Wystąpienia posła Szymona Giżyńskiego


Wystąpienia posła Prawa i Sprawiedliwości Szymona Giżyńskiego w Sejmie Rzeczypospolitej 6 listopada 2009 roku podczas debaty na sytuacji polskich rolników

Nie! Dla pseudoekologicznych towarów

Pani Marszałek! Panie Ministrze! Wysoki Sejmie! Czy w imię społecznego spokoju i solidaryzmu rząd zamierza przygotować czytelny przekaz, iż dopłaty bezpośrednie należne za 2009 r., które są i tak wyższe w stosunku do dopłat z roku poprzedniego, nie zrekompensują rolnikom wyższych kosztów produkcji i spadków cen w skupie większości artykułów rolnych?
Powstaje w Polsce potężny rynek konsumpcji, ale, niestety, nie produkcji żywności ekologicznej. W codziennie otwieranych w kraju nowych sklepach tak zwanych ekologicznych dominuje pseudo ekologiczna żywność pochodząca z Azji, w tym przede wszystkim z Chin, ale także z Włoch, Niemiec, Czech i od innych sąsiadów, co odbywa się kosztem zdrowych, stricte rolniczych, polskich produktów. Jak rząd chce zapobiec pogorszeniu się i tak szkodliwej dla polskiego rolnictwa oraz zdrowia polskich konsumentów sytuacji?
Jak rząd zamierza przełamać impas w kwestii dotyczącej obrony interesów polskich rybaków, których zmusza się do przestrzegania niekorzystnych dla nas kwot połowowych, podczas gdy inne kraje nadbałtyckie permanentnie ignorują przypisane im kwoty połowowe, nie ponosząc z tego tytułu żadnej kary?
W jaki sposób resort rolnictwa zamierza wykorzystać okres prezydencji Polski w Unii Europejskiej, przypadający na drugą połowę 2011 r., aby osiągnąć zgodne z polską gospodarczą racją stanu priorytety – chodzi przede wszystkim o te, o których mówił tutaj przede mną pan prezes Jarosław Kaczyński, ale także i o te powszechnie znane, a nawet o te, które rząd sam sobie wyznaczył – w zakresie systemu finansowania wspólnej polityki rolnej po 2013 r., co do której niektórzy unijni hegemoni zgłaszają postulaty odmienne od naszych? Dziękuję uprzejmie.
Poseł SZYMON GIŻYŃSKI

Wobec Niechlubnego Kodeksu Żywnościowego
Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Powodem i motywem mojego oświadczenia jest okryty zasłużoną, złowieszczą, niechlubną sławą Codex Alimentarius, czyli Kodeks Żywnościowy, będący zbiorem obowiązujących w skali międzynarodowej norm, procedur i praktyk, stanowiących wytyczne dla międzynarodowych i narodowych służb kontroli przemysłu, a nawet całego sektora rolno-spożywczego i związanego z nim zaplecza naukowo-eksperckiego. Codex Alimentarius pozostaje w trybach dwóch ONZ-owskich centrali: Organizacji ONZ ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) i Światowej Organizacji Zdrowia, dzielnie wspieranych przez coraz bardziej represyjne dyrektywy Unii Europejskiej.
Wielce ciekawe i symptomatyczne są źródła, inspiracje i początki Kodeksu Żywnościowego. Jednym z jego głównych pomysłodawców był w roku 1963 Fritz ter Meer, w czasach, gdy Niemcy wybrali na swojego kanclerza Adolfa Hitlera, członek zarządu koncernu IG Farben, czyli innymi słowy producent m.in. śmiercionośnego i zbrodniczego cyklonu B. Fritz ter Meer sądzony wśród pozostałych niemieckich zbrodniarzy w procesach norymberskich za zbrodnie wojenne odsiedział w więzieniu ledwie 4 lata, wyciągnięty stamtąd przez Rockefellerów i także przez Rockefellerów wciągnięty już w połowie lat 50. na stanowisko prezesa zarządu firmy Bayer. W latach 60. Fritz ter Meer brylował wśród podobnych sobie tuzów z wielkich koncernów farmakologicznych w pracach nad Kodeksem Żywnościowym. Stworzono solidne podwaliny, by w 1996 r. niemiecka reprezentacja wielkich niemieckich koncernów chemicznych i farmakologicznych wystąpiła z propozycją, żeby nie sprzedawać żadnych ziół, witamin i minerałów w celach profilaktycznych i leczniczych. Te niemieckie supozycje funkcjonują już w Codex Alimentarius, niby jako nieobowiązująca norma, ale jednak norma.
W sukurs niemieckim gigantom farmakologicznym przychodzi jak zwykle nieoceniona Bruksela, wprowadzając dla państw członkowskich Unii Europejskiej swoje restrykcyjne innowacje, wiodące nieuchronnie ku sytuacji, gdy na przydomową uprawę własną owoców, warzyw i ziół trzeba będzie uzyskiwać urzędnicze zezwolenia, a obrót naturalnymi witaminami oraz suplementami minerałów i ziół może być uznany za nielegalny. Zależność jest tu prosta: zioła, minerały, naturalne witaminy, żywność pozbawiona pozostałości po pestycydach, sztucznych dodatków i innych trujących środków, wzrost zapotrzebowania na żywność organiczną, lepsze zdrowie całej populacji – to wszystko stanowi realne zagrożenie dla globalnych interesów przemysłu chemicznego i farmaceutycznego w sytuacji mniejszego spożycia i zapotrzebowania na syntetyczne leki.
Całkiem możliwe, iż wskutek sprzężonych działań ONZ i Unii Europejskiej już od 1 stycznia 2010 r. będziemy coraz częściej skazani na spożywanie zapaskudzonej, czyli skażonej i szkodliwej, żywności. Mocą różnych diabelskich pomysłów wszelkie produkty żywnościowe w celu ich, w cudzysłowie, oczyszczenia będą szprycowane kobaltem, cezem i promieniami gamma. Żeby już wszystkim absurdom stało się zadość, tym samym nakazem zostaną potraktowane również uprawy i hodowle ekologiczne, gdzie roślinom będzie się zadawać pestycydy i środki chemiczne, a zwierzętom przeznaczonym na ubój podawać antybiotyki i hormony wzrostu. Żeby było już zupełnie śmiesznie, a nawet postmodernistycznie, tak spreparowana żywność nadal będzie stemplowana etykietą, jako ekologiczna. Czy to wszystko oznacza, że opisywane tutaj szaleństwo ze świata już puka do naszych drzwi, że Hannibal ad portas? Nie. Forpoczty tej antyludzkiej, a tym samym antypolskiej, zmowy już przekroczyły nasze krajowe opłotki. Oto rozporządzenie ministra zdrowia sprzed miesiąca, z 6 października 2009 r., rygorystycznie i drastycznie ogranicza możliwości dokonywania sprzedaży i zakupu produktów leczniczych poza aptekami. Z polskich sklepów zielarsko-medycznych rozporządzeniem pani minister Ewy Kopacz znikają do niedawna jeszcze dopuszczone do sprzedaży podstawowe maści, żele, plastry czy witaminy. Skutki? 80 procent sklepów zielarskich i punktów aptecznych grozi likwidacja. Rusza tym samym kolejna fala bezrobocia, i to w grupie pracowniczej wysoko wyspecjalizowanej i stale podnoszącej swoje kwalifikacje. Klienci sklepów zielarskich, częstokroć osoby starsze i schorowane, czują się pokrzywdzeni i zdezorientowani. Protestuje m.in. izba zielarsko-medyczna, Polski Komitet Zielarski, Krajowa Rada Suplementów i Odżywek, Polskie Towarzystwo Promocji Zdrowego Życia i Żywności. Cieszą się natomiast i oblizują wargi rekiny ze światowych koncernów chemicznych i farmakologicznych oraz ich polscy lobbyści i poplecznicy. Dziękuję uprzejmie. Poseł SZYMON GIŻYŃSKI

r

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *