Czest-Fest (1)


Skoro mamy za sobą nieco wiadomości dotyczących nazw miejscowych – osad, jak też głównych punktów w terenie związanych z Częstochem i Miromirem, pora przejść zatem do bliższych uwag dotyczących nazw osobowych, czyli imion naszych bohaterów. Zaczęliśmy o tym zresztą kiedyś już pisać, najpierw w artykule o Częstochwale, a potem w tekście „Czterech Częstochów”, będzie to więc właściwie kolejny powrót do rozpoczętej tam problematyki.

Nasze rozważania oprzemy, tak jak poprzednio, na zasadach lingwistyki empirycznej, pozostaniemy wszakże nadal głównie w obrębie lingwistyki przedhistorycznej (lingwistyki archeologicznej), tj. pierwszego jej działu, zajmującego się badaniem faktów językowych jeszcze z epoki przedpiśmiennej. Obok lingwistyki empirycznej stosujemy jednak także metody lingwistyki transformacyjnej, pozwalającej sprowadzać – czyli właśnie transformować, przekształcać, przeformułowywać – owe empiryczne dane językowe na przesłanki rozumowań dedukcyjnych. Wreszcie, w naszych badaniach stosujemy metody lingwistyki racjonalnej, łączące te przesłanki w ciągi rozumowań i pozwalające z nich wyciągać wnioski.
W lingwistyce przedhistorycznej, którą można w pewnym sensie określić archeolingwistyką, ważne jest zwłaszcza by weryfikować materiał językowy konfrontując go z rzeczywistością, w szczególności zaś porównując go z danymi archeologii. Dopiero wszystkie te trzy gałęzie lingwistyki tworzą system, który możemy określić mianem lingwistyki aletystycznej. Wprawdzie profesor Henryk Hiż, polski filozof i językoznawca z University of Pennsylvania, uważał iż nazwę lingwistyki aletystycznej należy odnieść wyłącznie do samej lingwistyki transformacyjnej – my jednak obejmiemy tą nazwą cały system. Tym niemniej, jeśli chodzi o jej część transformacyjną, to oczywiście preferujemy „hiżańską”, czyli jej postać zaproponowaną przez tego właśnie, a przed laty zaprzyjaźnionego z nami naukowo badacza.
Należałoby najpierw – słowem wstępu – uczynić kilka ogólniejszych uwag na temat języka Częstocha, czyli mowy polskiej jaką posługiwano się w jego czasach. W połowie XI wieku nie było przede wszystkim aż tak wyraźnych różnic między językiem polskim i czeskim, które wówczas pozostawały względem siebie jako dwa dialekty. Ogólnie nazywano wtedy ów język „słowiańskim”, my zaś nazwiemy go tutaj „czecholechickim” dla podkreślenia, że był to jeden i wspólny język, polsko-czeski, a szerzej zachodniosłowiański. Częstoch mówił więc „po słowiańsku” i po samej mowie Czecha mógł nie odróżnić. To samo dotyczyło zresztą ówczesnych Połabców (czyli Słowian zza Odry) i Kaszubów. Dzisiaj w grupie języków tzw. lechickich wyróżniamy cztery zespoły języków narodowych: 1) zachodniolechicki, czyli połabski, 2) północnolechicki, czyli kaszubski (wraz z wymarłym dialektem słowińskim), 3) wschodniolechicki, czyli polski (wraz z pozostałymi dialektami pomorskimi), oraz 4) południowolechicki, czyli jeden z trzech głównych dialektów słowackich. A zatem, Częstoch rozmawiał z przedstawicielami tych języków „po słowiańsku”, we wspólnej mowie, nie odróżniając przy tym dokładnie skąd rozmówca pochodził.
Ale co więcej, o ile Częstoch miałby poważny kłopot by zrozumieć dzisiejszy język polski czy czeski, to – jak sądzimy – nie miałby on większego problemu aby zrozumieć, przynajmniej niektóre, języki z grupy południowosłowiańskiej. Wyjaśnijmy oba te ciekawe paradoksy. Mianowicie, Częstochowi trudno byłoby zrozumieć współczesny nam język polski, trudniej nawet niż dzisiejszy czeski, gdyż współczesna polszczyzna jest niezmiernie zlatynizowana – o wiele bardziej niż zachowująca jeszcze szereg tradycyjnych, słowiańskich wyrazów i przez to zabawna, bo staroświecko dla nas brzmiąca, mowa czeska. Na przykład czeski wyraz „statek” oznacza gospodarstwo, posiadłość, rancho (por. „dostatek”). A nikt przecież u nas tak nie powie na swój dom. Kolejną natomiast, już czysto wewnętrzną, cechą odmienności współczesnego języka polskiego jest to, że w stosunku do prostego i lapidarnego języka Częstocha został on przez wieki słowotwórczo i składniowo ogromnie skomplikowany. Jak sądzimy, mowa Częstocha przypominała więc bardziej dzisiejszy slang młodzieżowy, operujący skrótami, samymi rdzeniami słów – z pominięciem końcówek i przyrostków – aniżeli uważany dziś za poprawny język fleksyjny. Tak na przykład, Częstoch zrozumiałby proste młodzieżowe powitanie „siem ziom”, ale mógłby obruszyć się gdyby nazwano go „ziomek” (sądząc, że ktoś uważa go za małego), zaś w ogóle nie zrozumiałby wyrazu „kolego”, gdyż pochodzi on z łaciny. A zatem, paradoksalnie, język Częstocha bardziej przypominał skracający słowa slang hip-hopowy (czyli de facto właśnie rymy częstochowskie), niż mowę której obecnie używamy na co dzień.
Drugi natomiast paradoks, jak wspomnieliśmy, wiąże się z pewnymi językami czy raczej dialektami południowosłowiańskimi. Niektóre z nich wydają się być bowiem bliższe językowi Częstocha niż obecny język polski. Jak to możliwe, że język nielechicki może być bardziej staropolski od języka polskiego? Otóż, paradoks ten związany jest po prostu z archaicznością pewnych dialektów południowosłowiańskich. Uważamy zatem, że najbliższy językowi Częstocha – który ten zrozumiałby bez trudu – jest jeden z dialektów języka słoweńskiego, a konkretnie: kraiński. Jest to dialekt Słowian alpejskich, zatem górali, używany nie tylko w Słowenii (Alpy Julijskie), ale także w zamieszkałych przez Słoweńców wioskach we włoskiej Karnii (Alpy Karnijskie) i stąd jego druga nazwa: język karnijski. Możemy śmiało powiedzieć, że zachował on cechy najbliższe językowi „słowiańskiemu”, którym posługiwał się Częstoch.
Uważa się mianowicie, iż archaiczność danego języka czy dialektu łączy się z faktem, że używa go ludność w górach (zwłaszcza wysokich), leżącej na morzu wyspie (zwłaszcza oddalonej), bądź też zamieszkała w innym trudno dostępnym terenie, np. wśród lasów czy bagien. Drugim czynnikiem podtrzymującym archaiczność jest natomiast posługiwanie się tym językiem na obrzeżach swojego kraju, najlepiej – przy uwzględnieniu również pierwszego czynnika – za granicą. Język taki wówczas konserwuje się niejako w opozycji do języka obcego, który słychać dokoła – w sąsiednich górskich dolinach czy na wybrzeżu. Najszybciej zatem zmienia się język w centrum kraju, zwłaszcza w stolicy (por. stołeczne: „iwent na lapie za demo”), język stołeczny jest przeto – znowuż paradoksalnie – najbardziej oddalony od staropolskiego. Językiem Częstocha do dziś gwarzą starzy bacowie w Słowenii. Częstoch mówił więc po słoweńsku – właśnie „po słowiańsku” – a ściślej po kraińsku (karnijsku), czyli „po krajańsku”.
Wskazywaliśmy też wcześniej na pewne różnice dwu odmian, czy – jak powiedzielibyśmy – makrodialektów języka staropolskiego w czasach Częstocha. Język ówczesny różnił się nieco w Wielkopolsce, gdzie był bardziej tradycyjny, od tej odmiany jaką mówiono na Śląsku i w Małopolsce. Owa południowa odmiana, śląsko-małopolska, była bliska czeskiej. A więc, dla przykładu, Wielkopolanie, Połabcy i Kaszubi w XI wieku wymawiali imię Częstocha jako „Czanstoch”, Ślązacy, Małopolanie oraz Czesi mówili natomiast „Czonstoch”. Kiedy pojawiła się pisownia i zmienił nieco język, Wielkopolanie w XIV wieku używali formy „Czønstoch”, Małopolanie zaś „Czænstoch” (wówczas w użyciu była u nas pisownia anglosaska). Na przełomie XIV i XV wieku w Wielkopolsce obowiązywała już forma „Czestoch”, w Małopolsce natomiast „Czastoch”. Wreszcie w XV wieku Wielkopolanie przyjęli postać „Częstoch”, Małopolanie zaś „Cząstoch”. Nie wiadomo jednak dokładnie jakich form używano w naszym, czyli środkowym regionie kraju – najprawdopodobniej pośrednich, np. w XI wieku „Czenstoch”.
Warto jeszcze raz w tym kontekście wrócić do Bulli protekcyjnej papieża Innocentego II, datowanej na 1136 rok, by zauważyć jedną ciekawą kwestię. W dokumencie tym, jak wiadomo, po raz pierwszy zapisano imię Częstoch (chodziło wszakże o całkiem inną osobę), ale w formie łacińskiej: „Chestoch”. Można zadać więc sobie pytanie, którą z odmian zapisano tu po łacinie – wielkopolską czy śląsko-małopolską? Oczywiście treść dokumentu wskazuje, że wielkopolską. Dlaczego zatem nie zapisano jej „Chenstoch”? Przede wszystkim zauważmy, że w użytej tam formie łacińskiej, niezbyt naturalnej, początkowe „c” i „h” wymawiać należy oddzielnie – a więc jak „C-hestoch”. Naturalny byłby więc zapis „Cestoch” lub lepiej „Censtoch”. Jeśli jednakże tak nie zapisano, to moim zdaniem, chcąc świadomie uniknąć mogących się wówczas narzucać w związku z tym imieniem pewnych skojarzeń łacińskich.
Nie zapisano zatem „Censtoch”, gdyż wyraz „censio” oznacza po łacinie czynności wysokiego urzędnika dworskiego, jak spisy podatkowe czy wyceny majątków, ponadto zaś w języku kurii biskupiej: cenzurę kościelną. Nie pożądane więc było kojarzenie tego imienia z poborcą, rachmistrzem czy cenzorem. Ponadto nie zapisano formy „Censtoch” także z tej racji, że wyraz „cena” po łacinie oznacza wieczerzę – „Cena Domini” zaś Ucztę Pańską, czyli Eucharystię. Nie należało przeto również wiązać imienia Częstoch z tym Sakramentem, Paschą czy Ostatnią Wieczerzą, mimo że etymologicznie łacińska „cena” i polski „częstunek” jednak tutaj się wiążą. Po trzecie zaś nie zapisano tego imienia jako „Cestoch”, co ostatecznie mogłoby być uprawnione, ale wtedy należałoby wymawiać je przez „k”, gdyż kojarzyłoby się z łacińskim, zapożyczonym z greki wyrazem „cestus”, oznaczającym damską przepaskę lub pas kobiecy. W tym wypadku, rzecz jasna, byłoby to ośmieszeniem. Podobnie jak zresztą czwarta forma, to znaczy „Cesstoch” lub „Chesstoch”, co kojarzyłoby się z łacińskim wyrazem „cesso”, czyli próżnowaniem. Pozostawiono więc ostatecznie wspomniane „Chestoch” (Czestoch), mimo iż takiej formy akurat wówczas w Polsce nie używano. Dlaczego jednak nie zapisano jej „Chenstoch”? Z tych samych mianowicie powodów dla których nie użyto formy „Censtoch” – obie bowiem wymawiano by tak samo.

Foto: Początek Bulli gnieźnieńskiej

ADAM KRÓLIKOWSKI

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *