Na Wschodzie bez zmian


Podobno decyzja o nałożeniu przez Rosję embarga na polskie mięso, a później na polskie warzywa i owoce najbardziej zasmuciła samych Rosjan. Znawcy tematu twierdzą, że polska żywność cieszy się u rosyjskich konsumentów dużym powodzeniem, a nasza wieprzowina stała się synonimem jakości. Jednak, jak to zwykle w stosunkach polsko-rosyjskich bywa, dla Kremla nie liczą się odczucia obywateli, a politykę można uprawiać nawet kosztem podniebienia.

Struny, na których grają władze rosyjskie, są zawsze cienkie, a działania noszą znamiona prowokacji. Od paru lat poszczególne rządy krajów Unii Europejskiej mają okazję na własnej skórze przekonać się, jakie konsekwencje gospodarcze przynieść mogą zatargi polityczne z Moskwą. Kilka miesięcy temu głośna była sprawa zakazu importu z Holandii…tulipanów. Niderlandy, o czym wiedzą wszystkie dzieci w szkołach, od Islandii po Ural, są potęgą w hodowli kwiatów ciętych. W tym wypadku rosyjskie władze sanitarne stwierdziły, że holenderskie kwiaty nie spełniają odpowiednich wymogów. Na nic zdał się argument, że akurat ten holenderski towar charakteryzuje się najwyższą jakością i, że wszystkie inne państwa uznają przyjęte normy.
Czasami zdarza się też, że Rosja prowadzi odwrotną grę. Kilka miesięcy temu, tuż przed wyborami do Bundestagu z wielką pompą podpisano umowę o ułożeniu na dnie Bałtyku gazowego ciągu, omijającego Polskę i pozostałe kraje nadbałtyckie: Litwę, Łotwę i Estonię. Choć umowa miała charakter gospodarczy, to asysta Putina i Schröedera miała wyraźnie za cel uświadomienie międzynarodowej opinii, jakie sojusze są jeszcze możliwe na starym kontynencie oraz co czeka niepokornych, którzy próbują uniezależnić się od rosyjskich dostaw gazu.
W oficjalne komunikaty Kremla, że sankcje wynikające z weterynaryjnych czy fito-sanitarnych zaniedbań drugiej strony, nie wierzy ani jeden obywatel państw Wspólnoty Europejskiej, jak również ani jeden Rosjanin. Po obu stronach diagnoza, którą potwierdzają dodatkowo eksperci, jest taka sama: to polityka. Mimo natychmiastowych zabiegów dyplomatycznych podjętych przez rząd Kazimierza Marcinkiewicza, polscy eksporterzy żywności podjęli z miejsca działania, mające na celu przeorientowanie kierunków zbyty na inne rynki europejskie. Można sądzić, że za jakiś czas osiągną swój cel, skutkiem czego zwiększy się ograniczenie wymiany handlowej z naszym wschodnim sąsiadem. Zatem, jako się rzekło na początku, najbardziej pokrzywdzeni zostaną sami Rosjanie, którzy w dużej mierze uzależnieni są od importu żywności z Polski. Ale czy szkoda dotykająca własny narod robi jakiekolwiek wrażenie na Putinie?
Jeszcze w czasach niewoli nasz wielki mąż stanu, Roman Dmowski, dowodził, że stosunki polsko-rosyjskie przypominają zderzenie dwóch obcych cywilizacji, w związku z czym o żadnej, partnerskiej współpracy między nami nie może być mowy. Przygnębiające jest, że sto lat później słowa Dmowskiego nie straciły nic z aktualności.

ARTUR WARZOCHA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *