ODDAĆ NIE ODDAĆ


Bój o reprywatyzację trwa i potrwa zapewne jeszcze czas bliżej nieokreślony. Od razu powiem, że osobiście nie jestem zainteresowany majątkowo problemem zwrotu utraconego mienia, które po II wojnie zabierała władza, w imię odwiecznej sprawiedliwości społecznej. Nie mam włości do odzyskania na Wschodzie ani Zachodzie kraju, nie mam pałaców, kamienic, latyfundiów, feudalnych kluczy ani zamków z przyległościami. Co prawda, w 1945 powracająca z Berlina zwycięską falą Armia Czerwona zabrała jednemu z moich stryjów rower, ale nie dałem się z tego powodu ponieść nienawiści. Po pierwsze, stryj złożył ten jednoślad na ołtarzu rodzącego się braterstwa ze Związkiem Radzieckim, po wtóre, otrzymał ponoć za niego bańkę spirytusu, co z pewnością złagodziło żal po stracie. Wszystkie te okoliczności pozwalają mi spojrzeć na problem reprywatyzacji z niejakiego dystansu. “Oddawać czy nie oddawać. A jeśli oddawać, to ile, kiedy i jak?” – to są dylematy, które dzielą nie tylko partie polityczne, ale również społeczeństwo i staną się pewnie przedmiotem kolejnego referendum. Jak sądzę, istota sporu polega na precyzyjnym określeniu, czy zdefiniowaniu komunistycznych przemian, jak wiadomo, dokonanych w towarzystwie radzieckich bagnetów i pod okiem politruków. Czy zakwalifikować to jako totalną kradzież pospolitą, czy jako dziejowy przełom, który stał się faktem? To, czy był wymuszony czy nie staje się w tym momencie sprawą drugorzędną, choć wciąż ważną.
Jeśli była to kradzież dokonana prawem czerwonego kaduka, to sprawa jest prosta. Należy zwrócić i jeszcze grzecznie przeprosić. Wtedy argumenty lewicy, że zabrane nieruchomości były utrzymywane i pielęgnowane przez państwo, czyli z kieszeni na wszystkich, nabierają charakteru groteskowego. Bo to jest tak, jakby złodziej ukradł mi, wspomniany już, rower, a po latach powiedział – “No dobrze, wróciło prawo i ja muszę zwrócić zagrabione. Ale ja ten rower utrzymywałem. Kupowałem nowe smary do łańcucha, wymieniłem pompkę, pielęgnowałem, pardon, pedały. Teraz, jak tak dobrze policzyć, to włożyłem w niego więcej niż był wart, gdym go kradł. A zatem nie ma co oddawać”. Przyznają państwo, że taka argumentacja nie trzyma się kupy. Jeśli jednak potraktujemy powojenne zmiany, jako przełom historyczny, w ramach swoistej radzieckiej okupacji, problem jawi się inaczej. Wtedy jest to niesprawiedliwość dziejowa, ale stało się i już. Historii odkręcić się nie da, bo jak ją zaczniemy konsekwentnie odkręcać, to trzeba by zwracać majątki potomkom powstańców styczniowych, które car zabrał im za walkę o niepodległość. Wtedy też wagi nabiera argument, że wszyscy jedliśmy przez pół wieku te same specjały, jakie zafundowała nam ludowa ojczyzna. A więc, zależnie od tego, jak kto spogląda na historię, tak widzi dzisiejszą praktykę odnośnie reprywatyzacji. Reszta, to już tylko nieuchronne konsekwencje takiego czy innego punktu widzenia.
Podejrzewam, że referendum, jeśli do niego dojdzie, skończy się niedobrze dla byłych właścicieli. Oprócz innych motywacji, zadziała tu choćby siła zbiorowej zawiści. Ale też ewentualne “nie” dla reprywatyzacji postawi nas w niesłychanie kłopotliwym położeniu. Po pierwsze ex – właściciele odwołają się do sądu w Strasburgu, a wiadomo, że już teraz ten sąd jest ostateczną instancją. Po wtóre, z takim bagażem nie wejdziemy do Europy, to znaczy Wspólnoty Europejskiej.
A to jest nie do pomyślenia. Przecież chyba nie na darmo premier Jerzy Buzek śpiewał tak przepięknie hymn Wspólnoty z okazji ostatnich jubileuszowych uroczystości. Na trybunie był chyba w sumie kwartet prominentów, ale premier wyraźnie wyróżniał się urodą głosu i znakomitym frazowaniem. Szkoda, że przy tym nie stepował, ale na początek nie wymagajmy zbyt wiele. Słyszałem nawet ten hymn z polskim tekstem, wykonany w nastrojowej aranżacji. Było tam, m.in., o tym, jak to w nowej Europie wszyscy będą braćmi czy jakoś tak. Znalazłem się pod wrażeniem. Była to jedna z najlepszych, satyrycznych piosenek, jakie ostatnio słyszałem.

ANDRZEJ BŁASZCZYK

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *