Jak powstawała parafia w Sygontce pod Przyrowem


Od parafii do parafii w byłym województwie (287)

Południowo-wschodni skraj dekanatu olsztyńskiego zamyka parafia w Sygontce. Wieś ta znana była już w końcu XVI wieku. Należała wówczas do odległej parafii w Podlesiu (dekanat koniecpolski), oddzielona od niej lasami i bezdrożami. Mimo to dopiero z początkiem XIX wieku znalazła się w korzystniej położonej parafii w Przyrowie. Po II w. św. mieszkańcy skupionych blisko siebie wiosek: Sygontki, Sierakowa, Julianki i Zalesic postanowili jednak walczyć o własną parafię. Okazję ku temu znaleźli w 1951 r. i to na znajdującym się w pobliżu Sygontki dworcu kolejowym w Juliance. Kiedy bowiem po śmierci pierwszego biskupa częstochowskiego Teodora Kubiny jechał do Częstochowy jego następca biskup Zdzisław Goliński, to delegacja z tych wiosek spotkała się właśnie w stojącym na stacji pociągu z nowym pasterzem swojej diecezji. Biskup wyraził wtedy zgodę na odprawianie nabożeństw w Sygontce oraz pozwolił na podjęcie oficjalnych starań u władz państwowych na utworzenie tutaj parafii.
Oczywiście przez ponad 20 lat nie można było uzyskać zgody na powołanie w PRL-u nowej parafii, ale wreszcie jesienią 1971 r. powstał w Sygontce tzw. ośrodek duszpasterski. Prowadzony był przez wikarego z Przyrowa księdza Jana Szczypiora – późniejszego proboszcza w Sygontce (zmarłego w 2005 r.). Kapłan ten rozpoczął swą pracę mając do dyspozycji salę w remizie strażackiej. Następnie adaptował na kaplicę budynek po dawnej szkole. Wreszcie w latach 1984-88 wybudował obszerny kościół i obok niego plebanię, oraz założył cmentarz parafialny. Mogło się tak dziać dzięki decyzji biskupa Stefana Bareły, który w dniu 31 grudnia 1974 roku erygował nowa parafię.
Historię powstania tej parafii przypomina teraz obraz MB Ostrobramskiej umieszczony w ołtarzu kościoła, o której czczenie tutaj prosił wówczas biskup Zdzisław Goliński. Na południowym skraju Sygontki mamy leśniczówkę Ponik ze szpalerem wiekowych dębów. Tutaj też (przy ulicy Gajowych) zaczyna się leśny szlak edukacyjno – przyrodniczy. Ciągnie się on stąd przez najciekawsze fragmenty lasu o nazwie Krasianów aż do Dziadówek pod Janowem. Po drodze napotkamy 15 odpoczynkowych stacji z tablicami opisowymi.
Wspomina już stacja kolejowa w Juliance do końca 2. w. św. nosiła nazwę „Złoty Potok”. Na jej terenie znajduje się opuszczony, lecz nadal okazały dworzec. Neogotycka piętrowa budowla powstała w 1911 r., to znaczy w czasie powstania kolei łączącej Częstochowę z Kielcami. Natomiast widoczną obok wysmukłą ośmioboczną wieżę z ogromnym zbiornikiem wodnym (do szybkiego napełniania tendrów dawnych parowozów) zbudowano w 1929 r. Dzisiaj obydwa te obiekty są już kolei nie potrzebne i straszą zabitymi na głucho drzwiami i oknami – a dla pasażerów nie ma ani jednej ławki do spoczynku. Jednak piętro tego dworca jest nadal zamieszkałe przez kolejowych rencistów, stąd wyremontowano ostatnio solidnie dach tej zabytkowej stacji.
Starsi mieszkańcy Julianki pamiętają zapewne tragedię jaka wydarzyła się tutaj w 1976 r. Otóż na zachód od peronów widoczny jest w głębi czarny krzyż żelazny z małą tabliczką. Ustawiony w 2007 r. na miejscu drewnianego poprzednika upamiętnia miejsce wielkiej katastrofy kolejowej w której zginęło 25 osób, a 79 zostało rannych. Stało się to w nocy z 2 na 3 listopada, gdy pociągami powracało z Zaduszek wielu pasażerów. W wyniku błędów obsługi jednego z tych pociągów (zaśnięcie całej obsługi) doszło do samoczynnego cofnięcia się składu, który mając z górki niczym „widmo” powrócił na stację, gdzie na wolną drogę oczekiwał już następny pociąg. W ten sposób doszło do zderzenia i wielkiego dramatu, który spotęgowała noc, oraz utrudniony dostęp do otoczonego lasem torowiska.
Tekst i zdjęcia –

Andrzej Siwiński

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *