„Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”


28 września br. Region
Częstochowski NSZZ
„Solidarność” świętował 33.
rocznicę swego powstania. 28
września 1980 roku w
mieszkaniu inż. Wójcika, przy
ul. Dąbrowskiego 15, doszło do
spotkania przedstawicieli
ośmiu częstochowskich zakładów
pracy i powołania Zarządu
Regionu.

Z tej okazji w sali widowiskowej Młodzieżowego Domu Kultury,
przy ul. Łukasińskiego 50/68 w Częstochowie, odbyła się
uroczystość, wzbogacona koncertem „A źródło wciąż bije…” –
przedstawienie zaprezentowali uczniowie wrocławskiego Liceum.
Wśród gości obecni byli, między innymi, Piotr Duda,
przewodniczący Komisji Krajowej; posłowie Prawa i
Sprawiedliwości – Jadwiga Wiśniewska i Szymon Giżyński, poseł
SLD Marek Balt, prezydent Częstochowy Krzysztof Matyjaszczyk
oraz członkowie „Solidarności” i ich rodziny. Obecnych powitał
przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Częstochowie – Mirosław
Kowalik.
Dzień później w intencji Ojczyzny i Regionu w kościele pw.
Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej związkowcy modlili się
podczas Mszy św., którą odprawił proboszcz parafii ks. Ryszarda
Umańskiego, kapelan częstochowskiej „Solidarności”. W
Eucharystii uczestniczył też przedstawiciele środowiska Prawa i
Sprawiedliwości z posłem Szymonem Giżyńskim.

Pierwsze Prezydium Zarządu RKZ tworzyli: przewodniczący –
Zdzisław Bojarski (MPK), pierwszy zastępca przewodniczącego –
Antoni Tajer (Huta), drugi zastępca – Wojciech Więckowski
(Polgal), trzeci zastępca – Zbigniew Kwaśniewski (PKS),
sekretarz – Andrzej Bożek (Transbud), pierwszy skarbnik – Janusz
Brzeziński (Huta), drugi skarbnik – Henryk Dyiński ( Transbud)
oraz członkowie – Wiesław Czarnecki (Melodia), Eugeniusz Matras
(Instal), Romuald Worwąg (Huta), Teresa Brzezińska (służba
zdrowia), Zbigniew Kokot (Huta), Jan Łaszyk ( PKS), Jerzy Sipa
(Melodia) i Tadeusz Strączyński (PKS).
UG

Rozmawiamy ze Zdzisławem Bojarskim, pierwszym przewodniczącym
Prezydium Zarządu „Solidarności” Regionalnego Komitetu
Założycielskiego w 1980 roku. Dzisiaj na rencie.

Mijają 33 lata od chwili powstania „Solidarności”.
Przeżywaliście Państwo chwile bardzo trudne, ale i pełne chwały.
Jak z perspektywy ocenia Pan obecną Polskę?
– Dzisiaj prawdziwej Polski jeszcze nie ma. Ludzie, którzy po
nas nastali nie spełnili żadnych naszych oczekiwań. I to jest
najbardziej bolesne, bo nasuwa się smutna refleksja, o której
rozmawialiśmy podczas uroczystości z Wiesławem Czarneckim,
również członkiem komitetu założycielskiego „Solidarności”, że
tak nie może być, że znowu, choć chcemy spokoju, trzeba coś z
naszym krajem zrobić. I póki mi sił jeszcze starczy będę walczył
o dobro naszej ojczyzny.

Jak Pan wspomina zryw ludzi w 80. roku?
– Najważniejszym dla mnie było przerwanie absurdów, jakie
ówczesna władza tworzyła. Ale i dzisiejszy rząd też te absurdy
tworzy. Nie ma żadnej lekcji z historii. Wszystkie narody, które
toczyły wojny, wyciągają wnioski z historii. My, Polacy tego nie
potrafimy.

Z czego to wynika?
– To oczywiste. Dlaczego Mojżesz przez 40 lat wyprowadzał Żydów
z egipskiej niewoli? Nie dlatego, że nie znał drogi do kanału,
tylko dlatego, żeby przynajmniej dwa pokolenia niewolników
wymarły, a trzecie obudziło się wolne.

Czyli jeszcze musimy poczekać?
– Chyba tak. Ludzie się jeszcze boją, choć nie wiem czego. W
tamtych czasach też się baliśmy, ale nasza determinacja pchała
nas do działania, wiedzieliśmy, że nie mamy innego wyjścia.
Pamiętam, jak 18 sierpnia 1980 roku pod MPK podstawiłem
trzydzieści autobusów – wtedy w Częstochowie o strajkach na
Wybrzeżu jeszcze nie było słychać. Dla dyrekcji MPK mój czyn był
szokiem i następnego dnia wzywano mnie na dywanik. Była to z
mojej strony jakaś odwaga, może i brak rozsądku, ale nie szło
żyć na kolanach.

Czego podczas strajku najbardziej się baliście?
– Strach nas nie dotyczył. Była jedynie obawa, o to, co będzie z
nami, ale widzieliśmy siłę w narodzie.

Co dzisiaj najbardziej boli?
– To, że władza, która mianuje się być władzą z naszych kręgów,
nie ma poparcia. W 1982 roku na spotkaniu we Wrocławiu, gdzie
ludzie „Solidarności” rozdawali sobie stanowiska w rządzie,
mówiłem: ludzie o czym mówicie? Gdzie macie konstytucję, prawo?
By pełnić władze, trzeba mieć wszystko, z chwilą przejęcia
władzy trzeba to, co było złe – wyrzucić. Ale mało kto rozumiał
moje słowa. W 1989 roku rozmawiałem z Lechem Wałęsą, ostrzegałem
go, by nie lekceważył komuny, bo największym błędem w walce jest
lekceważenie przeciwnika, ale on stwierdził, że nam nie mogą nic
zrobić, bo nas jest 10 milionów. Powiedziałem: Lechu, nas jest
kilkuset szaleńców, którzy się porwali jak z motyką na słońce. I
czas pokazał, że miałem rację.

Będzie lepiej?
– Nie widzę szansy na poprawę, ludzie władzy myślą jedynie o
sobie.

Ale dzisiejsza uroczystość daje jakąś nadzieję?
– Daje nadzieję i budzi optymizm, bo widzę zaangażowanie
młodzieży. Serce człowiekowi rośnie, gdy widzi, że młodzi ludzie
nie zapominają. Edukacja młodzieży, to najwłaściwszy kierunek.
Póki my żyjemy powinniśmy docierać do szkół, by przypominać
tamte czasy, bo ta obecna władza tej historii przypominać nie
będzie. Ona się jej boi.

Kogo z lat walki wspomina Pan najcieplej?
– Ma pewno Ryśka Delczyka, który również wywodził się z MPK, i
który bardzo wspierał mnie oraz Waldka Soboraka. Byli to ludzie
z duszą, wiedzieli czego chcą.

Dziękuję za rozmowę.
URSZULA GIŻYŃSKA

Rozmowa z Aleksandrem Przygodzińskim, legendą częstochowskiej
„Solidarności”

Panie Aleksandrze 33 lata temu był Pan w centrum działań. Jak
Pan wspomina moment utworzenia „Solidarności” w naszym mieście?
– Bardzo dobrze. To był wspaniały zryw. Nie wiedzieliśmy jak
było w innych miastach, ale ta nasza garstka ludzi – około stu
osób, przedstawicieli częstochowskich zakładów – którzy
zawiązywali „Solidarność”, to byli ludzie czynu. W zakładach
pracy coś wcześniej się już tworzyło – w Hucie to było w
sierpniu, w MPK na początku września, ale w Częstochowie od 28
września 1980 roku liczymy powstanie „Solidarności” całego
regionu.

Jakie zakłady weszły do Zarządu Regionu?
– Było to osiem przedsiębiorstw: MPK, Huta, Transbud, Instal,
Polgal, PKS towarowy, PKS Osobowy, Zakłady Muzyczne „Melodia” i
Służba Zdrowia. Do Zarządu weszło 15 osób, sześciu już nie ma
między nami. Odeszli.

Ta ówczesna radość, nadzieja i optymizm przyniosły odrodzenie
Polski? Oczekiwania spełniły się?
– Dzisiaj, niestety, nastał marazm. Nie tylko dotyczy to
Związku, ale całego kraju. Każdy sobie markę skrobie, każdy chce
być kimś, a pozostali mają służyć. To trzeba zmienić, tak jak
uczyniliśmy to w 80. roku w Częstochowie. Zmieniliśmy wszystkie
władze. Dzisiaj słusznie powiedział Piotr Duda, że trzeba
wreszcie doprowadzić do realizacji ówczesnych 21 postulatów,
które ciągle są w zawieszeniu.

Na realizację których czekacie najbardziej?
– Na równość, żeby wszyscy byli jedno. Dzisiaj jeden jest
bogaty, a drugi – nędzarzem. Nie ma mieszkania, nie ma za co
żyć, za co wykupić leków.

Równość trudno będzie uzyskać, ale zabezpieczenie godnego życia
dla wszystkich, to zapewne jest najważniejsze.
– Tak, by każdy miał pieniądze na leki, na zapłacenie
mieszkania. To nie jest sprawa związkowców, ale my jesteśmy za
to odpowiedzialni, bo w 80. roku obiecaliśmy ludziom, że
będziemy wspólnie Polskę prowadzić.

Wielu z Państwa mówi, że nie mamy dzisiaj wolnej Polski.
– Tak uważam. Nawet w pieśni „Boże coś Polskę” śpiewam:
„Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”, tak jak śpiewaliśmy
podczas strajków i w latach stanu wojennego.

Dziękuję za rozmowę

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *