Emocji moc


Pojedynek częstochowskiego Tytana ze Spójnią Stargard Szczeciński nie zapowiadał się jako szlagier 23. rundy zmagań koszykarskiej pierwszej ligi. Jednak to, co działo się na parkiecie częstochowskiej hali Polonia w minioną sobotę niejednego z kibiców przyprawiło o szybsze bicie serca.

Ostatnie dni dla częstochowskich koszykarzy nie były najlepsze. Przypomnijmy, że 1 lutego ze względu na złe warunki drogowe spóźnili się na mecz w Kwidzynie z tamtejszym Basketem. Przystępując do gry “z marszu”, po wielogodzinnej podróży “tytaniści” ulegli 90:76 liderowi rozgrywek. O porażce tej chcieli szybko zapomnieć koncentrując się na meczu “u siebie” ze Spójnią – drużyną walczącą o awans do pierwszej ósemki. Teoretycznie częstochowianie byli faworytami spotkania, ale pojawiły się problemy. Przeciwko Spójni nie mógł zagrać Dariusz Szynkiel. Jego absencja, nerwowa atmosfera, brak skuteczności częstochowian w ataku oraz krótka ławka rezerwowych sprawiły, że po zaciętym meczu ze zwycięstwa cieszyli się goście. Podopieczni trenera Arkadiusza Urbańczyka, mimo, że sporo punktów zgubili w pierwszych trzech kwartach, w końcówce meczu odrobili straty doprowadzając do remisu. Zwycięzcę miała wyłonić dogrywka. Nie zabrakło w niej walki o każdy centymetr parkietu, różnica punktowa wahała się w granicach kilku oczek. Pojawiło się sporo rzutów wolnych. Niektóre z nich, zdaniem kibiców, podyktowane były za faule, których w istocie nie było.
O komentarz do meczu poprosiliśmy trenera miejscowych Arkadiusza Urbańczyka.
– Aby zwyciężać trzeba przede wszystkim trafiać do kosza. Skuteczność naszego zespołu w tym aspekcie pozostawiała wiele do życzenia. Drużyna przestała tworzyć monolit, pojawiły się niedopracowane indywidualne akcje, z góry skazane na niepowodzenie. Dziwią mnie także decyzje sędziów, którzy zauważali faule moich graczy, jednocześnie nie dostrzegając przewinień rywali. Jedno jest pewne, gdy gra się układa i uzyskuje się przewagę, wówczas nawet błędne decyzje arbitrów nie przeszkodzą w osiągnięciu korzystnego rezultatu. Ostatnie wyniki sprawiły, że być może za bardzo uwierzyliśmy w pokonanie teoretycznie słabszego Basketu. Zimny prysznic w postaci porażki może przynieść dobry skutek, przed nami jeszcze sporo meczów.

PAWEŁ MIELCZAREK

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *