Szpitalom nie opłaca się leczyć ciężko chorych


DYSKUSJA O ZDROWIU W CZĘSTOCHOWIE

Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej dr Konstanty Radziwiłł podczas IX Okręgowego Zjazdu Lekarzy w Częstochowie ph. „Ochrona sytuacji ochrony zdrowia w regionie”, przygotowanej przez Okręgową Izbę Lekarską w Częstochowie (28 marca br.), przedstawił aktualny stan służby zdrowia w Polsce. W jego ocenie rząd nie ma pomysłu na poprawę sytemu ochrony zdrowia.

Pomysł na Częstochowę
Podczas sympozjum skoncentrowano się jednakże na Częstochowie. Wiceprezydent Jacek Betnarski omówił plan restrukturyzacji szpitala miejskiego – utworzenie na bazie placówki Centrum Zdrowia, spółki prawa handlowego ze 100-procentowym udziałem gminy. Z kolei wicemarszałek województwa śląskiego Mariusz Kleszczewski zapowiedział szczególną obserwację szpitali wojewódzkich (na Parkitce i Tysiącleciu), by, jak zapewniał, w przyszłości podążyć śladem miejskiej placówki. Obaj panowie zaręczali o nawiązaniu porozumienia pomiędzy miastem a Urzędem Marszałkowskim odnośnie wspólnych działań na rzecz ochrony zdrowia w naszym regionie. Przedstawili ich ogólny zarys, mianowicie utworzenie w przyszłości jednej spółki dla wszystkich szpitali. W opinii dr Beaty Zawadowicz, prezes Towarzystwa Lekarskiego Częstochowskiego, to optymistyczny zamysł, bowiem podział szpitali na wojewódzkie, gdzie organem założycielskim jest marszałek oraz miejskie i powiatowe, nadzorowane przez magistrat i starostwo, mocno zakłócił funkcjonowanie służby zdrowia w Częstochowie, co doskonale obrazuje brak ważnych oddziałów specjalistycznych – urologii, laryngologii, nowoczesnej okulistyki. – Koncepcja wspólnego zarządzania wszystkimi szpitalami budzi nadzieje na zmianę istniejącego stanu. Należy jednak pamiętać, że w ślad za tym powinna iść reforma finansowania służby zdrowia, bo mimo przekształceń, szpitale mogą znowu popadać w długi – mówi dr Zawadowicz.

Limity groźne społecznie
Prezes Zawadowicz podczas konferencji przedstawiła własne przemyślenia na temat sytuacji w miejskiej służbie zdrowia. Źródła jej problemów upatruje w złym systemie finansowania szpitali. – NFZ nie zabezpiecza potrzeb lecznic. Wymusza kontrakty, czyli w praktyce ustala limit usług, w którym szpital musi się zmieścić. Lekarze z kolei dążą do uzyskania podwyżek, na które nie ma pieniędzy. Efektem jest zadłużanie placówek i narastanie nieprawidłowości. Najdotkliwszą bolączką jest to, że szpitalom nie opłaca się leczyć ciężko chorych ludzi, wymagających dłuższego pobytu. Limity w tych przypadkach są bardzo groźne społecznie – podkreśla. W jej opinii prywatne ośrodki, choć zapewniają dobrą opiekę i lepsze warunki pacjentom, nie są alternatywą. – Funkcjonują one w oparciu o wysokopłatne procedury, tj. szybkie leczenie. Rozwija się zatem kardiologia inwazyjna, ale cała podstawa, czyli przygotowanie chorego i opieka po zabiegach, kiedy jest w stanie ciężkim, spada na publiczną służbę zdrowia. Szpitale nie mają na to pieniędzy, w związku z tym chory nie ma właściwej opieki. I tak tworzy się błędne koło – mówi doktor. – Co gorsze, w szpitalach zaczyna brakować specjalistów. Doświadczony lekarz jest niepotrzebny, bo jest za drogi. Nie opłaca się też szkolić młodych lekarzy. Niedługo nie będzie miał kto leczyć – dodaje.

Brakuje specjalistów
Efekty chaosu w służbie zdrowia odczuwamy na co dzień. Normą jest kilkumiesięczne czekanie w kolejce do specjalisty czy zamykanie oddziałów w szpitalach. Przykładem w Częstochowie jest obsługująca miasto i okoliczne miejscowości lecznica na Tysiącleciu, gdzie zwolniono kardiologa i diabetologa, a na własne żądanie odeszli wszyscy urolodzy, kilku ortopedów, laryngologów, okulistów, neurologów. Dyrektor godzi się na to, w efekcie oddziały nie spełniają swojej roli. – Nie leczą, bo brakuje specjalistów i sprzętu medycznego – komentuje dr Zawadowicz.
Odrębną sprawą jest nierozwiązany problem czasu pracy lekarzy. Jedne szpitale mają kontrakty, drugie – dyżury, inne system zmianowy. Ten ostatni negatywnie ocenia znany lekarz prof. Stasiewicz. Clou wyraża w kilku zdaniach: „Dużej grupie lekarzy szpitalnych, tych najważniejszych specjalistów na asystenckich etatach, grozi powrót do kategorii roboli, jeżeli decydenci wprowadzą w szpitalach system pracy zmianowej. Jest ona aczkolwiek w niektórych przypadkach wygodna do zastosowania dla pracodawców w zakładach opieki zdrowotnej, jeśli dysponują oni odpowiednią liczbą pracowników na oddziale (a tak nie jest, bo lekarzy brakuje), jest przekleństwem dla chorych i powrotem do archaicznych rozwiązań, gdzie zarówno pacjent, jak i lekarz są traktowani przedmiotowo. Lekarz jako robol, a pacjent jako zło konieczne.”. – Opieka zmianowa nad pacjentem przy niewystarczającej liczbie lekarzy jest fatalna, nie ma mowy o szkoleniu młodych medyków. Skutek tego systemu zaobserwowałam na własnej skórze pracując w szpitalu na Tysiącleciu. Słusznie, że szpitale się przed nim bronią – mówi Zawadowicz.

Długi rosną
Zagrożenie niosą ogromne zadłużenia częstochowskich placówek, o wiele wyższe niż w innych regionach Polski. Tu „bryluje” lecznica na Parkitce – ponad 65 milionów długu, który z miesiąca na miesiąc rośnie o kolejny milion, bo 90 procent pieniędzy z NFZ idzie na płace. Z kolei na dług wymagalny szpitala na Tysiącleciu szpital zaciągnął pożyczkę w firmie Magellan z Łodzi. – To ucieczka, która nie rozwiązuje sytuacji placówki. Zadłużenie, z powodu odsetek urosło do 5 milionów złotych, ponadto nie wpłacenie raty w terminie wejście na majątek szpitala w sytuacji. Media podały, że szpital nie generuje długu, ale może dlatego, że nie leczy, bo połowa oddziałów jest tam nieczynna – komentuje Zawadowicz.
Limitowanie służby zdrowia ma jeszcze inny negatywny aspekt. Na niekorzyść zmieniło się podejście do chorego. – Szerzy się znieczulica. Mamy drastyczne przykłady. Ostatnio wskutek odmowy udzielania pomocy z braku skierowania zmarło dziecko – mówi dr Zawadowicz. Zastanawia się, czy prywatna służba zdrowia poprawi tę sytuację? Ma sporo wątpliwości. – Czy inwestorzy, którzy wejdą w spółki szpitalne, będą prowadzić działalność charytatywną? Jak osiągną wynik finansowy? Poprzez zwalnianie lekarzy czy obniżenie jakości usług? – pyta. W jej opinii o całkowicie prywatnej służbie zdrowia, jak w Stanach Zjednoczonych czy Europie Zachodniej, w Polsce nie możemy myśleć. – Nasze społeczeństwo jest biedne i nie da sobie rady bez publicznej opieki medycznej. Prywatne placówki w USA konkurują między sobą o bogatego pacjenta, u nas jest to niemożliwe – mówi pani doktor. Z drugiej strony, podkreśla, że obecny system nie jest przyjazny dla specjalistów i dla ciężko chorych ludzi. – Może spółki prawa handlowego są rozwiązaniem, może zmienią podejście dyrekcji szpitali i lekarzy do pacjenta, bo niestety dzisiaj jest ono fatalne – stwierdza.

Godność jest ważna jak zdrowie
Trzeba jednak zacząć od szacunku dla pacjenta i lekarza. Jak dotkliwy jest jego brak dr Zawadowicz doświadcza od dawna. Została zwolniona z pracy przez dyrektora szpitala na Tysiącleciu Andrzeja Kubata, choć wygrała konkurs na ordynatora oddziału wewnętrznego. Proces o przywrócenie jej do pracy nadal się toczy, bo dyrektor się odwołuje od pozytywnego dla dr Zawadowicz wyroku. O Panią doktor walczą pacjenci, którym uratowała życie. Założyli Komitet Obrony jej osoby, liczy on blisko 500 osób. – Jestem specjalistą kardiologii, lekarzem klinicystą i nie mogę leczyć swoich pacjentów w publicznej placówce – mówi doktor.
Po wtóre, co dobitnie podkreśla Zawadowicz, nowe finansowanie służby zdrowia, uratuje co już osiągnięto. – Całe życie jako lekarz i jako prezes Towarzystwa Lekarskiego walczyłam, by w Częstochowie stworzyć nowoczesne metody leczenia. To zrobiliśmy. Są ośrodki leczące zawały, ośrodek radioterapii, ale jednocześnie upadła cała struktura służby zdrowia – mówi pani doktor. Uważa, że wzrost składki o 1 procent na służbę zdrowia od 2010 roku, o którym się mówi, nie załatwi problemu. – Zdaniem ekonomistów powinno się podnieść procent na ochronę zdrowia w PKB. W Polsce jest on bardzo niski – 3,6 procent. W Czechach, na Węgrzech czy w Słowacji wynosi on 6 procent i nie słyszy się o kłopotach w służbie zdrowa. Skorzystajmy z ich doświadczeń – konkluduje dr Zawadowicz.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *