“Człowiek orkiestra” na ringu


Rozmowa z Marcinem Najmanem

Niebawem twój kolejny zawodowy pojedynek. Systematycznie dobierasz sobie coraz groźniejszych rywali. Opowiedz czytelnikom “Gazety Częstochowskiej” o Irmichu Borce.
– Borka jest Słowakiem, ma 31 lat. Nasz pojedynek na warszawskim Torwarze będzie jego 30. walką zawodową. Co prawda bilans zwycięstw i porażek ma ujemny, ale nie radzę sugerować się tymi wynikami, bowiem jest to zawodnik, który, jeśli już przegrywa, to nie przed czasem, ale po walce i na punkty. Jest to rywal niewygodny oraz trudny do rozszyfrowania.
W jakiej znajdujesz się obecnie formie?
– Jestem w wyśmienitej formie. Tradycyjnie przygotowywałem się pod okiem Jerzego Kuleja. Pracowaliśmy nad wieloma elementami bokserskiego rzemiosła. Najbardziej zadowolony jestem z postępów, które poczyniłem odnośnie dynamiki i szybkości. Nie wspominam o sile, która jest moją wizytówką.
Dotychczas Marcin Najman był “człowiekiem orkiestrą”, doskonale radził sobie z całą pozasportową otoczką związaną z promocją własnej osoby oraz sprawami technicznymi. Czy w tej materii zaszły jakieś zmiany?
– Jak dotąd nic się nie zmieniło. Nadal współpracuję z Andrzejem Wasilewskim walcząc na galach organizowanych przez jego firmę Hammer KnocOut Promotions. Mam na koncie dziesięć walk zawodowych, wspólnie z Jerzym Kulejem opracowaliśmy zarys planów na najbliższe półtora roku. Uważam, że w tym okresie dobrze poradzę sobie jako bokser, promotor oraz menadżer w jednej osobie. Natomiast, jeśli chodzi przyszłość, to sądzę, że wcześniej czy później potrzebna będzie mi osoba, która przejmie ode mnie część obowiązków.
Wspomniałeś o planach na najbliższe kilkanaście miesięcy. Czy mógłbyś rozwinąć ten temat?
– Pojedynek z Borką jest pierwszym krokiem na drodze, którą obraliśmy. Jej zwieńczeniem będzie mój występ na ringu w Las Vegas. Jesteśmy dobrej myśli i wierzymy w to, że cel osiągniemy w przeciągu półtora roku. W tym czasie stoczę trzy lub cztery pojedynki przygotowawcze. W chwili, gdy będę gotów stoczyć pojedynek liczący dziesięć rund, wówczas będę gotów do zaprezentowania się na ringu w kolebce boksu zawodowego – w Las Vegas.
Dotychczas, gdy będąc z tobą na galach, na których walczyłeś, gdy na gorąco, tuż przed walką pytałem o taktykę, którą zastosujesz, odpowiadałeś dosyć niekonwencjonalnie: “Wyjdę, walnę rywala i zejdę, oto cała taktyka”. Czy tym razem będzie podobnie?
– Tuż przed walką w szatni w człowieku gotują się różne myśli. Padają różne stwierdzenia (śmiech). Ja zawsze staram się być agresywny w pierwszej rundzie. Ruszam na rywala z impetem. Jeżeli w pierwszym starciu nie uda mi się znokautować przeciwnika, to staram się rozkładać siły i szukać okazji do oddania ostatecznego, rozstrzygającego ciosu. Liczę na to, że uda mi się powalić Borkę na deski w inauguracyjnej rundzie, a jak będzie w rzeczywistości, dowiemy się w sobotę.
Trwa dobra passa Marcina Najmana. Od dawna pozostajesz niepokonany. Jak będzie w sobotę, 25. listopada?
– W boksie podoba mi się przejrzystość. Każdy z rywali ma swoje założenia, swój plan taktyczny, sposób na zwycięstwo. Wygrywa ten, któremu uda się narzucić swój styl, zrealizować plan. Sądzę, że na Torwarze tym zwycięskim bokserem będę ja.
Tego życząc dziękuję za rozmowę
– Również dziękuję i zapraszam wszystkich kibiców boksu na galę do Warszawy, ewentualnie na relację stacji Polsat Sport lub, kilka dni po walce, na moją stronę internetową: www.marcinnajman.pl, na której na pewno zamieszczona zostanie relacja z walki.

PAWEŁ MIELCZAREK

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *