Oświadczenia Sejmowe posła Szymona Giżyńskiego


Premier Tusk i Krzyżacy (c.d.)

Premier Tusk i Krzyżacy (c.d.)

Pani Marszałek! Wysoki Sejmie! Po tym, gdy zadałem 17 marca 2011 r., za pośrednictwem pana marszałka, panu premierowi Donaldowi Tuskowi odnoszące się wprost do pryncypiów polskiej racji stanu arcyważne, fundamentalne pytanie, czy pan premier w piątek 11 marca 2011 r., tu cytat z narodowej klasyki, ?kości niedźwiedzie toporem łupał i szpik wysysał, aż mu gardziel grała?, nie otrzymałem żadnej odpowiedzi ani od pana premiera, ani od jego intelektualno-doradczego zaplecza. Świadczy to nie tylko o atrofii państwa, ale także, o paradoksie, o ostentacyjnym triumfie reformy programowej, którą zaordynowała polskiej oświacie pani minister Katarzyna Hall, co tylko moją czarną rozpacz wzmaga i podwaja. Za to pani minister Hall triumfuje, też podwójnie. Po pierwsze, to, co chciała zrobić z mózgami i sercami polskiej młodzieży, już działa, czyli 19-latek i następne roczniki mogą zdać maturę, otrzymać tzw. świadectwo dojrzałości, wejść w dorosłe życie, nie czytając w szkole ani jednej strony Sienkiewicza czy Żeromskiego. Ale, jako się rzekło, reformatorski triumf minister Hall jest kompletny, absolutny, totalny. Jej reforma, czyli postępująca resekcja polskiej świadomości zbiorowej, działa także wstecz, dotykając lekturową amnezją również pokolenia i roczniki wcześniejsze.
Czymże bowiem tłumaczyć brak odpowiedzi na moje pytanie z 17 marca, jeśli nie brakiem wiedzy adresata i adresatów, bo przecież zawarty w pytaniu, tak charakterystyczny na prawach bon motu, cytat pochodzi z Sienkiewiczowskich ?Krzyżaków?, w latach 60., 70., 80. podstawowej lektury – w kompletnym, dwutomowym wydaniu – w szkole podstawowej.
Pora zatem na wyjaśnienie zagadki. Oddajmy głos Maćkowi z Bogdańca, który w Tyńcu w gospodzie ?Pod Lutym Turem?, zabawiając towarzystwo, opowiedział o pewnym pustelniku pod Lublinem, którego razem ze Zbyszkiem ?w piątek w borze zajechali, a on kości niedźwiedzie toporem łupał i śpik wysysał, aż mu gardziel grała?. Zgorszonym tym widokiem – stanowiącym jawne pogwałcenie piątkowego postu – Maćkowi i Zbyszkowi z Bogdańca świątobliwy pustelnik odparł, że ?śpik to nie mięso, a oprócz tego, że uprosił sobie na to pozwoleństwo, gdyż po śpiku widzenia cudowne we śnie miewa i nazajutrz prorokować może do południa?.
Dlatego gdy cała Polska 12 marca, w sobotę, w godzinach ranno-przedpołudniowych chłonęła, natchniona profetyczną apoteozą rządu pana premiera Donalda Tuska przez niego samego poczynioną na łamach ?Gazety Wyborczej?, stało się jasne, że nie byłoby to możliwe bez cudownych widzeń, które nawiedziły we śnie pana premiera, jak również bez proroczego daru, który nie opuszczał pana premiera przez następne błogosławione godziny. A wszystko to za sprawą szpiku z kości niedźwiedzich, które, dalibóg, musiał pan premier Tusk, zgodnie ze świadectwem Maćka i Zbyszka z Bogdańca, spożyć w przeddzień swej ekstazy, w piątek 11 marca. Nie inaczej. Dziękuję uprzejmie.
24-03-2011
Poseł Szymon Giżyński
Prawo i Sprawiedliwość

Końcówka nieprzygotowanego przedstawienia

Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Poszukując do oceny 3,5-lecia rządu Donalda Tuska i jego samego jako premiera właściwego metodologicznego klucza, sięgnąłem po arkana współczesnej teatrologii, na półki, gdzie trzymam najważniejsze dzieła dramaturgii europejskiej i światowej, szczególnie te współczesne. Doszedłem szybko do wniosku, iż pan premier Donald Tusk szczególnie dużo zawdzięcza XX-wiecznemu dramatopisarzowi francuskiemu Janowi Anouilhowi. Ba, można powiedzieć, że pan premier chyżo przemierza szlaki wcześniej pracowicie przetarte przez Jana Anouilha. Premier Tusk przyjął od mistrza Anouilha m.in. postawę przełamanego tradycjonalisty, mieszając styl klasyczny z groteską, przerabiając i swobodnie zestawiając wątki literackie i baśniowe, komedie zabarwiając melancholią, ironicznie dystansując się od scenicznego psychologizmu. Jest premier Tusk, podobnie jak dramaturg Anouilh, mistrzem błyskotliwego salonowego dialogu, bo też akcja większości sztuk Tuska, identycznie jak Anouilha, dzieje się w środowisku bogatej klasy średniej i wyższej. Mało tego. Cały program swojego rządu pan premier Tusk zbudował wokół pomysłu Anouilha: realistycznej komedii współczesnej, którą teatrolodzy określają jako tzw. wysoki bulwar, opartej na tradycji komedii rzymskiej i dell?arte – gdzie jeden aktor występuje w podwójnej roli – nawiązującej do bajecznego motywu Kopciuszka. Owo prekursorskie i kapitalne wizerunkowo połączenie wysokiego bulwaru z podwójnością roli w komedii dell?arte niestety zburzył niedawno bezmyślnie aktor Krzysztof Globisz, odzywając się niestosownie w towarzystwie: panie premierze, za idiotę to robię tutaj ja. Zanim jednak runęły wysoki bulwar i komedia dell?arte wskutek niewdzięcznych i rozhisteryzowanych wybryków części tzw. środowiska, wcześniej – wiernych akolitów, dzisiaj – rozkapryszonych i znerwicowanych sierot, było przecież tak pięknie. Ministrowie Rafał Grupiński, Sławomir Nowak, także inni, czasem sam premier budzili się, szli do wczesnoporannej audycji telewizyjnej i wzorem Winnie z ?Radosnych dni? Becketta krzyczeli radośnie na całe gardło: Znowu cudowny dzień.
Radosny pan premier Donald Tusk okadzał swój rząd i powtarzając uwspółcześniony literacki chwyt samego Izaaka Babla, stosował w swych peanach na cześć swoich ministrów efekt homeryckiego wyolbrzymienia. Stratedzy z obozu premiera Tuska w pełnym uderzeniu i twórczym upojeniu sięgnęli tym razem po tytuły dzieł włoskiego dramatopisarza i prozaika Luigi Pirandella, fundując narodowi wysokobudżetowe, kosztowne spektakle, na przykład ?Żeby wszystko było jak należy?, ?Ależ to nie na serio?, ?Tak jest, jak się państwu zdaje?, ?Każdy na swój sposób?, ?Dziś wieczór improwizujemy?. Publiczność była przez długi czas zachwycona, a stratedzy z obozu premiera Tuska tak dalece pewni swego, iż nawet nie ukrywali, że tak naprawdę nigdy nie wyszli ze stanu politycznego debetu i prowokacyjnie, z pełną pychy nonszalancją sięgnęli wprost do didaskaliów sztuki Pirandella „Sześć postaci scenicznych w poszukiwaniu autora?. Tu cytat: Wchodząc do sali teatralnej, widzowie zastaną kurtynę podniesioną, a scenę tak jak za dnia, bez kulis i dekoracji, niemal ciemną i pustą, tak żeby na początku mieli wrażenie przedstawienia nieprzygotowanego.
Tak jest, panie premierze. Pańskie przedstawienie było od początku nieprzygotowane, tym samym skazane na klęskę. Publiczność ze zwieszonymi głowami wyjdzie z pańskiego teatru i na następną premierę biletów już nie kupi. Czasy Anouilha, komedii dell?arte i Pirandella bezpowrotnie minęły. Po Anouilhu i Pirandello szybko nastał Harold Pinter z jego komedią zagrożenia – comedy of menace – a po Pinterze sam, w swym makabrycznym dostojeństwie, Samuel Beckett ze swoją bezlitosną „Końcówką?.
O „Końcówce? tak swego czasu pisali krytycy. Paweł Surer: W jednoaktowej sztuce ?Końcówka? nie ma już w ogóle najmniejszej akcji, najmniejszego ruchu. Marcin Esslin: Jesteśmy tu świadkami słabnącego mechanizmu, który w końcu całkowicie się zatrzymuje.
To o pańskim rządzie, panie premierze.
Na koniec chciałbym powiedzieć, w oświadczeniu do oświadczenia, że przy pisaniu tego tekstu korzystałem także z niektórych encyklopedycznych haseł zamieszczonych w bardzo pożytecznym ?Iskier leksykonie dramatu? pani Hanny Baltyn-Karpińskiej. Dziękuję uprzejmie.
25-03-2011
Poseł Szymon Giżyński
Prawo i Sprawiedliwość

Danusiny bunt celebrytów

Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! „Bunt? celebrytów. Najpierw wymsknęło się aktorowi Krzysztofowi Globiszowi już słynne: ?Panie premierze, za idiotę robię tutaj ja?. Aktor Globisz prawie natychmiast premiera Donalda Tuska przeprosił za owo wymsknięcie, dołączając do przeprosin ekspiacyjną glosę. Wspomógł kolegę po fachu inny aktor Jerzy Fedorowicz, wyjaśniając, że Globisz został źle zrozumiany. Oczywiście, że został źle zrozumiany. Brawurowa deklaracja Globisza była przecież niczym innym, jak dramatycznym wyrazem najgłębszego oddania, ofiarności, miłości i poświęcenia, gotowości wzięcia na siebie pełnej odpowiedzialności za kolejne faux pas pana premiera Tuska. Równie prostego i bezpretensjonalnego chwytu użyto w sobotnie południe – 26 marca – zestawiając pana premiera z herosami telewizyjnego programu ?Drugie śniadanie mistrzów?. To jest mniej więcej tak, jakby drużynie Franciszka Smudy, plasującej się gdzieś około 70. miejsca na świecie wśród piłkarskich narodowych reprezentacji, dla podniesienia morale i ogólnie: kontenansu zaaplikować serię sparringów z takimi potentatami, jak Izolator Boguchwała, Koszarawa Żywiec czy, w ostateczności, Grom Poczesna lub Płomień Czarny Las.
Ale, wracając do naszych herosów z ?Drugiego śniadania mistrzów?; wiadomo: dumni i przejęci swą misją, wspólnie z premierem Tuskiem, naprawy, jak oni to mówią, ?tego kraju? – celebryci, ale przede wszystkim prawdziwi artyści: wrażliwi, subtelni, pełni taktu i empatii – zachowali się wobec pana premiera Tuska tak samo, jak w ?Krzyżakach? Danusia Jurandówna wobec księcia mazowieckiego Janusza. Bo Danusia: ?(…) mając smutek w sercu, a łzy na pogotowiu, poczęła zaraz płakać, ale cichutko, by księcia nie urazić?.
30 marca 20111 r.
Poseł Szymon Giżyński
Prawo i Sprawiedliwość

Od interglacjału eemskiego do PO

Pani Marszałek! Wysoki Sejmie! Ubiegłoroczną rocznicę dziesięciolecia Platformy Obywatelskiej obchodzono w tej formacji z należytą skromnością. Zarówno w porządku synchronicznym, bo niewiele było eventów, czyli mówiąc językiem postnowoczesnym: partyjnych jubli, jak i w porządku diachronicznym, jako że szukając swych korzeni, w zasadzie nie wychodzono poza kontekst Unii Wolności czy też, a raczej przede wszystkim, Kongresu Liberalno-Demokratycznego, dokąd zresztą wiedzie mit założycielski tego środowiska. Chodzi o czasy, kiedy to liberalni kongresiacy biegali za piłką po boiskach Trójmiasta, a po meczach i treningach, jak na prawdziwych amatorów przystało, własnoręcznie prali przepocone koszulki, zapocone spodenki i getry w domowych umywalkach.
Ale przecież, jak dobrze wiemy, ów inicjacyjny, ascetyczno-bohaterski etos został szybko uzupełniony o kontekst politycznej praktyki. Skoro w dorobku już Platformy Obywatelskiej pojawiły się wątki i reperkusje szybkich prywatyzacji, okazało się, że możliwe jest, póki co, częściowe sprywatyzowanie dotychczasowej domeny administracji i służb państwowych: Najwyższej Izby Kontroli, kuratoryjnego nadzoru w oświacie, ośrodków doradztwa rolniczego. Jeżeli do tego prywatyzacyjny pęd ma określić przyszły los polskiej służby zdrowia, polskiej poczty i polskich kolei, to przed licznymi zastępami uczonych poszukujących praźródła ideowo-programowych inspiracji PO, pojawiają się nowe, fascynujące obszary badawcze.
Już pierwsze hipotezy i naukowe eksploracje zapowiadały możliwość prawdziwie sensacyjnego odkrycia, iż geneza PO jest inaczej, niz dotychczas sądzono, nieporównanie starsza i sięga czasów plejstocenu w geologii i środkowego paleolitu w archeologii.
Poszli tym tropem śmiało i odważnie uczeni z najbardziej wyspecjalizowanych w tym obszarze ośrodków światowej nauki. Mówiąc konkretnie, paleontolodzy z Wyższej Szkoły Zawodowej w Jaśle udowodnili, co antropolodzy z uniwersytetu w Bużumburze potwierdzili, iż początków PO należy doszukiwać się w okresie ocieplenia pomiędzy zlodowaceniem środkowopolskim a zlodowaceniem Wisły, w czasie tzw. interglacjału eemskiego, gdy południowe tereny Polski zaczęły być penetrowane przez nieliczne wówczas jeszcze, i co szczególnie warte podkreślenia, całkowicie pozanarodowe formacje, czysto kosmopolityczne grupy zbieracko-łowieckie.
31 marca 2011 r.
Poseł Szymon Giżyński
Prawo i Sprawiedliwość

Zawajdany, zrobaczały maurer

Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Andrzej Wajda otrzymał wolą i z rąk prezydenta Bronisława Komorowskiego Order Orła Białego. Przypominają się, niekiedy bardzo przykro i boleśnie, niektóre sceny i zdarzenia. Podaję, z bardzo obfitego zbioru, w bardzo skromnym wyborze, tylko symbolicznie, dla przykładu, ledwie tak do pary – dwa fakty.
Fakt pierwszy. Filmowa adaptacja arcydzieła Adama Mickiewicza ?Pan Tadeusz?. Mówi ważny dla Wajdy aktor i jego przyjaciel Bogusław Linda w wywiadzie dla ekskluzywnego magazynu dla kobiet „Gala?: Andrzej Wajda zaproponował mi granie księdza Robaka w ?Panu Tadeuszu?. Nie jestem idiotą i wiem, dlaczego do mnie się zwrócił. Bo wcześniej grałem Franza Maurera, bandytę. I Robaka chcieliśmy wreszcie inaczej pokazać. Zazwyczaj gra się go jak księdza. A Wajda wiedział, że to był bandyta, dziwkarz i pijak, który włożył habit. Kąśliwe uwagi po premierze filmu, że Linda nie podołał roli, bo zagrał Franza Maurera, były niesprawiedliwe. Właśnie o to chodziło.
Fakt drugi. Filmowa adaptacja arcydzieła Stanisława Wyspiańskiego ?Wesele?. Antoni Słonimski, skądinąd ulubiony i szczególnie ceniony preceptor samego Adama Michnika, po prapremierze filmu Wajdy wrócił wprost do Domu Pracy Twórczej ówczesnego Związku Literatów Polskich w Oborach. Tam, przy kolacyjnym stole, wyraźnie przybity i przygnębiony, wypowiedział przez cały wieczór tylko jedno zdanie: Ale zawajdał nam Wajda ?Wesele?.
Na dzisiaj wystarczy. To taka minidawka, jak szczepionka, dla uodpornienia. Do zawajdywania jeszcze wrócimy.
1 kwietnia 2011 r.
Poseł Szymon Giżyński
Prawo i Sprawiedliwość

Poseł Szymon Giżyński

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *