NAUKA I KWILENIE HARFY


Kontra w centrum – ANDRZEJ BŁASZCZYK

Wszystko to, panie, chemia i nic ponadto. Tak samo powie ciężko ranny z miłości osobnik z tzw. złamanym sercem, jak i ciężko poraniony pijak z kilkudniowym poalkoholowym katzem. Jeśli, oczywiście, czyta z dostateczną dokładnością różne odkrycia ze świata nauki medycznej, pojawiające się gęsto w czasopismach, na antenach radia i telewizji, odkrycia którymi jesteśmy bombardowani na co dzień. Wielka miłość zaczyna się od odpowiedniego działania feromonów, nasz organizm wysyła zestaw sygnałów do osobnika płci odmiennej, a potem już mechanicznie powstaje zespół zachowań polegający na wygrywaniu nocnych serenad pod balkonem wybranki, wzdychania i gorączka miłosna. Wszystko to można zanalizować, przestudiować i rozpisać na wykresy. Jeśli dodatkowo niefortunny amant pozbawiony wzajemności popadnie w depresję i przyjmie parę flaszek, pogłębia stan melancholii, bowiem organizm produkuje różne czynniki powodujące takie, a nie inne reakcje, do płatów czołowych przedostają się odpowiednie sygnały i zachowujemy się tak a nie inaczej.
Coś jak pawian, który dostaje banana. Współczesna nauka, niezliczone laboratoria, ogromna rzesza naukowców – badaczy otwiera przed nami nowe obszary, a jednocześnie odzierają nas z tajemnicy, metafizyki, tudzież aury romantyzmu.
Mapy ludzkiego organizmu, łańcuchy genetyczne, mechanizmy zachowań są określane z coraz to większą precyzją. W dodatku nienajmniejszą rolę odgrywa walka o pieniądze w całym tym kontrolowanym chaosie. Jednego dnia posiadacze serca dowiadują się, że najlepszym antidotum na przypadłości typu zawał jest flaszka wytrawnego wina. Ale już następnego dnia kolejna grupa ekspertów od kardiologii stwierdza naukowo, że na zdrowe serce nie ma jak piwo. Jest też grupa badaczy, która wynosi zbawienne walory antyzawałowe dobrej gorzałki. Oczywiście przypuszczenie, że za zwolennikami odpowiednich (stricte naukowych) teorii stoją pieniądze przemysłu winiarskiego, browarów albo gorzelni, byłoby przykładem ciemnoty umysłu, zacofania i cynicznego spojrzenia na rzeczywistość. Najlepiej iść na kompromis, tzn. napić się wina, poprawić piwem i zakończyć setką czystej. W ten sposób nikogo nie urazimy, a serce będziemy mieli jak dzwon. Ostatnio, szczególnie latem, trwa nagonka na Słońce. Ta pożyteczna skądinąd gwiazda, która świeci nam od iluś milionów lat została ostatnio zdemaskowana jako przyczyna chorób skórnych i nowotworowych w przypadku opalania. Jeśli nie zastosujemy kremów ochronnych produkowanych przez renomowane koncerny, najlepiej całe lato przesiedzieć w piwnicy. Mamy też 1000 i jedną receptę na odchudzanie. Wszystkie przepisy są wygodne, komfortowe, cudowne w działaniu. Żaden nie zawiera stwierdzenia, że aby zrzucić nadwagę należy zacisnąć zęby i nie jeść. Ale to normalne. Tak jak w polityce. Nikt jeszcze nie zbił kapitału na mówieniu i propagowaniu prawdy. Wartość tych gazetowych recept ma podobny stopień wiarygodności, jak nobliwy statysta przebrany za lekarza w reklamowym spocie na temat pasty do zębów albo proszku do prania mózgów. Jeśli więc, młody przyjacielu, wiedziony uczuciem, skradasz się w upalną lipcową noc pod okno wybranki. Jeśli chcesz jej zaśpiewać miłosną pieśń, wtórując sobie na gitarze albo kwiląc na harfie, podejdź do zagadnienia naukowo. Zanalizuj mechanizm, który każe ci tam iść i narażać się na spotkanie z jej ojcem, policjantem i byłym zapaśnikiem, wrogo nastawionym do wszystkich gatunków muzyki o trzeciej nad ranem. Pomyśl o działaniu męskiego hormonu, zwanego testosteronem, który wiedzie cię na manowce, sprawdź swój współczynnik PH w ustach, a nawet kup wcześniej jakiś lek na przerost prostaty, jeśli myślisz perspektywicznie. Bowiem wszystko to chemia, a także, przy okazji, duże pieniądze.
Dan. 22.07.2002

ANDRZEJ BŁASZCZYK

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *