Kajetan Kupiec, Tauron Włókniarz Częstochowa: „Zdajemy sobie sprawę z wysiłku, jaki musimy wykonać, żeby zdobyć brąz”


Tauron Włókniarz Częstochowa został pokonany w starciu otwierającym rywalizację o brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Polski w sezonie 2023 w Toruniu przez For Nature Solutions KS Apator Toruń 40:50. W „lwim” obozie wierzą w odrobienie dziesięciopunktowej straty w rewanżu, do którego dojdzie już w sobotę (23 września) na „Arenie zielona-energia.com”. Przyznawał to w rozmowie z nami młodzieżowiec częstochowskiej ekipy, Kajetan Kupiec.

Spotkanie w Toruniu, które odbyło się 17 września, lepiej układało się najpierw dla gości, którzy po pierwszej serii prowadzili 13:11. Jednak po piątym wyścigu inicjatywę w potyczce przejęli miejscowi. Częstochowianie nie odpuszczali i gonili niemal przez całe zawody przeciwników z grodu Kopernika. Ostatecznie Żużlowcy Apatora przysłowiową kropkę nad „i” postawili w czternastym wyścigu, wygrywając 5:1. W całym spotkaniu zaś było 46:38 na rzecz gospodarzy. – W niedzielę zabrakło nam przede wszystkim szczęścia. Towarzyszył nam pech. Uważam, że szczęście jest bardzo potrzebne do wygrywania w żużlu. Przez sporą część meczu towarzyszyły nam wszelkiego rodzaju upadki czy defekty. Myślę, że to był główny problem do tego, aby osiągnąć odpowiedni wynik. Nie ma co zrzucać wszystkiego na tor za nasze niepowodzenie. Do tego wszystkiego dochodziły nasze błędy. Całość złożyło się na naszą przegraną dziesięcioma punktami – mówił Kajetan Kupiec.

Zdaniem niespełna 18-latka dziesięć punktów to dużo czy mało do zniwelowania w drugim pojedynku? – To już jest jakaś pula do odrobienia. Wierzę jednakże w to, że damy radę temu podołać. Jesteśmy w stanie tego dokonać. Jeżeli nadchodzące dni przepracujemy ciężko, jako cała drużyna, to z pewnością będzie nas stać na podjęcie walki. Jest to możliwe – odpowiedział zawodnik.

W sezonie 2022, w batalii o najniższy stopień podium PGE Ekstraligi, podobnie jak i w obecnym, mierzyły się ze sobą ekipy z Torunia i Częstochowy. Po pierwszym meczu w kujawsko-pomorskim w korzystniejszej sytuacji również były „Anioły”. Jednakże w rewanżu pod Jasną Górą „Lwy” odegrały się swoim rywalom, wygrywając aż 59:31. Tym samym brązowe krążki DMP zawisły na szyjach jeźdźców Włókniarza. – Zgadza się. Historia lubi staczać koło. Tak więc mam nadzieję, że w tym roku będzie podobnie. Że „odkujemy” się na swoim domowym torze. Uważam, że powinniśmy to zrobić, wszak to jest nasz obiekt. Mamy nadzieję, że będzie on wyglądał tak, aby nam sprzyjał. Żeby od początku spotkania nam pasował. Żebyśmy od razu mogli odrabiać tę stratę, a potem zyskiwali przewagę – kontynuował młody jeździec.

W minione niedzielne popołudnie Kajtek dla swojej drużyny wywalczył 5 „oczek”. Był to jeden z jego najlepszych indywidualnych występów, jeśli chodzi o tegoroczną edycję najwyższej ligowej klasy rozgrywkowej. – Co do jazdy indywidualnej byłem zadowolony. W tej kwestii mam za sobą dobry mecz. Było dość sporo walki, zwłaszcza w moim pierwszym biegu. Nie ukrywam jednak, że rezultat całego pojedynku psuł mi niestety nieco humoru. Zdajemy sobie sprawę z wysiłku, jaki musimy wykonać, żeby te brązowe medale zawisły na naszych szyjach. Jako cała drużyna musimy ciężko pracować. Tym bardziej, że mamy dużą stratę z pierwszego meczu, którą musimy odrobić – stwierdził wychowanek szkółki Janusza Kołodzieja.

Zapytaliśmy także juniora „Biało-Zielonych” o drugi wyścig zawodów, w którym chwilami toczył dość zażartą walkę o pierwsze miejsce z Mateuszem Affeltem. Czy według Kupca nie dochodziło wówczas do zbyt ostrych bojów? – Nie. Była to zwyczajna sytuacja torowa. Taki jest żużel. Trzeba tutaj włożyć w to odwagi. Myślę, że tego typu sytuacje często zdarzają na co dzień w tym sporcie – dodał nasz rozmówca.

Niejednokrotnie można było odnieść wrażenie, że trakcie zasadniczej fazy sezonu PGEE A. D. 2023, wielokrotnie toruńska nawierzchnia mogła sprawiać sporo kłopotów teamom przyjezdnym. Poprosiliśmy jeźdźca rodem z Tarnowa o ocenę odnośnie przygotowania „owalu” na „Moto Arenie” z dnia 17 września. – Muszę przyznać, że odkąd tutaj jeździłem – w tym roku – w niedzielę był najlepiej przygotowany tor. Nie było jakichś wielkich kolein. Nie sprawiał w zasadzie trudności podczas jazdy. Myślę, że miejscowy toromistrz włożył więcej pracy, aniżeli wtedy, gdy byliśmy w Toruniu poprzednim razem. W tamtym czasie ten tor bardzo się rozwalał. Było dużo kolein i dziur. Tym razem jechało się o wiele przyjemniej. Był dobry tor do jazdy. Było w miarę sporo walki, jak i wyprzedzania. Nie mogliśmy więc, jako zawodnicy, na tor narzekać – zakończył żużlowiec.

Norbert Giżyński

Foto. Grzegorz Przygodziński

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *