Przydrożne i cmentarne ślady II wojny światowej (152)


Szesnasty dzień stycznia 1945 r. Przy silnym mrozie rosyjskie czołgi zbliżają się od północnego wschodu do Częstochowy. Między Zawadą a Mstowem mają do pokonania wykopany w poprzek szosy rów przeciwczołgowy, a następnie okopy strzeleckie okalające gniazdo niedokończonych, betonowych bunkrów ulokowanych na szczycie wzgórza Chrapoń (309 m npm). Drogowa przeszkoda zostaje błyskawicznie stratowana przez dwa obracające się na głębokim wykopie T-34 i po chwili następne czołgi mogą się już zbliżać do Mstowa. Po drodze strzelają jak do kaczek do uciekających ze strzeleckich rowów i bunkrów, ubranych w białe kombinezony Niemców.

Szesnasty dzień stycznia 1945 r. Przy silnym mrozie rosyjskie czołgi zbliżają się od północnego wschodu do Częstochowy. Między Zawadą a Mstowem mają do pokonania wykopany w poprzek szosy rów przeciwczołgowy, a następnie okopy strzeleckie okalające gniazdo niedokończonych, betonowych bunkrów ulokowanych na szczycie wzgórza Chrapoń (309 m npm). Drogowa przeszkoda zostaje błyskawicznie stratowana przez dwa obracające się na głębokim wykopie T-34 i po chwili następne czołgi mogą się już zbliżać do Mstowa. Po drodze strzelają jak do kaczek do uciekających ze strzeleckich rowów i bunkrów, ubranych w białe kombinezony Niemców.
Zabitych żołnierzy Wehrmachtu złożono obok jednego z poniemieckich bunkrów snajperskich, znajdującego się do dzisiaj na południowo-zachodniej rogatce szosy odbiegającej z Zawady do Małusów (na zdjęciu -nr 1). Tutaj wrzucono ponad 40 ciał do rowu strzeleckiego i przysypano cienką warstwą kamiennego gruzu. Gdy przyszła wiosna, z miejsca tego zaczął się wydobywać fetor, a stada wron usiłowały dobrać się do odmarzających trupów. W tej sytuacji mieszkańcy Zawad zmuszeni byli wydobyć wszystkie ciała i przewieźć je do pobliskiego wyrobiska piasku.
Na dnie głębokiego dołu układał wtedy w trzy warstwy zwłoki Niemców – wraz ze swym szkolnym kolegą – 14-letni wówczas mieszkaniec Zawad Zdzisław Kusztal On właśnie przyprowadził mnie do zupełnie zapomnianego miejsca, gdzie tylko gęste krzewy tarniny i dzikiej róży osłaniają zbiorowy grób ponad 40. uczestników II wojny światowej, na szyjach których znajdują się metalowe nieśmiertelniki – pozwalające na identyfikacje poległych (na zdjęciu – nr 2).
Jest swoistą sprawiedliwością historii, że miejsce to znajduje się w odległości niespełna kilometra od zdarzenia z początku II wojny światoej. Otóż 2 września 1939 r., gdy szosą przez Zawadę przemieszczała się pieszo i na furmankach kolumna cywilnych uciekinierów (z rejonu Wielunia i Krzepic), niemieccy lotnicy urządzili sobie polowanie na przerażonych Polaków. Najbardziej ucierpiały wtedy kobiety i dzieci, których wiele zginęło. Jedno z zabitych niemowląt spoczywa do dzisiaj w rogu zdziczałego parku, pod przydrożnymi kapliczkami (zdjęcie – nr 3). Zdarzenie to opisałem dokładnie w 73 odcinku tego cyklu (“Gazeta” nr. 540 z dn. 7 marca 2002 r.). (cdn.)

ANDRZEJ SIWIŃSKI

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *