“CHCĘ POKAZAĆ INNYM MÓJ PUNKT WIDZENIA…”


Rozmawiamy z młodym, utalentowanym artystą częstochowskim Karolem Bartonem. Na początku października Karol Barton, po raz pierwszy pokzał swoje prace szerszej publiczności. Wystawa miała miejsce w bibliotece miejskiej przy ulicy Norwida

Jak zdefiniowałbyś własne malarstwo?
– Chcę pokazać innym mój punkt widzenia. W telewizji możemy wciąż obserwować polityków, którzy biją się o stołki, nadto wszechobecną znieczulicę społeczną. Chciałbym pokazać, jak ja to widzę. Maluję też historię Europy, Polski. Niedawno, w bibliotece przy ulicy Norwida, odbyła się Twoja pierwsza zbiorowa wystawa.
– Zaprezentowałem tam obrazy razem z dwoma innymi artystami: Szymonem Maliszewskim i Leszkiem Wiśniewskim. Maluję głównie w olejach, a chłopaki w akrylach. Zorganizowaliśmy też heppening oraz losowanie prac wśród publiczności.
Wielu malarzy ma swoich mistrzów, na których się wzoruje. Kto jest Twoim?
– Na pierwszym miejscu stoi Picasso, którego obrazy zafascynowały mnie na tyle, że zacząłem malować. Na początku były to właśnie prace kubistyczne, teraz kieruję się bardziej w stronę fowizmu. Drugim moim mistrzem jest Matisse, a trzecim Monet.
Mówi się, że sztuka jest na zewnątrz, że epatuje barwą, pięknem, linią, światłem, dźwiękiem, obrazem. Czy sztuka może być też wewnątrz?
– Myślę, że sztuka przede wszystkim jest wewnątrz. To wszystko, co ludzie mogą zobaczyć, to jest tylko jakieś dziesięć, dwadzieścia procent tego, co jest naprawdę. Ciężko jest odgadnąć myśli artysty i nie wszystko da się też wytłumaczyć.
Jesteś ściśle związany ze sztuką. Oprócz malarstwa jest jeszcze w twoim życiu miejsce na muzykę. Grasz na perkusji. Jak wygląda Twoja przygoda z muzyką?
– Zacząłem grać w gimnazjum. Pewnego dnia tata zainstalował mi perkusję w pokoju. Mieszkaliśmy wtedy w blokach przy Waszyngtona. Pamiętam, jak sąsiadki przychodziły z zażaleniami, ale to mnie nie zniechęciło. Później przyszedł kolega z gitarą i zaczęliśmy grać. Potem była przeprowadzka i pomyślałem po raz pierwszy o założeniu zespołu. Były to początki i w pewnym sensie zabawa. Bardziej na poważnie zacząłem grać dużo później. Dwa pierwsze zespoły nie miały nazw. Pierwszy był bluesowy. Grałem z chłopakami ze Szkoły Muzycznej: Maćkiem Knopem, Nikodemem Gosłowskim i Januszem Binkowskim, kiedyś też z Dawidem Ciesielskim i Maxem Muchą, który obecnie jest w zespole z braćmi Pospieszalskimi. Ostatni zespół to “Forest jar”. Mieliśmy koncerty w Boronowie, pubie “Utopia”, na “Wampiriadzie” w Sienkiewiczu. Niestety, zespół się rozpadł. Aktualnie ćwiczę technikę gry na perkusji.
Interesuje Cię robienie filmu. Próbowałeś kilkakrotnie swoich sił w reżyserii. Z jakim skutkiem?
– Myślę, że z pozytywnym. Nakręciłem kilka filmów, szczególnie ostatnio. Według mnie najlepiej wyszły mi: “Jestem Julią”, który brał udział w konkursie “Częstochowa w kadrze” oraz “Herbatka”, wyświetlana w Teatrze From Poland. W zeszłym roku był “Wspólnik mojego wspólnika”, montowany jeszcze na starym sprzęcie. Są też filmy z naszych koncertów i teledyski, ale to są już mniejsze przedsięwzięcia.
Jaka jest recepta na dobry film?
– Przede wszystkim trzeba mieć pomysł, chętnych aktorów i dobrą ekipę.
Czy początków Twojej fascynacji reżyserią można szukać już w dzieciństwie? Twój tata jest reżyserem.
– Mój tata jest reżyserem dźwięku, a to zupełnie co innego. Zajmuje się nagłaśnianiem, miksowaniem. A początki mojego zainteresowania filmem wiązały się z tym, że kiedyś tata kupił kamerę, a był to czas, gdy niewiele osób ją miało. Spodobało mi się, zacząłem się bawić kamerą i bawię się nią do dziś.
Gdybyś miał wybrać między malarstwem, filmem i muzyką, to na co byś się zdecydował?
– Najtrudniej byłoby mi wybrać pomiędzy malarstwem a filmem. Ale chyba jednak zdecydowałbym się na malarstwo, bo jest mi do niego najbliżej. Ukończyłem Szkołę Plastyczną i od dziecka coś tam rysowałem. Kamera, jak wiesz, przyszła później. Czasem napisanie jakiegoś scenariusza, dialogów jest dla mnie męką, a malowanie przychodzi mi łatwo. Oczywiście, obie dziedziny są dla mnie bardzo ważne.
Czy ciężko jest młodym twórcom zaistnieć w Częstochowie?
– Może ciężko nie jest, tylko wiele osób nie potrafi. Są w Częstochowie miejsca, gdzie bardzo łatwo wystawić swoje prace. Jest Teatr From Poland, pub Oslo i wiele innych miejsc; można się dogadać z szefostwem i zorganizować wystawę. Film można pokazać w środy filmowe w Teatrze From Poland, a muzykę zaprezentować w naprawdę wielu miejscach, choćby we wspomnianej już Utopii. Wszystko zależy od twórcy i od tego, jak bardzo chce.
Jak wyglądają Twoje plany na najbliższą przyszłość?
– Chciałbym zorganizować wystawę zatytułowaną “Jugosławia, Jugosławia”. Tworzę serię malarską zainspirowaną muzyką Bregovica i moimi podróżami do Jugosławii i Bośni. Być może uda mi się również w jakąś środę filmową w Teatrze From Poland puścić kilka swoich filmów.
Rozmawiała

SYLWIA GÓRA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *