TEATR: PREMIERA Mocny strzał na początek. Tylko czy w dziesiątkę?


Częstochowski Teatr im. A. Mickiewicza ambitnie zainaugurował początek sezonu. Wystawił „Hamleta” W. Szekspira, w reżyserii zaprzyjaźnionego z dyrektorem Robertem Dorosławskim i zespołem – André Hübner-Ochodlo. To już jego szósta – po „Wilkach”, „Do dna”, „Znikomości”, „Plaży”, „Weismanie i Czerwonej Twarzy” – sztuka w naszym teatrze.

André Hübner-Ochodlo swoje dzieła wypełnia dynamiką i ekspresją. Czasami – niestety – popada w ekscytację, nadając swoim aranżacjom zbyt ostry rys teatralny. „Hamleta”, największe dzieło Szekspira, z uniwersalnym przekazem o śmierci, zemście, namiętności i zdradzie, usadowił w modernistycznej aurze, rodem z filmu science fiction. W dekoracji (kostiumy Aleksandra Sosnowska-Krywult, współpraca scenograficzna Stanisław Kulczyk) dominuje prostota: stroje są stylizacją mundurów; scenę wypełnia celuloid – pośrodku stoją przezroczysty stół-katafalk, wielka plastikowa szyba oraz dwa ekrany, na których boczna kamera rejestruje zbliżenia twarzy aktorów. Głębię buduje roziskrzona intensywnymi kolorami ściana. Tę dość oszczędną scenografię reżyser skonfrontował z dosadną grą aktorską.
Szekspir był mistrzem w budowaniu emocji i eskalowaniu ludzkich namiętności. Ten wymagający zestaw, by uniknąć maniery afektacji, dobrze jest przedstawić w jak najbardziej naturalny sposób. Wszelkie udoskonalenia, nadmierna emfaza trącą pospolitością. Pokazanie ludzkiej duszy, uczuć musi być subtelne, od środka. Tak Hamleta zagrała Teresa Budzisz-Krzyżnowska – niedościgniony wzór dla pokoleń.
Hamlet mówi: „Najważniejsza jest naturalność, a naturalność jest powściągliwa.” Czy te, kluczowe słowa odnajdują swe znaczenie w częstochowskiej inscenizacji? Z pewnością Maciej Półtorak, kreujący rolę Hamleta, wykonał ciężką, wręcz katorżniczą pracę. Dwoił się, troił na scenie. Śpiewał, tańczył. wymachiwał rękami. Niestety, tej ekspresji było zbyt wiele. Również w wykonaniu innych postaci tragedii – ścieżkę popadania Klaudiusza w obłęd (grał go Adam Hutyra) reżyser także przeestetyzował. Solówki wokalne Półtoraka burzyły dramaturgię sztuki. Przy okazji ginął wyrafinowany język Szekspira. Hamlet w wersji rock rozczarował. Nie udało się reżyserowi zbudować dystyngowanej formy, wykorzystać piękna poetyckiego tekstu, tak doskonale obnażającego niuanse ludzkich rozterek i bólu. A pierwsze sekwencje były obiecujące. Teresa Dzielska jako Gertruda, Adam Hutyra, Maciej Półtorak dali dobre entrée. I na koniec: świetna – subtelna i przejmująca – rola Ofelii (występująca gościnnie Martyna Kowalik). Scena śmierci Ofelii była naprawdę wzruszająca.

Hamlet – Maciej Półtorak, Gertruda – Teresa Dzielska, Klaudiusz, Duch ojca Hamleta – Adam Hutyra, Poloniusz – Piotr Machalica, Ofelia – Martyna Kowalik (gościnnie), Laertes – Daniel Misiewicz (gościnnie), Ozryk, Rosenkrantz – Waldemar Cudzik, Duchowny, Guildenstern – Bartosz Kopeć, Horacy – Adam Machalica (gościnnie, AT, Warszawa), Grabarz – Michał Kula

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *