Co się komu wydaje czyli co się stało z Polakami


MYŚLENIE NIE BOLI

Jeszcze trwa sielanka wakacyjna, ale niestety, trudno nie zauważać, że już za chwilę wybory. Kampania ruszyła. I co? No po prostu ręce opadają. Słyszałam wywód jednego z posłów PIS, który wyrażał nadzieję, graniczącą z pewnością, że społeczeństwo nie da się nabrać na sztuczki pt. Polska w budowie. Przecież – jego zdaniem – nie ma czym się partia rządząca pochwalić: ani dróg, ani stadionów, ani dworców, benzyna za chwilę po 6 zł, drożyna ogólna, itp. Więc ich pomysł na odwiedziny i rozmowy w domach Polaków to porażka, jak mawia młodzież. Nie chcę dyskutować nad tym, czy to, co mówił w związku z „dokonaniami” rządu, to prawda czy nie. Każdy ma swój rozum i teoretycznie z niego korzysta. Nie o tym teraz.
Dziwi mnie tylko beztroska pana posła i zastanawiam się, czy jego partyjni koledzy też tak postrzegają naszą rzeczywistość. Jeśli tak wypada tylko spytać czy żartują, czy o drogę pytają? Czy naprawdę nie rozumieją, że to, co rząd robi czy czego nie robi, nie ma najmniejszego znaczenia dla – w dalszym ciągu sporej, myślę, że co najmniej 40 procent populacji Polaków? Przecież sam fakt, że jeden czy drugi znany mniej lub bardziej poseł PO wejdzie do mieszkania Przeciętnego Obywatela, da sobie z nim zrobić zdjęcie, poklepie go po plecach i z pełnym zrozumieniem jego trosk wysłucha, potakując w dodatku, ma znaczenie ZASADNICZE. Tylko za posłem drzwi się zatrzasną córka wrzuci zdjęcia na jakiś popularny portal społecznościowy, żona zadzwoni do mamusi a mąż do kolegi z pracy i dumni, szczęśliwi w świadomości, że rząd i partia czuwają, będą głosić jej mądrość i roztropność do końca świata i jeden dzień dłużej. Czy tego drodzy PIS-owcy nie rozumiecie? Już narodowi wytłumaczyły zaprzyjaźnione media, że zawracacie mu nieustannie głowę Bogoojczyźnianymi bzdetami, czepiacie się słówek, jakby nikt z Was nigdy nie skłamał, nie napił się z kumplem, nie wyniósł z zakładu śrubki, muterki czy spinaczy.
No właśnie. Czas pojąć, że tej właśnie grupie społeczeństwa nie mieści się w głowie, że można wypić kielicha bez konieczności „uchlewania się”, rozmawiać bez rzucania „rwami”, nie wynosić z firmy niczego i nie dzwonić z służbowego telefonu do koleżanki w Belgii. Przecież tylko frajerzy tak nie robią. Ważne, co by frajerem nie być i nie dać się wyfrajerować. Właściwie wystarczy sama tego świadomość, nawet jeśli nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Oni tam przecież w telewizji wiedzą lepiej. Wytłumaczą. To po co kombinować, skoro pokazali co i jak. Dlaczego tak jest?
Moja diagnoza ani socjologiczna, ani psychologiczna tylko intuicyjna. Zpsialiśmy. Schamieli. Zrezygnowaliśmy z wartości na rzecz wygody i dobrego samopoczucia. Najgorsze, że odpuścili również Ci, którym tego robić nie wolno… Malutki przykład. Zdjęcie ślubu kościelnego jednej z gwiazdeczek pewnej stacji – ona piękna, on przystojny, i chyba kapłan między nimi. Tak, to on, bo stułą wiąże im dłonie. Spod pachy księdza jeden fotograf, zza pleców drugi, pod nogami jej kolejny, między nimi jeszcze – cyrk czy Sakrament? Wszystko na sprzedaż? Nie rozumiem, nie wiem czy warto zapełniać kościoły ludźmi, którzy zupełnie nie wiedzą, po co tam są… Brakuje kategoryczności, determinacji, brakuje czytelnych zasad. Zdecydowanego pokazania co złe, co dobre. Relatywizowano przez lata dobro i prawdę, dziś zbieramy efekty tych działań. Aborcja? Mój brzuch, moja sprawa! Jestem katolikiem, więc jestem za życiem, czyli za in vitro! Rano minister był super, człowiek honoru. Wieczorem nowy wywalił połowę dowódców, rozwiązano cały pułk, bo nowy minister jest super, super. Ziemia była przekopywana na metr, mówiła drżącym głosem minister, nasi prokuratorzy padali ze zmęczenia przy sekcjach. Po miesiącu okazuje się, że szczątki ludzi, samolotu, ich rzeczy zbierane są, jak grzyby po deszczu a prokuratorów przy sekcjach nie było. Morderca chciał zabić marszałka od owadów!!! Następnego dnia okazuje się, że wcale go tam nie było. Generał kłócił się z kapitanem przed lotem, są nagrania, film. Nie ma potwierdzenia, że się kłócili, nie ma filmu, nagrań… itd., itd., itd. Głupi ten naród czy uśpiony? Czy tkwi w chocholim tańcu przy grillu zaczadzony dymem kiełbasianym wymieszanym z oparami gorzałki…
Pewnie to niesprawiedliwe sądy. Może. Tylko coraz więcej we mnie wątpliwości czy zasłużyli Polacy na wielkość. Czy jeszcze godni są swojego niepodległego państwa skoro tyle w nich pospolitego polactwa, niezdolnego do autonomicznego myślenia, analizy rzeczywistości. Ludzi z wypranymi przez sprostytuowanych dziennikarzy mózgami, przyzwalających na permanentne wyszydzanie Boga, patriotyzmu, Polski. Obojętnych na plucie w twarz, okradanie i gwałt na duszy.
Tak bardzo chciałabym, żeby moje wnuki dorastały w wolnej i bogatej Polsce. Żeby moi synowie nie musieli jeździć do Szkocji czy Belgii żebyśmy mieli węgiel na zimę…
Chcę Polski Bożej, wielkiej duchem, niepodległej i pięknej, bez kłamstw, złodziejstwa, bylejakości. Może za dużo wymagam…

ANNA DĄBROWSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *