PROBLEM ZEGARMISTRZA


W domu i na świecie – RYSZARD BARANOWSKI

Wszyscy dziś zastanawiają się, skąd bierze się tyle szumu na politycznej scenie, która po zdecydowanym zwycięstwie obozu lewicy miała się stać oazą spokoju i organicznej pracy dla naprawy wszystkiego, co zostało zepsute. Jeszcze przed objęciem urzędów, kandydaci prezentowali się jako znawcy duszy Polaków i przechwalali, że za ich rządów śmietniki nie będą służyć do poszukiwania pożywienia i porzucania niechcianych dzieci. Nie minęło wiele miesięcy, a góra problemów nie tylko nie maleje, lecz rośnie pod niebo. Każdego dnia widać zagubienie i nerwowość ministrów, plączących się w zeznaniach i na gwałt szukających natchnienia do dalszej walki. Przed laty opowiadano dowcip o wnuczce Władysława Gomułki, którą wychowawczyni w przedszkolu spytała o zawód sławnego dziadka. – Jest zegarmistrzem, odpowiedziała bez wahania. Napotykając zdziwione spojrzenie Pani, dziewczynka wyjaśnia, że dziadziuś tak często jeździ do Moskwy po wskazówki…
Skąd dziś brać części do spóźniającego się notorycznie zegarka, który w każdej chwili gotów stanąć? Odpowiedzi są nad wyraz bałamutne, gdyż nikt nie chce się przyznać, że brakuje nowych śrubek, sprężynek, trybów a zwłaszcza rzeczonych wskazówek. Wszystko jest, mówi premier i ministrowie od pracy, finansów, gospodarki, skarbu. Ale usiedliśmy przy warsztacie tak niedawno; trochę trzęsą się nam ręce, oczy już nie te a zapodziała się lupa, na dodatek ktoś z AWS-owskiej ekipy ukradł lampę i podtarł się instrukcją. Można by długo ciągnąć takie porównania, lecz pora postawić pytanie o rzeczywistą chęć usprawnienia demokratycznego porządku z wprowadzonymi przed 12 laty elementami ładu gospodarki kapitalistycznej. – Ni pies, ni wydra, mawiał o takiej hybrydzie rządów ludu i kapitału wspomniany towarzysz Wiesław, brzydzący się przyjętym u nas z konieczności mieszanym systemem gospodarczym. Wiedział jednak doskonale, że dzięki sporemu marginesowi prywatnego rolnictwa i rzemiosła nie przymieraliśmy głodem i mieliśmy się w co odziać.Kiedy skutkiem uwolnienia przedsiębiorczości ów margines bardzo się rozrósł, zaczęto coraz śmielej stawiać pytanie o to, komu odmierza czas narodowy zegar. Dziś chyba już wszyscy zdają sobie sprawę, że za spowolnienie ruchu odpowiada ociężały mechanizm państwa, sypiącego piach w tryby i kładącego kij w szprychy. Przedsiębiorczy ludzie poruszają się dziś traktem pełnym niebezpieczeństw: droga jest najeżona przeszkodami, w zaroślach czają się zbójcy od Janosika, na poboczach sprzedajne kobiety kuszą ofertą korzystnego skrótu. Co chwila trzeba też uiszczać myto przy rozsypujących się mostach. Tak w przenośni można opisać ucisk biurokracji i jej wspólników ze świata przestępczego oraz związków zawodowych. Dziesiątki moich rozmówców tak samo widzą dzisiejszą sytuację, lecz nie są takimi jak ja optymistami. Nie dostrzegają bowiem rzeczywistej chęci zrobienia porządku na tej drodze przez mękę, której nie da się osłodzić nagrodami Orła, Oskara czy Lidera Biznesu, wręczanego przez prezydenta, premiera a nawet samego pana Marka Goliszewskiego lub panią Henrykę Bochniarz.
Na opisywanej scenie uporczywie pojawiają się nowi aktorzy, którzy doszli do wniosku, że nadszedł czas na ich rolę. Skoro w Polsce nie wychodzi (i nigdy nie wyjdzie) dobre regulowanie tempa trzeba zmienić rachubę czasu. Z jednej strony oznacza to pośpieszne przyjmowanie europejskich porad prawnych, a z drugiej porzucenie tradycyjnych norm w obyczaju, zbyt mocno obciążających budżet. Niech więc ludziska przestaną się martwić jakimiś emerytami, zasiłkami macierzyńskimi, wykupywaniem recept i innymi takimi dyrdymałami. Damy im nowe wskazówki na życie – prosto z Europy. Ponoć trwają badania; czy mają to być zalegalizowane konkubinaty, czy więcej kobiet w Sejmie, czy finansowane przez kasy chorych skrobanki i prezerwatywy, czy wreszcie zalegalizowanie pomocy w samobójstwie. Na razie – wedle profesor Magdaleny Środy – doszło do tajnego paktu rządu z Episkopatem, który w zamian za dalszy zakaz aborcji poprze przystąpienie do Unii. Forsy od tego nie przybędzie, ale jest nadzieja, że tamtejszym zegarmistrzom nie trzęsą się ręce.
ryszardbaranowski@poczta.onet.pl

RYSZARD BARANOWSKI

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *