Miejsca pracy dla mieszkańców, prestiż dla Częstochowy i całej Ziemi Częstochowskiej


Pierwszy Częstochowianin na liście PiS.

Rozmowa z prezesem Zarządu Okręgu Prawa i Sprawiedliwości w Częstochowie, posłem Szymonem Giżyńskim, kandydatem do Sejmu z częstochowskiej listy PiS.

Trzykrotnie, w 2001, 2005 i 2007 roku otwierał Pan częstochowską listę PiS prowadząc swą partię, w naszym okręgu, do wyraźnego zwycięstwa. Co się stało, że w 2011 roku został Pan „dwójką”?
– Jest takie słynne zdanie wielkiego Ludwiga Wittgensteina: „O czym mówić nie można, o tym należy milczeć”. Nie zwykłem i nigdy nie będę komentować słów ani decyzji Pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego.

Czyż nie było tak, iż na listach PiS potrzebna była odpowiednia proporcja jedynek dla pań?
– Proszę nas nie posądzać o czynny feminizm. Byliśmy przeciwni parytetom. Obecności pań na wszystkich miejscach naszych list nie traktujemy ani formalistycznie, ani instrumentalnie. Ale, drwiąc z zabobonów feminizmu i lekko trącając o tonację żartobliwą mogę potwierdzić, iż jestem pierwszym mężczyzną na częstochowskiej liście PiS.

Podobnie jak pierwszym częstochowianinem…
– Zna pan przecież adresy zamieszkania naszych kandydatów. Kłaniam się Panu ponownie cytatem z Wittgensteina. Tak, mogę z dumą podkreślić, iż jestem pierwszym spośród mieszkańców Częstochowy na liście PiS.
Czyż jednak historia Częstochowy ostatnich trzech lat i pański w niej udział nie sprowokowała takiej decyzji, że znalazł się

Pan na liście PiS za panią poseł Jadwiga Wiśniewską?
– Ależ pan uparty. Ja chyba kupię i podaruję panu ten tomik „Aforyzmów” Wittgensteina.

Dziękuję bardzo i zapytam całkowicie z innej beczki: nie czuje się Pan rozżalony?
– No nie, już dość… Nie dodałem, że tym cieniutkim tomikiem Wittgensteina obłożę Pana po Jego wścibskiej głowie
Pan żartuje…?
– No pewnie. Od samego początku naszej rozmowy.

W takim razie zmieniam ton, ale nie temat. Drugie miejsce na liście Prawa i Sprawiedliwości to dla Pana osobiście ale i dla częstochowskiego PiS-u sytuacja nowa. Jak pan zamierza na nią zareagować?
– Nie muszę. Widzi Pan, ja środowisko PiS w Częstochowie i okręgu częstochowskim stworzyłem i budowałem od początku, od 2001 roku. Jestem prezesem Zarządu Okręgu Częstochowskiego PiS; liderem naszego lokalnego środowiska PiS, co najmocniej i najcieplej odczułem, gdy, wskutek znanych okoliczności zewnętrznych, byłem, na przełomie 2009 i 2010 roku, zawieszony w prawach członka PiS. Zbudowałem prężną i sprawną, najsilniejszą w województwie śląskim, organizację okręgową Prawa i Sprawiedliwości; opartą na bezwzględnej lojalności wobec programu i statutu PiS, ale, przede wszystkim, wobec osoby pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego. U nas nie było żadnych organizacyjnych przesileń, ani zawirowań. Jeżeli nawet ktoś z częstochowskiego PiS-u odchodził – pojedynczo – to z powodów osobistych i osobowościowych, a nie wskutek politycznych przełomów.

To może to pańskie drugie miejsce na liście PiS wynika z tego, że ma Pan mało koncyliacyjny, wodzowski, nieskory do współpracy charakter?
– Proszę pana… Łatwy, ani miękki nie jestem, ale prowadzę częstochowski PiS według jasnych i prostych zasad: lojalności, samopomocy – wzajemnej wrażliwości na różne codzienne osobiste czy rodzinne problemy. Jesteśmy taką republiką przyjaciół, wolną od lizusostwa, intryg, donosów, rycia pod kimś. Gdyby ktoś do mnie doniósł na kolegę, wyleciałby z ciężkimi obrażeniami, razem z drzwiami i futryną. Wszyscy o tym wiedzą. Dlatego szanujemy się nawzajem, a nawet tak po prostu, po ludzku – co też jest u nas normą – lubimy.

A może ta pańska powaga i zasadniczość jest odbierana jako brak koncyliacyjności na zewnątrz?
– Proszę pana… ja przy tej swojej – jak to Pan był łaskaw ładnie określić – powadze i zasadniczości – z koncyliacyjności wręcz słynę… W 2004 roku zbudowałem w Sejmie kompletną i skuteczną koalicję wszystkich częstochowskich parlamentarzystów, ze wszystkich opcji politycznych, na rzecz usytuowania w Częstochowie Centralnego Ośrodka Doradztwa Rolniczego. Pozyskałem dla utworzenia w Częstochowie placówki IPN-u poparcie, także parlamentarzystów PO, co przecież w skali kraju jest pewnym ewenementem.
Wszystkie opcje polityczne i środowiskowe – z wyjątkiem Tadeusza Wrony i jego otoczenia – poparły i wsparły moje praktyczne działania na rzecz urzeczywistniania się idei utworzenia państwowego Uniwersytetu Częstochowskiego.
Proponowałem, po wyborach samorządowych w 2006 roku wielką koalicję w Częstochowie – PO, Wspólnota Samorządowa, PiS – z Tadeuszem Wroną, jako prezydentem Częstochowy. Wrona i PO moją koncyliacyjną i partnerską koncepcję współpracy, która dla Częstochowy byłaby zbawiennym przełomem – odrzucili. Wielka szkoda, bo nigdy nie doszłoby do referendum i Częstochowa wyglądałaby inaczej.
Przed wyborami samorządowymi w 2010 roku proponowałem wielką koalicję: PO, PiS i Unii Laikatu Katolickiego z wystawieniem wspólnego, pozapartyjnego, ale częstochowskiego, znakomitego kandydata na prezydenta Częstochowy. Unia Laikatu Katolickiego była entuzjastycznie za. Platforma Obywatelska: egoistycznie i krótkowzrocznie – przeciwna. Wielka szkoda, bo zwycięstwo było pewne i Częstochowa wyglądałaby dzisiaj inaczej.
Jestem więc koncyliacyjny i dla wspólnego dobra zdolny i gotowy do współpracy z różnymi partnerami, oczywiście przy pełnym zachowaniu własnych zasad i tożsamości. Osiągnąłem w ten sposób tu, w Częstochowie i w regionie częstochowskim, wiele sukcesów choć też nie zawsze udało mi się, właśnie na tej koncyliacyjnej drodze, przełamać czyjeś partykularne opory.

Jaka jest praktyczna skuteczność pańskich działań i metod politycznych?
– Posłużę się przykładami z ostatnich lat, z Częstochowy i regionu.
Wielkie instytucje administracji państwowej mnie zawdzięczają swoją lokalizacje w Częstochowie: Wojewódzki Oddział Agencji Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa, Wojewódzki Ośrodek Doradztwa Rolniczego, Wojewódzka Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. Jestem z tego osobiście dumny, bo to wielkie dobro dla wszystkich rolników regionu częstochowskiego i wielka korzyść dla kilkuset mieszkańców Częstochowy i regionu, którzy w Częstochowie, a nie w Katowicach, otrzymali dobrą i prestiżową pracę.
Spowodowałem, utworzenie w Częstochowie, ważnej dla tożsamości miasta i całej Ziemi Częstochowskiej – placówki Instytutu Pamięci Narodowej.
Dwukrotnie uratowałem w 2007 roku – w drugim przypadku, praktycznie przed likwidacją –Szpital na Parkitce w Częstochowie.
W zasadniczym stopniu przyczyniłem się do pozyskania środków z budżetu państwa na już zbudowane i działające: Akademickie Centrum Sportu przy Akademii Jana Długosza w Częstochowie, oraz w budowie: Wydziału Nauk Społecznych AJD. Obie inwestycje to kroki milowe ku Uniwersytetowi Częstochowskiemu.
W ostatnich dwu latach z mojej inicjatywy – pojawili się w Częstochowie bardzo poważni inwestorzy: krajowi i zagraniczni. By nie zapeszyć, dzisiaj jeszcze nie podam konkretów, ale to, w jednej sprawie, kwestia kilku dni, w innych – kilku miesięcy.
To wszystko w co byłem, jestem i będę zaangażowany, ogniskuje się w jeden cel: miejsca pracy dla mieszkańców, prestiż dla Częstochowy i całej Ziemi Częstochowskiej.
Dziękuję za rozmowę

Z posłem Szymonem Giżyńskim, kandydatem do Sejmu z częstochowskiej listy Prawa i Sprawiedliwości rozmawiał Wiesław Wsad-Wiśniowy

Wiesław Wsad-Wiśniowy

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *