Polna mogiła pod Borownem


Gdy natrafiłem, w zaoranym polu pod Borownem, na osłonięty zdziczałą akacją żelazny krzyż zauważyłem, że na jego pionowej belce zachowały się jeszcze resztki jakiegoś napisu. Wykuty w mocno skorodowanym elemencie krzyża, który trzyma się jeszcze na resztkach ceglano – kamiennego postumentu (na zdjęciu) nie pozwala już na odczytanie jego treści. Przy użyciu kredy (by uzyskać tło) bardziej odgadłem, niż odczytałem treść jakby nagrobnego epitafium: “..Ewa Kozłowska …fundowała…pamięci zabitego..1827”. Później dowiedziałem się w Borownie, że krzyż ten upamiętnia miejsce bardzo dawnej, bratobójczej zbrodni. I nic poza tym.

Gdy natrafiłem, w zaoranym polu pod Borownem, na osłonięty zdziczałą akacją żelazny krzyż zauważyłem, że na jego pionowej belce zachowały się jeszcze resztki jakiegoś napisu. Wykuty w mocno skorodowanym elemencie krzyża, który trzyma się jeszcze na resztkach ceglano – kamiennego postumentu (na zdjęciu) nie pozwala już na odczytanie jego treści. Przy użyciu kredy (by uzyskać tło) bardziej odgadłem, niż odczytałem treść jakby nagrobnego epitafium: “..Ewa Kozłowska …fundowała…pamięci zabitego..1827”. Później dowiedziałem się w Borownie, że krzyż ten upamiętnia miejsce bardzo dawnej, bratobójczej zbrodni. I nic poza tym.
Aż, przy wertowaniu archiwalnych roczników dziennika “Goniec Częstochowski” natrafiłem w gazecie z dnia 24 marca 1915 r. na następującą relację: “…we wsi Borowno przy drodze wiodącej do Kruszyny stoi pomnik z cegieł zwietrzałych już ze starości. Pomnik ten wieńczy krzyż żelazny i związany jest z następującym podaniem. Było dwóch braci, synów bardzo zamożnego gospodarza. Po jego zgonie między braćmi wciąż wynikały swary o podział ojcowizny, które zakończyły się tragicznie. Pewnego dnia gdy młodszy pognał konie na pastwisko, podbiegł ku niemu starszy i rzucił kamieniem z taką siłą, iż ten padł krwią zalany i skonał na miejscu. Bratobójca uciekł do lasu, później wrócił do domu – tak się jednak popełnioną zbrodnią przejął, iż wkrótce zmarł zażywszy trucizny. Matka pochowała obu przy drodze i postawiła im pomnik opłakując ich rzewnymi łzami…”
Tak więc, istnieje prawdopodobieństwo, iż jest to faktycznie dawna, polna mogiła, może nadal kryjąca ludzkie szczątki, które osłania -chyba nigdy nie naprawiany – “umierający” już krzyż. Z miejsca tego – gdzie ukryty jest ten nikomu nie znany już świątek (po za właścicielem gruntu na którym stoi i zawadza mu przy pracach polowych) – jest doskonale widoczny cmentarz parafialny. Położony na lekkim stoku ma świetnie wyeksponowane dwa grobowce dawnych dziedziców. Zaznaczone wysokimi nagrobkami pozwalają zadumać się nie tylko na szczątkami kilku pokoleń dwóch rodzin, ale także poznać miejsca pochówku wspaniałych artystów. Widoczny na zdjęciu grobowiec należy bowiem do Wereszczyńskich – niegdysiejszych właścicieli pobliskiego Kościelca. Spoczywa w nim także Wanda Wereszczyńska (1910-1978), wybitna częstochowska malarka. Na ścianie kamienicy przy Dąbrowskiego nr 15 w Częstochowie znajduje się pamiątkowa tablica poświęcona tej artystce (z jej wizerunkiem). Drugi grobowiec wymaga dłuższego opisu, który przedstawię za tydzień .

ANDRZEJ SIWIŃSKI

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *