Hospicjum to też życie


Rozmowa z Anną Kaptacz, prezes Stowarzyszenia Opieki Hospicyjnej Ziemi Częstochowskiej.

– W tym roku częstochowskie hospicjum obchodzi 12. rocznicę swojej działalności. Proszę powiedzieć, jakie były początki.
– 13 lat temu grupa pielęgniarek, działających przy Okręgowej Izbie Pielęgniarek i Położnych w Częstochowie, widząc potrzeby pacjentów ciężko chorych na nowotwory, którzy po wyjściu ze szpitala nie mieli zapewnionej opieki, doszła do wniosku, że trzeba w Częstochowie tym problemem się zająć. W grupie tej były głównie pielęgniarki z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego na Tysiącleciu z oddziałów chirurgicznego i urologicznego. W ramach wolontariatu nieformalnego zaczęły odwiedzać pacjentów tej placówki, by zmienić im opatrunki, robić zastrzyki. Wreszcie podjęły starania i utworzyły Stowarzyszenie Opieki Hospicyjnej Ziemi Częstochowskiej, które zarejestrowano 6 marca 1993 roku w Sądzie Wojewódzkim w Częstochowie.
– Dlaczego Pani zaangażowała się w działalność hospicyjną?
– Pomysł hospicjum był w zasadzie moją inicjatywą. Pracowałam wówczas na oddziale urologii jako pielęgniarka zabiegowa i chyba też, jako pierwsza, zaczęłam opiekować się pacjentami w domu. Zachęciłam do działania koleżanki, a ponieważ byłam tą pierwszą, do dziś poczuwam się do kontynuowania tej misji.
– Jak wyglądało minione 12 lat działalności Hospicjum?
– Na początku był jeden lekarz, jedna wolontariuszka – pani na emeryturze pracująca kiedyś w aptece i trzy pielęgniarki. Dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego dr Marian Marchlewka przekazał do naszej dyspozycji jeden gabinet lekarski w przychodni przy ul. Dekabrystów. Tam przyjmowaliśmy zgłoszenia od pacjentów, a po godzinach pracy razem z lekarzem chodziliśmy do nich. Pielęgnowaliśmy ich, ale również zajmowaliśmy się ich problemami natury psychicznej. Pacjenci zadawali nam pytania typu: co dalej, czy to już koniec? Płakali i szukali wsparcia.
– Początki były więc skromne, a jak później rozwijała się działalność Hospicjum?
– W drugim roku działalności w naszym szpitalu powstał oddział dzienny opieki paliatywnej, głównie za sprawą księdza Tadeusza Wójcika, proboszcza parafii Miłosierdzia Bożego w Zawierciu, który pomagał pacjentom, wspierał ich duchowo, wiele rozmawiał. Odkąd ksiądz zaangażował się w działalność hospicyjną, pacjenci chętniej zaczęli przychodzić do oddziału dziennego. Ks. Tadeusz ma doskonały kontakt z chorymi, dzięki niemu pacjenci przestają bać się śmierci. Doświadczyłam tego osobiście w czasie choroby mojej mamy. To ks. Wójcik sprawił, że ze spokojem i z wielkim majestatem odeszła, choć jak każdy, na pewno bała się śmierci. Takiego wsparcia, do dziś, doświadczają wszyscy pacjenci i ich rodziny, którzy spotykają się z księdzem Tadeuszem. Nasza działalność w ramach hospicjum domowego i poradni opieki paliatywnej rozwijała się. Po roku hospicjum domowe i oddział dzienny przenieśliśmy do wynajmowanego domu, przy ulicy Czarnieckiego. Poradnia opieki paliatywnej pozostała przy ulicy Dekabrystów. Powoli zaczął się rozwijać wolontariat. Na samym początku nazwaliśmy go młodzieżową grupą wolontaryjną, ponieważ składał się głównie z młodych ludzi. Najwięcej było uczniów z liceum im. Słowackiego. To byli wspaniali ludzie – w sumie około 30. Opiekowali się pacjentami i dodatkowo pracowali w hospicjum. Dowozili nas swoimi samochodami do chorych, robili ulotki na komputerze. W latach następnych, dzięki systematycznemu informowaniu mieszkańców Częstochowy i archidiecezji częstochowskiej nasza działalność rozwinęła się na tyle, iż w roku 2004 opiekowaliśmy się 1200 pacjentami. Utworzyliśmy dwa dodatkowe oddziały opieki paliatywnej – w Lublińcu i Myszkowie. Nie musimy już tam dojeżdżać, ponieważ są samodzielne. Pracujemy jedynie nad rozbudowaniem w tych oddziałach wolontariatu. W Częstochowie szkolimy wolontariuszy, później pomagają oni chorym w swoich miastach.
– Jak liczny jest dzienny oddział hospicjum?
– Obecnie mamy blisko 30 pacjentów, zarejestrowanych na stałe. Oddział działa dwa razy w tygodniu we wtorki i czwartki. Staramy się, aby w niedalekiej przyszłości czynny był codziennie. Ale brakuje funduszy. Narodowy Fundusz Zdrowia nie refunduje naszej działalności, pieniądze pozyskujemy z naszych akcji charytatywnych. Pomagają nam wolontariusze, opiekę medyczną zapewnia poradnia paliatywna.
Na oddziale znajduje się kaplica z Najświętszym Sakramentem. Zawsze powtarzam naszym pacjentom, że w chorobie najbardziej pomaga modlitwa. Kamil Durczok, który zmagał się z nowotworem, w swojej książce pisze, że w hospicjum jest wiele bólu i cierpienia, tak jak na oddziale onkologicznym. Ale w hospicjum jest zupełnie inaczej. Pacjenci znajdują tu ukojenie, mają zaspokajane wszelkie potrzeby. Dbamy o jak najlepszą jakość ich życia. Nasi pacjenci żyją na oddziale parę lat. I bywa tak, że nagle chory przynosi tort na pożegnanie, bo czuje, że już wkrótce odejdzie, a za kilka dni dowiadujemy się, że już umarł.
– Obecnie Hospicjum mieści się przy ulicy Krakowskiej. Jakie wyzwania stoją przed Stowarzyszeniem w najbliższych latach?
– Największym wyzwaniem jest dokończenie remontu. Do tej pory wyremontowaliśmy połowę budynku, w której kiedyś była placówka medyczna. Przed nami prace w drugiej części, po byłym przedszkolu, w której chcemy otworzyć całodobowe hospicjum stacjonarne. Co prawda najlepiej jest, gdy pacjent przebywa z najbliższą rodziną, ale zdarza się, że nasz podopieczny jest samotny, albo gdy objawy są na tyle silne, że w domu ani rodzina, ani nasze wizyty nie są w stanie mu ulżyć. Dziś korzystamy z pomocy oddziału opieki paliatywnej Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego na Tysiącleciu, ale tam jest tylko 15 łóżek i często chory musi czekać w kolejce. A w chorobie nowotworowej nie ma czasu żeby czekać. Z naszej pomocy oprócz chorych mogą również korzystać osoby osierocone. Spotkania odbywają się w każdy ostatni czwartek miesiąca. Można wtedy porozmawiać z psychologiem i wolontariuszami.
– Kiedy planujecie otworzyć stacjonarne hospicjum?
– Wszystko zależy od tego, ile potrwa remont części przeznaczonej na to hospicjum. Prace budowlane rozpoczniemy na początku 2006 roku. Sądzę, że o otwarciu hospicjum stacjonarnego możemy mówić na początku 2007 roku. Ale mamy jeszcze do uregulowania problemy natury prawnej. Pomoc obiecała wiceprezydent Częstochowy Halina Rozpondek.
– Częstochowskie Hospicjum włącza się do dwóch akcji:”Pola nadziei” i “Hospicjum to też życie”. Na czym one polegają?
– “Pola nadziei” zainicjowano w Wielkiej Brytanii. W Polsce jej głównym koordynatorem jest krakowskie hospicjum. My do tej akcji przyłączyliśmy się trzy lata temu. Na jesieni sadzimy cebulki żonkili, a na wiosnę, kiedy kwiaty zakwitają, rozpoczynamy akcję informowania społeczeństwa o hospicjum. Mówimy wtedy, że hospicjum to nie jest miejsce, którego trzeba się bać, informujemy o idei opieki hospicyjnej. Odwiedzamy także szkoły, organizujemy konkursy plastyczne i literackie. Uczniom mówimy, że w hospicjum przebywają dzieci chore, które pragną kontaktu z rówieśnikami. Uczymy w ten sposób humanitaryzmu. Pokazujemy, że o chorych trzeba dbać, a lubić nie tylko zdrową koleżankę, ale również i tę chorą. W tym roku “Pola nadziei” rozpoczną się 21 marca.
W drugą akcję po raz pierwszy włączyliśmy się 6 listopada. Zainicjował ją ks. Piotr Krakowiak, krajowy duszpasterz opieki paliatywnej, jednocześnie prezes stowarzyszenia opieki hospicyjnej w Gdańsku. Zorganizowaliśmy m.in. dzień otwarty w naszej placówce. Mamy nadzieję, że dzięki temu ludzie przestaną się bać hospicjum.
– Jaka jest świadomość częstochowian, że hospicjum to też życie, a nie tylko umieralnia?
– Ci, którzy korzystali z naszej pomocy wiedzą, że hospicjum to też życie. Ale są osoby, które nigdy nie miały kontaktu z hospicjum i często mają wypaczone opinie o naszej działalności.
– Czy trudno jest kształtować świadomość społeczeństwa?
– Trudno. Działamy już 12 lat i myślałam, że wszyscy wiedzą o naszym istnieniu, ale tak nie jest. Często rodziny zgłaszają się na kilka dni przed śmiercią bliskiej osoby, niestety, wtedy nie jesteśmy w stanie wiele pomóc.
– Jak można skontaktować się z hospicjum?
– Najlepiej telefonicznie. Mamy dwa numery: 360 54 91, drugi 360 55 37. Jest też numer komórkowy 0 504 017 924. Telefony są czynne całą dobę.

ŁUKASZ DRYWA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *