KŁOMNICE: Poszli na ilość, nie na jakość pomocy


Schronisko dla Bezdomnych
Zwierząt AS w Jamrozowiźnie w
gminie Kłomnice w stoi przed
groźbą zamknięcia. Kontrole
wykazały, że zwierzęta
przebywają tam w
skandalicznych warunkach. –
Psy są zestresowane, brudne,
zapchlone. Prowadzenie
schroniska urąga wszelkim
normom. Ma około 230 miejsc,
a przebywa w nim prawie dwa
razy więcej zwierzaków – mówi
Marzena Trębicka, prezes
Fundacji OTOZ Animals, która
podjęła interwencję w sprawie
schroniska.

AS działa już dziesięć lat, jego adaptacja do wymogów unijnych
pochłonęła 400 tys. złotych. Jest jednostką budżetową,
utrzymywaną z pieniędzy gminy. Na ten moment zatrudnia dziesięć
osób, wraz z kierownikiem – od wielu lat jest nim Dariusz
Kaczmarek. Na funkcjonowanie schroniska w ubiegłym roku gmina
przekazywał 860 tys. zł, w 2015 roku radni obcięli budżet i
schronisko otrzymywało 635 tys. zł. Jednak gros tej kwoty
pochłaniają zarobki pracowników. Jak informuje nowy wójt gminy
Kłomnice Piotr Juszczyk rocznie na pensje przeznaczano około
535 tys. zł, kierownik otrzymywał miesięcznie wynagrodzenie w
wysokości 5,5 tys. brutto.
Przez pierwsze lata schronisko było wzorcowe. Powiatowy lekarz
weterynarii, Jerzy Smogorzewski, potwierdza nawet, że było
jednym z najlepszych w województwie śląskim. Ale w ubiegłym
roku do OTOZ Animals zaczęły docierać sygnały, że w schronisku
źle się dzieje. – Ludzie informowali nas, że są problemy z
adopcją zwierząt, a pracownicy nie chcą wpuszczać na teren
schroniska, by chętni do przygarnięcia zwierzęcia mogli je
zobaczyć. Trzeba było podawać numery za internetu, a przecież
przy adopcji konieczny jest bezpośredni ze zwierzęciem – mówi
Marzena Trębicka. Pani prezes uważa, że schronisko było
prowadzone niezgodnie z wymogami. – To była przechowalnia. Rolą
schroniska jest stała opieka na zwierzętami, ale również
regulowanie urodzeń. Konieczne jest przeprowadzanie
sterylizacji i kastracji, a z tego co wiadomo, w tym roku
zostały tu wykonane jedynie dwie sterylizacje kotek i żadna u
suczek. Mnożenie zwierząt mnoży koszty utrzymania. Ponieważ nie
przeprowadza się adopcji, zwierząt tu przybywa. Ważnym
niedociągnięciem jest brak dokumentacji weterynaryjnej, nikt tu
nie prowadzi ewidencji zwierzaków – dodaje Marzena Trębicka.
Nieprawidłowości w schronisku dostrzegł też Jerzy Smogorzewski.
– Kontrola pod koniec ubiegłego roku wykazała, że psy żyją tu
trudnych warunkach. Nie były gnębione, ale zatłoczone.
Zaalarmowałem władze samorządowe – mówi lekarz. Wieściami o
sytuacji w schronisku nowy wójt Piotr Juszczyk był zszokowany.
– Gdy w ubiegłym roku dr Smogorzewski dał mi znać, że w
schronisku nie dzieje się dobrze, wezwałem kierownika i
poleciłem wprowadzenie systemu naprawczego. Skończyło się
jedynie zwolnieniem przez niego dwóch pracowników. A
podpowiadałem, by wyjść z inicjatywą, założyć przy schronisku
fundację, pozyskać wolontariuszy i sponsorów – mówi włodarz
gminy.
Pierwsza interwencja OTOZ Animals miała miejsce pod koniec
marca br. – Nasz audyt potwierdził, że zwierzęta żyją w
nadmiernym zatłoczeniu. Schronisko ma 230, a jest tu blisko 380
psów. Psy są nie wyprowadzane na spacery, co sprawia że
dziczeją i boją się ludzi. Nie są leczone, odpchlane,
strzyżone. Nie mają stałej opieki weterynaryjnej. Legowiska
były nieocieplone, bez siana. Zwierzęta brodzą w swoich
odchodach, bo nikt od tygodni nie sprzątał kojców. Dostawały
chleb z kaszą w koszmarnie brudnych miskach, co wywołuje u
zwierząt schorzenia gastryczne – mówi prezes.
Nadmiar psów wynikał zapewne ze stałej współpracy z sąsiednimi
gminami. Do schroniska trafiają bezdomne zwierzęta z pięciu
gmin: Mstowa, Olsztyna, Koniecpola. Kamienicy Polskiej, Rędzin.
Z tytułu współpracy do kasy gminy Kłomnice wpłacały średnio ok.
50 tys. zł rocznie (w zależności od liczby odebranych psów). W
ubiegłym miesiącu, po doniesieniach prasowych, z umowy wycofała
się gmina Mstów. A gdy tworzono schronisko miał to być także
dobry interes. Praktyka pokazała, że jest to przede wszystkim
obowiązek, który również obciąża gminę. – Musimy jednak
problemy uregulować. Jesteśmy w kontakcie z OTOZ Animals. Będę
też rozmawiał z prawnikiem w sprawie możliwości zmian prawnych
funkcjonowania schroniska, bo zamknąć go przecież nie możemy –
mówi wójt Juszczyk.
13 kwietnia do schroniska weszła Fundacja OTOZ Animals z
wolontariuszami. – Porządkujemy boksy, doprowadzamy zwierzęta
do czystości, uzupełniamy ewidencję psów, na dzisiaj w
schronisku nie ma kotów. Musimy doprowadzić do dobrostanu
psiaków. Jesteśmy też zbulwersowani postawą lekarza
weterynarii, który ma w swej opiece schronisko. Doktor Zbigniew
Śliwa nie chciał dzisiaj przyjechać, stwierdził, że nie ma
takiego obowiązku – mówi prezes Trębicka i podkreśla, że
fundacja jest gotowa wprowadzić program naprawczy i zająć się
schroniskiem na stałe.
Czy kierownik ostanie pociągnięty do odpowiedzialności? – Na
ten moment został wysłany na urlop, ma 115 dni
niewykorzystanego urlopu – mówi wójt Juszczyk.
W schronisku pozostaje kilku pracowników na etatach, pracują
pod okiem członków Fundacji. Doktor Jerzy Smogorzewski wszczął
procedurę administracyjną, obligująca wójta do wprowadzenia
systemu naprawczego.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *