Lech Kędziora: To, że znaleźliśmy się w strefie medalowej, uważam za bardzo dobry końcowy wynik


Zespół Włókniarza Częstochowa sezon 2022 w PGE Ekstralidze zakończył na najniższym stopniu podium. Również i w tym roku, w związku m.in. z dokonanymi transferami, pod Jasną Górą panują nadzieję, że „Biało-Zieloni” rozgrywki ligowe zakończą w strefie medalowej. M.in. o zdobyciu brązowego medalu z zeszłego sezonu oraz celach na następny, rozmawiamy z trenerem „Lwów”, Lechem Kędziorą. Zapraszamy do lektury!

 

Panie trenerze, choć z pewnością był niedosyt z powodu – co najmniej – braku miejsca w finale PGE Ekstraligi, wywalczony brązowy medal został przyjęty jako sukces. Po pierwsze na kolejny krążek Drużynowych Mistrzostw Polski w Częstochowie czekano trzy lata. Po drugie zaś – jak wskazywał na to przebieg sezonu 2022 – droga do zdobycia tego medalu była bardzo ciężka i długa…

– Początek sezonu mieliśmy nieudany. Później jednakże nasza sytuacja poprawiała się właściwie z meczu na mecz. W związku z tym apetyty rosły w miarę jedzenia. Za sprawą coraz lepszych wyników mieliśmy aspiracje medalowe. To, że znaleźliśmy się w strefie medalowej, uważam za bardzo dobry końcowy wynik.

Początek sezonu nie zwiastował jednak za bardzo tego, że staniecie na podium rozgrywek ligowych w ubiegłym roku. Przełom nastąpił tak naprawdę dopiero w 10. kolejce w meczu ze Stalą Gorzów, kiedy rozpoczęliście serię zwycięstw, która ostatecznie dała Wam drugie miejsce na koniec fazy zasadniczej.

– Na początku rozgrywek naszym zawodnikom towarzyszyły problemy sprzętowe, m.in. u młodzieży. Znaliśmy doskonale ich potencjały, a jednak w początkowej fazie sezonu nie udawało im się ustrzec wpadek. Ponadto brakowało też punktów innych zawodników, na których liczyliśmy.

W czasie tej wspomnianej szczęśliwej dla Państwa passy pod koniec rundy wstępnej odnieśliście, jako jedyni w ubiegłym sezonie, zwycięstwo nad przyszłym – w tamtym czasie – Drużynowym Mistrzem Polski, Motorem Lublin. To na pewno zasługiwało na sporą uwagę.

– Każdy mecz staramy się traktować tak samo i z takim samym zaangażowaniem do niego podchodzić. Co do spotkania z Lublinem u nas, mieli oni wtedy serię bez porażki od samego startu rozgrywek. Ten mecz więc był dla nas sporą gratką. Tym bardziej, że otwierała się przed nami szansa, że, jako pierwsi, damy sobie z Motorem radę. Cel, jakim była wygrana, zrealizowaliśmy. Sprawienia niespodzianki byliśmy też w pierwszym meczu na Lubelszczyźnie (2. kolejka PGE Ekstraligi – przyp. red.). Tamte zawody w zasadzie przegraliśmy dopiero w ostatnim, piętnastym, wyścigu.

O brąz zmierzyliście się z For Nature Solutions Apatorem Toruń. W pierwszym spotkaniu w grodzie Kopernika przegraliście minimalnie 44:46. W drugim zaś, już u siebie, rozbiliście wręcz ekipę z kujawsko-pomorskiego aż 59:31. Czy mimo wszystko jednak, po pierwszej potyczce w Toruniu, biorąc pod uwagę to co się wydarzyło w półfinale z zespołem z Gorzowa – bo w pierwszym spotkaniu w tym etapie również zrobiliście wynik dający nadzieje na awans do finału, a rewanżu wiadomo jak się skończyło – nie przechodziły przez Wasze głowy myśli, obawy, że dwumecz o brąz może się skończyć różnie?

– Po rewanżowym półfinałowym meczu z Gorzowem dość szybko wyciągnęliśmy wnioski. Nasze zaangażowanie – czy to ze strony zawodników czy sztabu – było mocniejsze pod każdym względem, a zarazem atmosfera była już całkowicie inna. W związku z osiągniętym, dobrym wynikiem w pierwszym pojedynku o trzecie miejsce w Toruniu, zdawaliśmy sobie sprawę, że nie możemy już dopuścić do sytuacji, jaka miała miejsce w czasie dwumeczu ze Stalą Gorzów. Wykorzystaliśmy to w pełni, zdobywając w pięknym stylu brązowy medal.

Po sezonie, jak to zwykle bywa, miał miejsce okres transferowy. Z Włókniarza odeszli Fredrik Lindgren, Bartosz Smektała, Jonas Jeppessen i Mateusz Świdnicki. Przykro było Panu rozstawać się z tą czwórką zawodników?

– Po rozstawaniu z zawodnikami zawsze pozostaje żal, m.in. ze względu na to, że się z nimi pracowało i wspólnie osiągnęło dobry wynik. Polubiłem tych ludzi. Razem wykonywaliśmy sporo pracy i cieszyliśmy się z naszych zwycięstw, sukcesów. Ciężko mi było rozstawać się z tym żużlowcami. Współtworzyli fajny, dobrze zorganizowany zespół. Udanie się z nimi pracowało.

Do Częstochowy przyszli za to Mikkel Michelsen i Maksym Drabik. W czasie mojej rozmowy z panem prezesem Michałem Świącikiem, stwierdził on, odnośnie tych transferów: „Wspólnie z naszym szkoleniowcem chcemy spróbować takiej koncepcji, związanej właśnie z pozyskaniem Maksyma Drabika i Mikkela Michelsena”. Może Pan potwierdzić, jakoby miał Pan wkład w ściągnięciu pod Jasną Górę wspomnianej dwójki?

– Z prezesem cały czas rozmawialiśmy o Maksymie Drabiku. Marzył o tym, aby ten zawodnik znalazł się w końcu w naszym zespole. Uważam, że powrót Maksa jest sporym sukcesem dla klubu, całego żużlowego środowiska częstochowskiego. Wprawdzie nie startował jeszcze w rozgrywkach ligowych dla Włókniarza, ale w jego barwach zdał licencję, będąc jednocześnie wychowankiem. Mam nadzieję, że przyjście Maksyma będzie początkiem jego wspaniałej kariery sportowej w Częstochowie. Że przez wiele lat będzie sukcesywnie reprezentował nasz klub.

W Częstochowie od kilku lat starano się nie tylko zakontraktować Maksyma Drabika, ale również Mikkela Michelsena…

– Tak. Zarówno Maksym, jak i Mikkel to jeszcze stosunkowo młodzi żużlowcy. Sporo osób na pewno zdaje sobie sprawę, jak wygląda jazda Mikkela Michelsena, a jak Maksyma Drabika. Sądzę, że mogą oni wnieść sporo do zespołu, a ich jazda uatrakcyjnić zawody z udziałem naszej drużyny. Mamy jednocześnie nadzieję, że to zawodnicy, którzy rozpoczną w Częstochowie – jakbym to ujął – erę zdobywania krążków cenniejszego kruszcu DMP.

Ogólnie skład przedstawia się mocno, zwłaszcza w kontekście seniorów. Zagadką wydaje się być za to kwestia dotycząca młodzieżowców. W sezonie 2023 pierwszą parę juniorską mają tworzyć Franciszek Karczewski i Kajetan Kupiec, którzy rok i dwa lata wcześniej doświadczenia zdobywali m.in. na niższych frontach ligowych i rozgrywkach młodzieżowych. W Ekstralidze dopiero będą wprawdzie dopiero debiutować, ale czy Pana zdaniem, jako żużlowego szkoleniowca ze sporym stażem, to doświadczenie, którego zdołali już nabrać, może w przypadku Franka i Kajtka zaprocentować już w nadchodzącym sezonie?

– Nasz zespół, jak już wcześniej zaznaczałem, wygląda inaczej. Mamy z pewnością fantastycznych seniorów, do których dołączył Jakub Miśkowiak. Kuba już w zeszłym sezonie jeździł praktycznie jak senior. Teraz wydaje się, że cały ciężar walki skupiać będzie się głównie na seniorach. Myślę, że nadchodzący sezon dla naszych juniorów, a więc Franciszka i Kajetana, będzie tzw. „przejściowym”. Do tego w obwodzie mamy Kacpra Halkiewicza, Szymona Wolskiego, Szymona Ludwiczaka i Bartosza Śmigielskiego, którzy rok temu zdali licencję. Oni tak samo są przyszłością naszego klubu. Musimy prowadzić taką politykę, aby nie tylko Kajtek lub Franek, ale też dwóch Szymonów, Kacper czy Bartek się jak najlepiej rozwijali. Żeby ta czwórka nieco młodszych jeźdźców nie odbiegała zbytnio od poziomu tej dwójki bardziej doświadczonych młodzieżowców. Mamy przed sobą wyznaczone zadanie: sprawić, żeby ta grupa zawodników była tzw. „złotą młodzieżówką w przyszłości”.

Czyli podtrzymuje Pan tezę, jaką wygłosił Pan w jednym wywiadów, że walka o miejsce w składzie na mecz ligowy stoi otworem dla wszystkich, jeśli chodzi o juniorów?

– Jasne, że tak. Wiadomo, że ta dwójka, czyli Franek i Kajtek, ma największe doświadczenie, ale pozostali juniorzy również nie są na straconej pozycji. Oczywiście nie jest łatwą sprawą dostanie się do składu ekipy ekstraligowej i następnie zdobywanie od razu dużej ilości punktów. Nie możemy także – w czasie prowadzenia, szkolenia, szlifowania umiejętności tych młodych zawodników – postępować tak, żeby kogoś, nawet przypadkowo, skrzywdzić. Na pewno będą jechać ci lepsi. Na tę chwilę w pierwszym składzie są Franek i Kajtek, ale pozostali jeźdźcy z pewnością będą starać się o takowe miejsce.

Eksperci typują zazwyczaj, że w końcowej klasyfikacji PGE Ekstraligi 2023 Włókniarz Częstochowa znajdzie się na trzecim miejscu. Argumentują te tezy choćby tym, że w porównaniu do zespołów z Lublina czy Wrocławia są właśnie niewiadome dotyczące pozycji juniorskich. Mógłby Pan ustosunkować się jakoś do tych opinii?

– Na pewno Lublin i Wrocław mają bardzo dobre pary juniorskie i wydawać się może, że przewaga jest tutaj po ich stronie. Udało im się przecież zatrzymać, przynajmniej, po jednym z doświadczonych młodzieżowców. My obecnie zaś mamy juniorów, którzy dopiero wchodzić będą w prawdziwe ściganie się w Ekstralidze. Dużą rolę będą musieli odgrywać mechanicy, współpracujący z Frankiem i Kajtkiem, w pomaganiu im do startów. Ciężar walki na pewno spoczywać będzie na seniorach. Natomiast każdy zdobyty punkt przez naszych juniorów będzie z całą pewnością cennym dodatkiem do osiągnięcia wspólnego celu całej drużyny.

Na inaugurację sezonu ligowego udacie się do Grudziądza, gdzie zmierzycie się z GKM-em. Teren ten zdaje się być trudny dla Włókniarza, tym bardziej, że od czasu powrotu do Ekstraligi (2017 rok) „Biało-Zieloni” nie odnieśli jeszcze wygranej. A biorąc pod uwagę ogólną historię spotkań obu ekip, po raz ostatni „Lwy” tam tryumfowały w 1996 r. Zadanie wywiezienia z Grudziądza 8 kwietnia br. dwóch meczowych punktów ponownie może wydawać trudne. Tym bardziej że zespół „Gołębi” również się wzmocnił, pozyskując perspektywicznych Gleba Czugunowa i Maxa Fricke’a, którzy mają być mocnym wsparciem dla m.in. Nickiego Pedersena…

– Jadąc do Grudziądza, teraz jako trener, zawsze chce wygrać, ale tak mnie koledzy stamtąd potrafią „wykiwać”, że muszę wracać do domu ze spuszczoną głową. Myślę, że przyszedł czas, żeby w końcu sytuację zmienić. W ciągu ostatnich pięciu lat my tam nie wygraliśmy. Jechaliśmy zawsze z nastawieniem wywalczenia jak najlepszego wyniku, ale niestety za każdym razem „dostawaliśmy po głowie”.

Zawsze są nadzieje na to, że zła passa na jakimś innym, trudnym terenie – w tym wypadku w Grudziądzu – wreszcie zostanie przerwana…

– To jest właśnie to. W roku 2022 także m.in. Wrocław był takim trudnym terenem dla nas nie zdobycia przez dłuższy czas. Gdy do Wrocławia pojechaliśmy po raz pierwszy w sezonie 2022, wszystko zagrało i wygraliśmy tam po trzynastu latach. Później, tym razem na play-offy, pojechaliśmy do tego miasta drugi raz i tak samo byliśmy zmobilizowani bardzo mocno. Trzeba zatem będzie iść „śladem wrocławskim”, żeby w końcu pokonać zespół grudziądzki na wyjeździe.

Za to w następnej, drugiej kolejce, w Częstochowie będzie mieć miejsce prawdziwe święto. 16 kwietnia przyjedzie do Was bowiem aktualny mistrz Polski Motor w zestawieniu m.in. z Bartoszem Zmarzlikiem i dobrze znanym w naszym mieście Fredrikiem Lindgrenem. Choć daleka droga do startu sezonu, to już chyba teraz można się spodziewać znakomitego widowiska i wysokiej frekwencji na trybunach w czasie pierwszego meczu na stadionie przy Olsztyńskiej, czyż nie?

– Wszystkie mecze rozgrywane na torze w Częstochowie będą na swój sposób świętem żużla dla miejscowych kibiców. Jestem pewien, że będą się tutaj odbywać fantastyczne mecze, przednie widowiska. Kibice na pewno będą mieli co oglądać. A jednym z naszych zadań jest to, żeby właśnie nasi fani po ostatnim, piętnastym wyścigu cieszyli się ze zwycięstwa Włókniarza.

Teraz trwa okres przygotowawczy do zbliżającego się sezonu 2023. Jak on przebiega? Kto z obecnej kadry Włókniarza uczestniczy we wspólnych ćwiczeniach?

– Głównie młodzież. Juniorzy z drużyny ekstraligowej trenują wraz z zawodnikami z miniżużla. We wspólnych treningach bierze udział też Maksym Drabik z racji tego, że mieszka w Częstochowie. Maksym dodatkowo trenuje indywidualnie. Jak jest okazja, to chłopaki grają razem w hokeja

Czy planowany jest na tę chwilę grupowy wyjazd na obóz integracyjno-przygotowawczy?

– Mamy coś takiego w planach. Niebawem powinna zapaść decyzja w tej sprawie; co? kiedy? jak? Z czasem na pewno pojawi się informacja. Taki obóz integracyjny musimy zorganizować wzorem lat poprzednich. Najlepszą integracją drużyny powinny być jednakże mecze żużlowe i zwycięstwa. To zawsze najbardziej tworzy spójność, zrozumienie w teamie i przyjacielskie podejście całego zespołu do sportu.

Właśnie, okres jesienno-zimowy jest ten także czas, kiedy poznaje się plany meczów towarzyskich poszczególnych ligowych drużyn żużlowych przed startem sezonu. Takowy rozkład jest już znany także i w przypadku Włókniarza

– W formie dwumeczu zmierzymy się z ROW-em Rybnik oraz Apatorem Toruń. Przed samym startem ligi czeka nas jeszcze wyjazd do Bydgoszczy. Ponadto w Częstochowie rozegrany zostanie 49. Memoriał imienia Bronisława Idzikowskiego i Marka Czernego.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

– Dziękuję bardzo.

Rozmawiał: Norbert Giżyński

Foto. Grzegorz Przygodziński

Podziel się:

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *