Jubileusz Sławomira Stanisława Czarneckiego. Nie zagubić polskości


18 maja 2018 roku w Filharmonii Częstochowskiej miał miejsce uroczysty jubileusz 50-lecia pracy artystycznej Sławomira Stanisława Czarneckiego, wybitnego kompozytora związanego z Częstochową.

Dzisiaj prezentujemy rozmowę przeprowadzoną z Maestro po jubileuszowym koncercie.

Podczas koncertu pięknie Pan powiedział, że ukształtowały Pana: Częstochowa, Jasna Góra, Szkoła Muzyczna i Filharmonia. A zainteresowania muzyczne kiedy się pojawiły?
Od najmłodszych lat interesowałem się muzyką. Mama grała na pianinie i ja też chciałem się uczyć grać na tym instrumencie. W 1960 roku przeprowadziliśmy się do Częstochowy, tato inżynier zaczął pracować w Hucie, a ja podjąłem naukę gry na fortepianie w Szkole Muzycznej. Najpierw u pana Romualda Twardowskiego, który przez jakiś czas mieszkał w Częstochowie i uczył w Szkole Muzycznej, a po jego wyjeździe do Katowic, a potem do Warszawy – kontynuowałem zajęcia u prof. Aliny Jędrzczak, bardzo wymagającej nauczycielki. Także inni charyzmatyczni profesorowie, jak prof. Przytulski, prof. Szuniewicz, czy prof. Litwin od teorii, potrafili pogłębić i utrwalić zainteresowania młodego człowieka, który już fascynował się muzyką. W konsekwencji nie wyobrażałem sobie innego życia i innego kierunku kształcenia.
A Jasna Góra, która zawsze była blisko i gdzie zawsze chodziłem na modlitwę czy spacery, stała się dla mnie duchowym miejscem, duchową szkołą. Sanktuarium było też muzycznym dopełnieniem – tu grały organy, chóry śpiewały pieśni. Natomiast w Filharmonii spełniało się to, czego się nauczyło w Szkole. Tu słuchaliśmy żywej, koncertowej muzyki i konfrontowaliśmy wiedzę zdobytą w szkole. Tu miałem też pierwsze estradowe wystąpienia. Pamiętam jak śpiewałem z chórem szkolnym IX symfonię Beethovena, a potem jako dyplomant, grałem z Orkiestrą Filharmonii solowy koncert, razem z kolegami i koleżankami z roku, m.in. Alicją Matracką, obecnie cenionym muzykologiem, sekretarzem Zarządu ZKP, czy Tomaszem Bugajem, znanym dyrygentem. W 1974 roku w Filharmonii Częstochowskiej miałem mój poważny kompozytorski debiut symfoniczny. Była to kantata „O vos omnes” na chór i zespół instrumentalny, którą wykonały: Chór Szkoły Muzycznej oraz Chór Pochodnia. Jeszcze wcześniej, w Bazylice na Jasnej Górze, miałem prezentację mojego niewielkiego, pierwszego utworu Canzona da chiesa na skrzypce i organy. Wykonali ją koleżanka ze szkoły, Jadwiga Stolarczyk i jasnogórski organista, pan Józef Siedlik. Był to dla mnie szczególny debiut, a było to równo 50 lat temu, 26 maja 1968 roku.

I to stało się azymutem dla Pana twórczości?
Tak, Matka Boża nieustająco czuwa nad całą moją twórczością i życiem.

Podczas koncertu melomani przeżyli prawdziwą ucztę duchową słuchając fantastycznych wykonań Pana utworów Były to: Wałaski op. 35 (poemat choreograficzny), Concerto Liliowe op. 41 na dwoje skrzypiec i orkiestrę smyczkową, Uwertura koncertowa „Cervus Elaphus” na ork. op.53 oraz prawykonanie „Adoracji” na chór i orkiestrę. Jak Pan przyjął interpretację częstochowskich muzyków Pana dzieł?
Jestem zbudowany jakością wykonania utworów i jakością zespołu. Orkiestra jest wspaniała, na wysokim poziomie artystycznym, ale i młody Chór Filharmonii Częstochowskiej Collegium Cantorum prezentuje dobry, sprawny poziom. Dodam, że muzycy pracują pod kierunkiem wybitnych artystów, jakimi są: dyrygent Adam Klocek, dyrektor artystyczny oraz dyrektor chóru Janusz Siadlak. Całość wypadła doskonale, szczególnie prawykonanie „Adoracji” sprawiło mi ogromną radość, bo było prawdziwą ucztą duchową. I przy okazji, apeluję do władz miasta, aby spojrzały na tę placówkę przychylnym okiem, aby ją hołubiły. Taka instytucja nobilituje region i miasto. Obecnie, na świecie i w Polsce, nie liczą się miasta, w których nie ma teatru i filharmonii, dobrego muzeum. A Częstochowa ma wszystkie atuty, aby być miejscem niezwykłym i szczególnym.

Podczas koncertu wystąpili światowej sławy muzycy, mistrzowie gry na skrzypcach – Krzysztof Jakowicz i Jakub Jakowicz, ojciec i syn. Obaj z Panem zaprzyjaźnieni. Jak to się zaczęło?
Krzysztof Jakowicz gra mój Hombark concerto na skrzypce i orkiestrę. W pewnym momencie, gdy chciałem napisać utwór na jeszcze inny instrument niż skrzypce, zapytałem Mistrza, jaki według niego jest jeszcze najpiękniejszy instrument. Odpowiedział mi: „Piękniejsze od skrzypiec mogą być tylko dwoje skrzypiec” bo miał syna, który już grał na skrzypcach. I napisałem Concerto Liliowe. Odebrałem to jako zamówienie wielkiego skrzypka. Okazało się, że i syn dorównuje wielkiemu tacie, i obaj grają ten koncert rewelacyjnie. Zawsze są owacje i bisy.

I tu w Filharmonii Częstochowskiej wykonanie koncertu było – jak Pan to podkreślił – szczególne. Był Pan bardzo wzruszony. Czym to wykonanie tak Pana poruszyło?
Była jakaś odmienna aura. Oni nawet tańczyli, a pan dyrektor Adam Klocek wszedł w ich stylistykę i emocje. Wykonanie było nietuzinkowe. Kompozytor pisząc utwór myśli w dwóch wymiarach – a muzyk dodaje trzeci – przestrzenny, a czasem czwarty – emocje, duchowość. Tu doszedł jeszcze piąty wymiar: kreacja wyjątkowej chwili. Wszystko wibrowało, ale spójnie. Pięć wymiarów konweniowało w całość.

Czy tak wyraźne w Pana twórczości inspiracje muzyką ludową, to efekt bliskiego kontaktu z góralami?
Wakacje spędzałem w górach, a tamtejsza muzyka wybrzmiewa różnymi tonami. Poza tym, czuję się artystycznym wnukiem Szymanowskiego, bo byłem uczniem Perkowskiego, a on był uczniem Szymanowskiego. Ale przede wszystkim interesuje mnie historia, aby nie zagubić polskości i wynieść ją na wyżyny techniki kompozytorskiej. To też było celem Karola Szymanowskiego. Próbuję to realizować i dorównywać polskim kompozytorom, którzy prezentują wysokie umiejętności twórcze. W tej chwili Europa się unifikuje. Dobrze, że włączyliśmy się w struktury unijne, ale nie podoba mi się standaryzacja, wioska globalna. Uważam, że każdy naród, każdy region, ma swoją specyfikę, o którą powinien dbać i walczyć. Moim zadaniem jako kompozytora i artysty – jest zachowanie i kultywowanie polskości. I czynię to w obszarze muzyki. Myślę, że w przyszłości, jak ktoś usłyszy mój utwór, powie, że nie mógł to napisać ani Anglik, ani Hiszpan, a mógł to napisać Polak. Dlatego korzystam z melodii ludowych różnych regionów, bo uważam, że Polska jest obfita w bogactwo kulturowe melodyki, stroje, zwyczaje. Chciałbym, aby to było zachowane.

W swoim wieloletnim życiu artystycznym stworzył Pan wiele kompozycji, otrzymał wiele nagród. Które dzieła są najważniejsze dla Pana?
Zawsze te z ostatniego mojego okresu kompozytorskiego, gdzie łączę elementy modernistyczne z tradycją. Lubię pisać radosną muzykę, pełną energii. Stosuję różne techniki kompozytorskie, elementy tradycji łączę z rozwiązaniami modernistycznymi, czyste, klasyczne akordy z brzmieniami ostrymi, które są bardziej dramatyczne, ekspresyjne. W melodyce często stosuję tradycyjne wątki ludowe oraz religijne – głównie chorał gregoriański. Ale najważniejsze jest piękno, któremu wszystko musi być podporządkowane.

I tak skonstruowane życzenia wysłał Pan Ojcu Świętemu Benedyktowi XVI…
W zeszłym roku wysłałem Ojcu Świętemu Benedyktowi XVI list z okazji 90. rocznicy Jego urodzin. Do życzeń załączyłem moje dwie płyty. Jedną z muzyką instrumentalną: Wałaski op. 35 (poemat choreograficzny), Concerto Liliowe op. 41 na dwoje skrzypiec i orkiestrę smyczkową. Drugą z Mszą Jasnogórską i hymnami ku czci Matki Bożej Królowej Polski. Po dwóch miesiącach ze stolicy apostolskiej otrzymałem wiadomość, podpisaną przez asesora Paolo Borgio, że Ojciec Święty był wzruszony, dziękuje za życzenia i wstawia się modlitewnie za mnie i moją żonę. Napisał, że będzie się modlił do Boga, aby nadal opiekował się moją drogą kompozytorską, która prowadzi do piękna i do wiary. Nikt dotąd w takim dwusłowie nie skomentował mojej twórczości.

Bo sztuka musi być piękna i uduchowiona.
Ojciec Święty nie tylko jest myślicielem i teologiem, ale jednocześnie świetnym muzykiem. Nie koncertującym, ale bardzo dobrze grającym na fortepianie. Jego ocena mojej muzyki z pewnością poparta jest wiedzą i doświadczeniem.

Marzenia Pana już się spełniły?
W pewnym momencie już tak, ale trzeba jeszcze walczyć i się doskonalić. Zawsze powtarzam swoim uczniom, że nigdy nie można spocząć na laurach. Studia to baza, po studiach czeka dziesięć lat ciężkiej pracy, a później nadal praca, praca, praca…

I radość tworzenia.
Tak, i oby potem ta radość wiązała się z możliwością przedstawiania swoich utworów. Żeby się znalazły osoby, które chciałyby grać to, co się stworzy. Życzę sobie zatem, aby dyrektorzy filharmonii byli bardziej spolegliwi i zainteresowani muzyką współczesną. Tak, jak ma to miejsce tu w Częstochowie. I żeby jeszcze publiczność kochała klasyczną muzykę współczesną, która jest niezwykła. Ona wyraża nasze czasy.

Dziękuję za rozmowę.
URSZULA GIŻYŃSKA

Sławomir Czarnecki urodził się w 1949 r. w Jeleniej Górze. Szkołę muzyczną II stopnia ukończył w Częstochowie w klasie fortepianu. Kompozycję studiował w PWSM (obecnie UMFC) w Warszawie w latach 1969-1974 u Piotra Perkowskiego i Romualda Twardowskiego. W latach 1980-1981 odbył studia uzupełniające z zakresu kompozycji u Oliviera Messiaena w Paryżu, jako stypendysta Rządu Francuskiego. Jest laureatem 17 konkursów kompozytorskich w kraju i za granicą (Warszawa, Katowice, Słupsk, Gdańsk, Darmstadt, Triest, Paryż, Rzym), z których najważniejsze to: I nagroda na XIX Konkursie Młodych ZKP za Gradito per orchestra op.11 (1976), dwie I nagrody na Warszawskich Konkursach ZKP za Intradę, Elegię i Postludium na organy op.18 (1982), oraz za La canzona d’Orfeo na kontratenor, flet, obój i harfę op.22 (1985), I nagroda na Konkursie ZAiKS-u im. K. Szymanowskiego w Warszawie za Hombark-Concerto op.32 (1997), nagroda Miasta Darmstadt za Symphonię concertante op.15 (1980), oraz nagroda Miasta Gdańska za Hymnus Gedanensis na orkiestrę i chór op.34, skomponowany z okazji 1000-lecia miasta (1997).
Dorobek kompozytorski obejmuje ponad 60 utworów, zebranych w 53 opusach, obejmujących muzykę solową, kameralną, symfoniczną i wokalno-instrumentalną.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *