassie, jako tym największym, nie musimy się do niego porównywać, to popatrzmy na Wojciecha Fangora, niedawno zmarł ale nie jest to postać odległa, możemy jego wypowiedzi oglądać i słuchać w Internecie. Widzę tu taką bliskość w realizacji obrazów, u niego są to kręgi, formy też uproszczone, pełne światła. Miałam przyjemność widzieć kilka obrazów Fangora na żywo, mówię z własnej obserwacji. On właśnie wskazywał, że tak jak zmienia się artysta, zmienia się jego życie, tak powinna zmieniać się sztuka, jego twórczość. U niego też tak było, piękne w kolorze kręgi, formy czyste, wszystko się wypełniło i zaczął malować wizje „śnieżącego telewizora”. Mnie to bardzo przekonuje, my się starzejemy, zakładamy okulary, włosy nam siwieją, rosną nasze dzieci, a nasza twórczość miała by się nie zmienić? Dla mnie było by to dziwne.

– Proszę objaśnić tytuł wystawy: „Wytchnienia”? Czy możemy przybliżyć zagadnienie inspiracji powstania prac?

– Tutaj pokazuję fragment mojej twórczości, który został ułożony w zestaw, który celowo  zatytułowałam „Wytchnienia”, bo stanowi taki swoisty zapis Raju. Część obrazów to cykl „Przechadzka w porze wiatru”, to odniesienie do Księgi Rodzaju, każdy pyta o co chodzi. Jest taki fragment, że kiedy Pan Bóg odwiedzał Adama w Raju, to przychodził w porze wiatru się z nim przechadzać. Dla mnie są to pewne mikro-skojarzenia, dla których obrazy mają takie tytuły. Ten dyskurs geometryczno-pejzażowy to jest warstwa wizualna, ale jest i warstwa pod spodem, nie dla każdego może artysty ważna, ale dla mnie ważna, jest to warstwa duchowa. I jednak oparta na przeżyciu, na jakimś zgłębianiu, zachowaniu ciszy w sobie. Pierwsze co się kojarzy to skąd ten szalony kolor?

– Ja wiem czy szalony? Zależy jak kto postrzega, dla mnie są to ciepłe, pozytywne barwy.

– One są, jak się mówi technicznie, podkręcone. Ale dla mnie jest to żywość, która gdzieś we mnie jest. Maluję taki obraz długo, są to obrazy olejne, ale są takie matowe, ale jest to 100%-owo malarstwo olejne z terpentyną, są tworzone w bardzo długim czasie, stąd wysychają mocno. Galeria Goldenmark to jest piękne miejsce, do którego można na chwilę wstąpić i pokontemplować. Można usiąść na ławeczce. Dodam jeszcze że jestem zachwycona tym miejscem. Bardzo dużo ludzi także zachwyca się tą przestrzenią, tym w jaki sposób prace są tu eksponowane, zresztą dr Katrina Sadrak też uczestniczyła tutaj w aranżacji, sama też maluje dlatego ma odpowiednie wyczucie. W związku z tym chcę opowiedzieć o obrazie wiszącym pod sufitem. Był to jej pomysł, chciała tutaj nawiązać do faktu że duchowość jest bardzo istotna w moim malarstwie, A podkreślenie jej to umiejscowienie obrazu tak jak się umiejscawiało ikonę w prawosławiu w domach. Przeczytała o tym w historii Malewicza, który wprawdzie nie tworzył ikon, ale we wspomnieniach pisał, że w rogu pokoju czy komnatki wisiała ikona, która tak „spoglądała z góry”. Teraz modna jest taka duchowość bez ducha, bez Boga, troszkę taka wyizolowana. To nie jest mój kierunek, natomiast ja jestem zdania że albo mówimy „tak” albo „nie”. Choć to co oglądamy mogło by być taką rozgrywką plastyczną, jakkolwiek ludzie, którzy wystawę odwiedzają widzą coś więcej niż rozgrywkę kolorystyczną.

– Wernisaż odbył się 24 marca br., czy można już w jakiś sposób skomentować odbiór prac przez zwiedzających?

– Z tym pytaniem zwróćmy się do pani Katarzyny Kokot, szefowej salonu, osoby mającej na co dzień styczność z odwiedzającymi. Pani Katarzyno, czy pozwoli pani do nas?

– Widzę, że obrazy pozytywnie wpływają na ludzi. Reagują spontanicznie, nawet jeśli przyszli do salonu w innym celu i nie spodziewali się u nas sztuki. Przyciąga ich kolor, emocjonalnie reagują na tę wystawę. Czasem kiedy klienci muszą chwilę poczekać, to tu sobie siadają i potem nie chcą stąd zbyt prędko wyjść, ponieważ czują się tu dobrze. (K. Kokot).

– Z mojego punktu widzenia, tam za drzwiami jest zgiełk i hałas, wchodzimy i najpierw jest strefa przejściowa, a tu jest oaza spokoju.

– Rozwiązanie tutaj tej galerii, to wejście, ten tunel, przez który wchodzimy w inny świat, bardzo mi się podoba. Ludziom się bardzo podoba ta aranżacja, lubią zdjęcia, na którym widać aranżację tego miejsca. Warto też pokazać ten mariaż, że tutaj artysta jest wykonawcą jakiegoś precjoza, a pani Katarzyna sprzedaje przecież kosztowności, wartościowe przedmioty.

– To taka współczesna forma mecenatu.

– Tak. Trafnie pan to ujął.

– Czy ma Pani już dalsze plany wystawiennicze?

– Ta wystawa po zakończeniu ekspozycji w Częstochowie jeszcze gdzieś „w Polskę” pojedzie, ale jeszcze nie wiem do którego salonu Goldenmarku. W przyszłym roku mam natomiast wystawę w Muzeum Częstochowskim, już zadeklarowaną. Bardzo się cieszę .

 – Dziękuję za oprowadzenie po wystawie.

– Dziękuję za uwagę.

Rozmawiał: Maciej Świerzy

 

fot główne: Od lewej dr hab. Magdalena Snarska prof. W. Łuczaj oraz dr K. Sadrak

 

 

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *