Kabareton trwa


Ryszard Raczek po raz trzeci wygrał proces o przywrócenie do pracy w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym. Prezes MPK Krzysztof Nabrdalik znowu zapowiedział kasację wyroku. Kabaret na koszt mieszkańców trwa, ale cena biletu spektaklu jest owiana tajemnicą.

24 listopada w Okręgowym Sądzie Pracy nie doszło do ugody między dyrektorem MPK Krzysztofem Nabrdalikiem, choć obie strony wykazywały ku temu dobrą wolę. – Rozbieżności były zbyt duże – stwierdzili pełnomocnicy zwaśnionych stron – mecenas Jacek Będkowski reprezentujący Raczka i mecenas Radosław Pacud, adwokat MPK. Ryszard Raczek zażądał około 150 tysięcy rekompensaty od MPK (14,5 pensji, każda po około 10 tys. zł brutto, sześć pensji z tytułu odpraw emerytalnych, dwie i pół z tytułu nagrody jubileuszowej za 35 lat pracy, trzy pensje odprawy i pensje za trzy miesiące pracy w okresie wypowiedzenia) oraz powrotu do pracy na okres sześciu miesięcy, które gwarantowałyby mu przejście na wcześniejszą emeryturę z dniem 1 maja. Prezes MPK wycenił świadczenia wobec pracownika na około 100 tysięcy złotych i rozważał jedynie trzymiesięczne zatrudnienia bez świadczenia pracy.
Perypetie Raczka jak już wielokrotnie pisaliśmy zaczęły się 13 grudnia 2002 roku. Wówczas mianowany przez prezydenta Tadeusza Wronę nowy prezes MPK Krzysztof Nabrdalik w pierwszym dniu urzędowania wręczył Raczkowi dyscyplinarne zwolnienie z pracy, z zarzutem, że tenże narusza ustawę o zamówieniach publicznych. I zaczęły się barwne procesy, gdyż Raczek natychmiast złożył pozew do sądu. Przychylny mu wyrok zapadł dopiero w 2007 roku. Sąd Okręgowy w oparciu o wywód prawny Sądu Najwyższego przywrócił go do pracy i zarządził na jego rzecz odszkodowanie. Jednak Raczek długo miejsca w firmie nie zagrzał. Już na trzeci dzień prezes Nabrdalik wręczył mu wymówienie, wcześniej racząc czterema naganami za m.in. niewykonanie poleceń służbowych, w tym niestworzenie regulaminu premiowania kierowców, ubliżanie prezesowi wewnątrz i na zewnątrz zakładu, brak szacunku dla zwierzchnika, utratę zaufania. Sprawa znowu znalazła się w Sądzie Rejonowym. Jej wynik (wrzesień br.) był pomyślny dla Raczka, ale tradycyjnie MPK złożyło apelację.
13 listopada na rozprawie w Sądzie okręgowym zaproponowano ugodę, do której miało dojść 24 listopada. Ponieważ strony nie dogadały się Sąd wydał wyrok, po raz trzeci przywracający Raczka do pracy. Sędzia przewodniczący Marek Przysucha wyjaśniając decyzję Sądu podkreślił, że historyczne zarzuty sprzed sześciu lat uległy przedawnieniu, a obecne są chybione. Ponadto nie ma przeszkód technicznych, by Raczek nie mógł wrócić na swoje wcześniejsze stanowisko. – Pracodawca jeśli może zlikwidować może je ponownie reaktywować – mówił sędzia.
Wcześniej Ryszard Raczek, główny bohater serialu, w ostatnim głosie oznajmił. – Występuję w obronie mojego honoru i autorytetu wymiaru sprawiedliwości. Nie może być tak, że w Częstochowie prawomocny wyrok jest traktowany jak nic nie znaczący świstek papieru. – mówił. Pomyślny wyrok wprawił go w dobry humor. – 1 grudnia wracam do pracy. Tym razem będzie to nie limuzyna, ale szlachetny powóz konny – zapowiadał tuż po rozprawie.
Prezes Nabrdalik naturalnie zapowiedział odwołanie. Jednocześnie unikał precyzyjnej odpowiedzi na pytanie o koszty sądowe, w tym kancelarii prawnej, toczących się procesów. – Są i tak niższe niż 72 pensje, jakie musiałbym przez sześć lat wypłacić Ryszardowi Raczkowi – stwierdza.
– 2 grudnia muszę dostać pensję. Stanowiska mogą nie przywracać, ale pobory nie mogą się zmienić. Mogę nawet nosić teczkę za prezesem za 10 tysięcy złotych miesięcznie – komentuje Raczek. MPK po pierwszym przegranym procesie wypłacił mu już 70 tysięcy odszkodowania.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *