DWA ŚWIATY


Kontra z lewej

Jak już nie mają o co pytać pada sakramentalne: jaką książkę wziąłby pan (pani) z sobą na wyspę bezludną… Przy całym idiotyźmie pytania (nikt z zasady nie wybiera się na wyspę bezludną, by czytać tam książki) odpowiedź ma ilustrować zainteresowania interlokutora.
Jaką książkę wziąłbym na wyspę bezludną? Najchętniej “Polski Słownik Biograficzny PAN”. Ponad sześćdziesiąt opasłych, gęsto zadrukowanych tomów; kilkanaście tysięcy szczegółowych biogramów wielkich Polaków. Lektura na kilka lat. A każdy życiorys jak powieść, na kanwie każdego można zrealizować fantastyczny serial telewizyjny. Choć z tego – biorąc pod uwagę to, co zrobiono z Józefem Piłsudskim – nasza telewizja skorzystać nie jest w stanie.
Podobno statystycznie każdy Polak czyta pół książki rocznie. Powiedzmy optymistyczniej – dorosły Polak czyta jedną książkę rocznie. Jeżeli to prawda – a statystyka ponoć nie kłamie – intrygującym dla mnie zagadnieniem staje się odpowiedź na pytanie, co w takim razie przeciętny Polak robi przez pozostałe 51 tygodni. Zwłaszcza w słotną jesień…
Są bowiem rzeczy, które trudno sobie wyobrazić. Co robi przeciętny Polak nie czytający książek? Ogląda telewizję – nie do uwierzenia; przy obecnym poziomie programów telewizyjnych trudno usiedzieć przed ekranem dłużej niż dwie godziny dziennie. Internet – nie każdy ma komputer i nie każdego stać na tak duże rachunki telefoniczne. Sport – nie rozśmieszajmy się, naszym narodowym atrybutem jest duży brzuszek. Co zatem przeciętny Polak robi w ciągu tych 51 tygodni, gdy nie czyta książek? Dla mnie pozostaje to nieodgadnionym.
Prawdopodobnie myśli. Bo Polak jest z gatunku homo sapiens. Ale jak i o czym myśli, skoro nie czytając, pozbawia mózgu naturalnego surowca do przemyśleń.
Statystyka przygnębia mnie jeszcze bardziej, gdy porównania liczb odsłaniają prawdę o rzeczywistości.
Coraz większa liczba młodych ludzi studiuje, coraz liczniejsza jest rzesza osób z wyższym wykształceniem. Jak jednak wyjaśnić związek między zwiększaniem się poziomu wykształcenia a spadkiem czytelnictwa? Czy facet, posiadający dyplom uniwersytecki i czytający jedną książkę (telefoniczną?) rocznie jest inteligentem? Pytanie dość anachroniczne – bo coraz częściej mówi się o zaniku inteligencji, jako odrębnej grupy społecznej. Inteligencję zastępują “białe kołnierzyki”, “klasa średnia” i tym podobne twory. Może to i prawda. Inteligent wyróżniał się tym co ma w głowie; współczesne grupy społeczne poznamy po tym, co mają na szyi lub na koncie. Inteligent musiał z definicji być człowiekiem oczytanym. Lektury białego kołnierzyka mogą ograniczyć się do instrukcji zwalczania moli i obsługi pralki proszkiem OMO.
Dawniej inteligentem był już człowiek po maturze. Tak przynajmniej ujmował sprawę regulamin c.k. armii austriacko-węgierskiej. Tyle, że w c.k. monarchii facet po maturze legitymował się znajomością greki i łaciny (nie mówiąc o niemieckim i francuskim), musiał w oryginale poznać Dialogi” Platona i “Wojnę galijską” Cezara. Dziś, w zasadzie, człowiekowi z wyższym wykształceniem wystarczy, że pozna dialogi Klaudiusza z TVN, a o wojnach galijskich dowie się z – skądinąd świetnego – komiksu o Asterixie.
Statystyka pokazuje średnią. W praktyce jedni czytają 100 książek rocznie, drudzy – zero. I tu jawi się kolejny problem. Czy jest możliwy dialog między czytającymi a nieczytającymi? Nawet w zwykłej rozmowie człowiek operuje pewnym kodem kulturowym. Kodem wynikającym z lektury – mówimy np. o darowaniu Niderlandów, odwołujemy się do Grzegorza Dyndały; panie domagają się krokodyla od lubego, a panowie opowiadając o zwycięstwie w Afganistanie dodają skromnie “pars magna fui”. Ten kod jest zrozumiały, dzięki znajomości wspólnego kanonu literackiego. Czasem kod wyróżniał dane pokolenie – mówiono np. Hrabalem, Cortazarem, Haszkiem czy Stachurą, w zależności od mody w danym okresie.
Jaki jednak kod kulturowy stosuje ktoś nie czytający książek? Jak z nim się porozumieć?
“My, k…, Naród Polski… mamy prawo mieć super i czuć się zajebiście” – propozycja wstępu do Konstytucji Polskiej Republiki Ludowej zredagowana w języku zrozumiałym dla młodego pokolenia.

JAROSŁAW KAPSA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *