Restrukturyzacja. Redukcja. Likwidacja.


CO SIĘ DZIEJE W SZPITALACH NA PARKITCE I TYSIĄCLECIU.

1 marca 2010 roku nastąpiła fuzja dwóch wojewódzkich szpitali w Częstochowie – Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego na Parkitce i Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego na Tysiącleciu. Jej sprawca, dyrektor Kazimierz Pankiewicz zapowiadał, że połączenie placówek jest dla dobra mieszkańców i zapewni poprawę standardów leczenia. Fuzja miałaby być też remedium na wyjście z kryzysu finansowego obu lecznic. Rzeczywistość jest jednak zgoła inna.

Rozmawiamy ze Zbigniewem Strzelczakiem, częstochowskim radnym, wiceprzewodniczącym Komisji Zdrowia Rady Miasta, zastępcą ordynatora oddziału położniczego w szpitalu wojewódzkim na Parkitce.

W ubiegłym tygodniu odwiedził Pan marszałka województwa śląskiego Adama Matusiewicza, by przedstawić stanowisko Rady Społecznej Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego.
– U marszałka było kilka osób, były dyrektor szpital na Tysiącleciu Krzysztof Adamkiewicz, radny wojewódzki Artur Warzocha, przedstawicielki związków zawodowych Karina Blumberg i dr Grażyna Cebula-Kubat.

Co Państwa niepokoi?
– Kolejne rewolucyjne plany dyrektora Pankiewicza. Chce on przenieść oddział ginekologiczno-położniczy ze szpitala na Parkitce do szpitala przy ul. PCK. A w wolne miejsce utworzyć onkologię.

To złe posunięcie?
– Połączenie obu szpitali miało na celu restrukturyzację lecznic i poprawę sytuacji finansowej. Głównym założeniem było podzielenie ról. Szpital na Parkitce miał być lecznicą zabiegową, wyposażoną w nowoczesny sprzęt do leczenia i diagnostyki, natomiast placówce na Tysiącleciu dyrektor przypisał funkcję szpitala niezabiegowego, zapewniającego opiekę długoterminową.

A zatem, co jest niepokojącego w nowym pomyśle dyrektora Pankiewicza?
– Tysiąclecie się wycisza i nagle tam gdzie nie będzie nic przenosi się z Parkitki cały pion pediatryczny, czyli ginekologię, położnictwo, patologię noworodka i OIOM dla dzieci. To niesie wiele poważnych zagrożeń.

Jakich?
– System ginekologiczno-położniczy funkcjonujący aktualnie na Parkitce zapewnia pacjentkom szybką i bezpieczną pomoc. Jako oddział o drugim stopniu referencyjności prowadzi ciąże wysokiej troski – zagrożone i wcześniacze – wymagające współistnienia oddziału patologii noworodka. Rocznie odbywa się tu ponad tysiąc porodów z patologii ciąży, zupełnie innych niż fizjologicznych. Wcześniaki o wadze 600, 800, 1000 gramów przeżywają dzięki sprawdzonej machinie opieki. Pomył dyrektora przewiduje, że w przypadku powikłań noworodki będą jeździć erkami z Tysiąclecia na Parkitkę. Nie muszę wyjaśniać, czym to grozi. Takie rozwiązanie może dzieci kosztować życie. To cofnięcie dramatyczne, plan sprzeczny z polityką prorodzinną.

Dyrektor zapewniał, że połączenie szpitali i ich restrukturyzacja to najlepsze rozwiązanie.
– W wykonaniu pana dyrektora Pankiewicza budzi wiele obaw, gdyż jest to zamykanie oddziałów i likwidacja łóżek oraz redukcja poradni specjalistycznych. W szpitalach połączono okulistykę, nefrologię, ortopedię. I jaki jest efekt? Wcześniej na oddziale nefrologicznym na Parkitce mieliśmy 26 łóżek, tyleż samo na Tysiącleciu. Po fuzji pozostało 26. Tak samo stało się z okulistyką. 25 łóżek plus 25 łóżek po zespoleniu dało 25 łóżek.
Negatywny efekt fuzji widać na przykładzie zredukowanych poradni. Na wizytę do niektórych specjalistów, w tym kardiologa, czeka się dwa lata. W tej sytuacji można siedemnaście razy umrzeć.
To nie jest restrukturyzacja, ale likwidacja. A teraz podobny scenariusz dyrektor rozpisał dla pediatrii, ginekologii, położnictwa i jedynego oddziału patologii ciąży w Częstochowie. Na Tysiącleciu jest tylko oddział ginekologiczno-położniczy. Po przeniesieniu patologii ciąży w Częstochowie po prostu zniknie.

Dlaczego Pan tak sądzi?
– Szpital na Tysiącleciu jest placówką niezabiegową z ograniczonym zakresem diagnostyki. Laboratorium wykonuje tylko podstawowe badania morfologiczne. Nie ma i nie planuje się utworzenia tam pracowni histopatologiczne, koniecznej przy operacjach ginekologicznych z podejrzeniem nowotworowym, podczas których wykonuje się badania śródoperacyjnych. Brak pracowni narazi pacjentki na kolejne zbiegi. W praktyce wyglądałoby to tak: robimy operację, zamykamy i ponownie, gdy za trzy tygodnie przyjdzie wynik zły, otwieramy i kontynuujemy zabieg.
Na ginekologii i patologii ciąży prowadzimy pacjentki z nadciśnieniami, niewydolnością nerek, chorobami serca, gestozami, cholestozami (niewydolność wątroby w ciąży). Brak możliwości szybkiej diagnostyki uniemożliwi sprawne i bezpieczne prowadzenie oddziału patologii ciąży. Wożenie krwi karetką z Tysiąclecia na Parkitkę, to pomysł kompletnie nieracjonalny, zwłaszcza, że często są nagłe przypadki, wymagające natychmiastowej analizy medycznej. Na kursowanie od szpitala do szpitala skazane będą też pacjentki w ciąży, które doznały kontuzji w wypadku komunikacyjnym.
Nie bez znaczenia jest obecność SOR i Stacji Krwiodawstwa na Parkitce. Ustawa o oddziałach ratunkowych mówi, że ginekologia i położnictwo muszą być bezpośrednio przy tych oddziałach. Dotyczy to również oddziałów urazów wielonarządowych i chirurgii, które muszą funkcjonować w ścisłej kooperacji z ginekologią. Nefrolog, kardiolog, gastrolog, chirurg często mają konsultacje przy stole operacyjnym w celu ratowania zdrowia i życia pacjentki.

To wszystko brzmi bardzo groźnie.
– Niestety, dla ginekologii i patologii ciąży brak Oddziału Intensywnej Opieki Medycznej, pracowni diagnostycznych, szybkich konsultacji medycznych z lekarzami innych specjalności będzie skutkowało stałym narażeniem życia pacjentek i ich dzieci, może prowadzić nawet do ich zgonów. Można się sprzeczać, o to kto weźmie wówczas za to odpowiedzialność: Marszałek jako właściciel szpitala, dyrektor, ale to i tak nie zwróci zdrowia czy życia ludzkiego. A dodatkowo, co jest kuriozalne, położnictwo i oddział noworodków będzie przedzielać interna.

To raczej niebezpieczny pomysł, na internie leżą chorzy na przeróżne schorzenia, często groźne dla maluchów.
– Nie chcę nawet tego komentować.

Pomysł tym bardziej nieracjonalny i niezdrowy, bo wszyscy wiemy w jakim stanie technicznym jest szpital na Tysiącleciu.
– Tak, jest grzyb i będzie grzyb. I żaden remont nie wyeliminuje tego na stałe. Tworzenie w takim miejscu molochu bez zaplecza, gdzie ma odbywać się trzy tysiące porodów, ponad tysiąc operacji i kilka tysięcy krótkich zabiegów jest niebezpieczne i stwarza zagrożenie epidemiologiczne. A muszę dodać, że województwo śląskie ma największą śmiertelność noworodków w Polsce. Do tej pory nasz ośrodek, jako jeden z trzech, miał najlepsze wyniki i najniższą śmiertelność.

I jaka była reakcja marszałka Adama Matusiewicza na Państwa argumenty?
– Za dwa tygodnie mamy ponowne spotkanie z marszałkiem. Ma się przyjrzeć sprawie.

Na jakim etapie jest realizacja innowacyjnego pomysłu dyrektora Pankiewicza?
– Jeśli chodzi o położnictwo Rada Społeczna zatwierdziła plan inwestycyjny, gdzie na remont ginekologii na Tysiącleciu przeznaczono cztery miliony złotych. Pieniądze ma przekazać Urząd Marszałkowski.

Ile ma kosztować innowacja dyrektora Pankiewicza?
– Tylko koszt przeniesienia ginekologii to cztery miliony, a patologii noworodka szacuje się na osiem milionów złotych. Po co zatem te wydatki, kiedy oddziały doskonale działają na Parkitce?

Właśnie, po co?
– Bo dyrektor Pankiewicz jest onkologiem i ma fobie, że my w Częstochowie wszyscy musimy umrzeć na nowotwory. Zatem wszystkie łóżka potrzebuje na onkologię, hematologię, radioterapię, czyli powiększanie swojego imperium onkologicznego. Nie patrząc na dobro społeczeństwa. A położnictwo produkuje mu dodatkowo pacjentów, co mu sprawia kłopot.

Hematologia powstanie na Parkitce?
– Takie jest zamierzenie dyrektora Pankiewicza. Dla wielu kontrowersyjne, ale broń Boże, nie jesteśmy przeciwni, by taki oddział był w naszym regionie. Miał być w szpitalu w Blachowni, przekazano tam nawet środki i przygotowano miejsce, ale nie podpisano kontraktu i od półtora roku pomieszczenia stoją puste. Teraz na Parkitce za duże miliony remontuje się sale na potrzeby oddziału hematologii. Kolejna abstrakcja, bo nie ma u nas lekarzy hematologów i zamknięta została nawet poradnia hematologiczna.

Czyli oddział widmo?
– Niestety, następna widmo-wizja dyrektora. Poza tym, po co oddział niezabiegowy na siłę tworzy się na Partkice zamiast na Tysiącleciu, gdzie są wolne miejsca, choćby po okulistyce. Niepotrzebnie generuje się koszty, bo tak postanowił dyrektor.

Jednakże rozbudowa onkologii chyba ma sens. Choroby onkologiczne są bardzo powszechne.
– Tak, ale rozwój tego lecznictwa nie powinien być kosztem innych, również ważnych działów medycyny. Łóżka możemy uzyskać tanio i rozsądnie. Mamy na Parkitce Centrum Onkologii, które pierwotnie było zaplanowane z bazą łóżkową. Nie zrobiono tego z braku finansowych i dzisiaj pacjent z onkologii na diagnostykę i naświetlania przemieszcza się przez korytarze z przeciągami. Czy nie lepiej byłoby rozbudować w górę Centrum? Za dwa miliony złotych a uzyska się miejsce dla 30 łóżek i skróciłoby się drogę pacjentom.

Czy takie sugestie usłyszał Pan dyrektor?
– Mnóstwo razy. I od lekarzy, i od związków zawodowych. Dyrektor prezentuje jednak postawę: jak raz podejmę decyzję, to koniec.
Związki wystosowały moc pism, ale bezskutecznie Do poprzedniego marszałka – Bogusława Śmigielskiego związki wystąpiły w ubiegłym roku w lipcu o wotum nieufności dla dyrektora Pankiewicza. Pan marszałek nie zwrócił na to nawet uwagi.

Odnoszę wrażenie, że dyrektor Pankiewicz szpital wojewódzki traktuje jak prywatny folwark?
– Na to wygląda. Ma dwa najważniejsze szpitale w Częstochowie i tworzy swoje imperium. Na zasadzie: kogo nie lubi, co mu się nie podoba, to idzie na Tysiąclecie, do tego gorszego szpitala

Tej nie kocha, tej nie lubi, tej nie pocałuje…
…a temu kogo lubi, chusteczkę podaruje. Myśli, że jako władca szpitala będzie miał pod sobą całe centrum onkologiczne z bogactwem doktorów, wykonawców, którymi będzie kierował.

Dyrektor Pankiewicz, to osoba nietykalna, wyrocznia w sprawach medycznych?
– W Platformie Obywatelskiej jest nienaruszalny. Rozmawialiśmy z wysoko postawionymi osobami w strukturach PO w Częstochowie, ale usłyszałem tylko, że dyrektor Pankiewicz ma wolną rękę do zarządzania tym szpitalem.

Czy jednak działania dyrektora są takie złe? Mówi się przecież o uzyskanych już oszczędnościach.
– To tylko pozory. Nieprawdą jest, że szpital wychodzi na prostą, bo zmniejszył, jak mówił wicemarszałek Mariusz Kleszczewski, zadłużenie o 12 milionów, i teraz wynosi ono 30 milionów. Marszałek zapomniał dodać, że jest to dług wymagalny. Prawda jest taka, że szpital ma 105 milionów zadłużenia, dyrektor zmniejszył zadłużenie o 12 milionów, bo podpisując układ ratalny z ZUS-em przesunął z pieniądze z wymagalnych na niewymagalne. I tak wygląda wychodzenie na prostą.

Czy były redukcje pracowników?
– Nie jestem zwolennikiem zwalnia ludzi, ale szum o zmniejszenie administracji po połączeniu był czczym gadaniem. Nic w tym kierunku dyrektor nie zrobił. Administracja jest przenoszona na Parkitkę, a jedyna biblioteka, tak często potrzebna lekarzom, idzie do piwnic na Tysiąclecie. Tu też na nic zdały się prośby lekarzy.
I efekt połączenia jest taki, że do października br., szpital zadłuży się o nowe 28 milionów złotych, gdyż miesięcznie generuje 3 milionów długu. Zadłużenie od czasu do czasu zmniejszają umorzenia pożyczek przez marszałka. To są te sukcesy ekonomiczne – gest marszałka, by ratować szpital przed całkowitym zatopieniem. Do wyborów musi być pięknie, ale to kiedyś wybuchnie. Pomysły dyrektora biją w bezpieczeństwo częstochowian. Nie dość, że straciliśmy województwo, wiele instytucji, to teraz zabiera się nam szpitalnictwo. Jak znikną dobre ośrodki, do czego zmierza dyrektor Pankiewicz, będziemy musieli jeździć na leczenie na Śląsk, do Łodzi, Krakowa, Warszawy.

Dziękuję za rozmowę

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *