„Kultura niezależna w Kościele”


Wystawa na Jasnej Górze

10 grudnia BR. na Jasnej Górze w Sali o. Augustyna Kordeckiego otworzono wystawę „Kultura niezależna w Kościele w latach 80.”. Prezentacji towarzyszyła konferencja naukowa „Kościół a kultura niezależna”. Przedsięwzięcie jest dziełem Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach oraz Jasnogórskiej Fundacji „Pro Patria”.

Wystawa „Kultura niezależna w Kościele w latach 80.”, według koncepcji Jerzego Kaliny (autor pomnika ks. Jerzego Popiełuszki w Warszawie na Żoliborzu) oraz Eweliny Małachowskiej, Roberta Ciupy i Bogusława Tracza z IPN Katowice, włącza się w obchody Roku Kultury Niezależnej, który zostanie ogłoszony w 2010 roku. Instalacja wygląda imponująco. Na metalowych rusztowaniach zawisło 37 tablic (całość waży ponad cztery tony), obrazujących działalność artystów po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce. Wówczas to wielu znanych twórców, m. in., Ernest Bryl, Gustaw Holoubek, Anna Nehrebecka czy Danuta Rinn, zbojkotowało oficjalne media i przeniosło się do innych obszarów. Przystanią stał się dal nich Kościół. W świątyniach, parafiach, budynkach katechetycznych miały wówczas miejsce spektakle, inscenizacje, wystawy.
– Wystawa obejmuje okres od 1981 roku do końca komunizmu w naszym kraju, czyli czerwca 1989 roku, kiedy to aktorka Joanna Szczepkowska po wyborach wypowiedziała słynne słowa „że w Polsce skończył się komunizm”. To dla nas częstochowian jest radością fakt, że największa tego typu ekspozycja w Polsce znalazła poczesne miejsce na Jasnej Górze, w centrum duchowym narodu i centrum kulturotwórczym. Nie można mówić o duszy Polaka bez wsłuchiwania się w rytm Jasnej Góry – mówi Sławomir Maślikowski, kierownik częstochowskiego oddziału IPN.
Wystawa pokazuje przekrój wydarzeń ogólnopolskich. Fotogramy są z Krakowa, Wrocławia, Warszawy, jest zaakcentowana obecność Ojca Świętego Jana Pawła II. – Przywołujemy też przesłanie kardynała Stefana Wyszyńskiego, który 30 kwietnia 1977 roku wypowiedział znamienne słowa do artystów: „Wystarczy miejsca i chleba w świątyniach Bożych i dla Ewangelii, i dla waszej twórczości, którą ubogacacie życie narodu” – dodaje Maślikowski.
Trzeba podkreślić, że i częstochowski kościół wkomponowywał się w niezależną działalność kulturalną stanu wojennego. – Swoje wątki kulturalno-patriotyczne miały kościół św. Wojciecha na Tysiącleciu i kościół św. Józefa na Rakowie – kontynuuje Sławomir Maślikowski.
W sesji naukowej z referatami wystąpili naukowcy, pracownicy IPN z całej Polski. Sesję zakończył wykład paulina o. dr Jana Golonki, który wygłosił traktat „Polaków religijno-patriotyczny zryw lat 80. widziany faktami i sztukami przedstawieniowymi z jasnogórskiej skarbnicy”.
Konferencję zakończył koncert muzyki poważnej. W Kaplicy Różańcowa wystąpił kwartet smyczkowy „Akademos”.
URSZULA GIŻYŃSKA

UG

Dlaczego w stanie wojennym dla artystów tak ważny był Kościół? – mówi dr hab. Jan Żaryn z IPN Katowice.
– Kościół w latach 80. był schronieniem dla ludzi kultury, którzy odkryli, często po raz pierwszy, że kultura to nie tylko estetyka, ale również i etyka, czyli wartości, które trzeba przenieść na język sztuki, którą się uprawia. Bez ich akcentowania przekaz staje się płytki. Kościół stał się nie tylko alternatywnym związkiem zawodowym i akcją charytatywną, ale przede wszystkim miejscem, w którym artyści odkryli sacrum. To uświadomiło im, że mają dużo więcej do przekazania. Wielu twórców, którzy byli często daleko od Kościoła, odkryło sens życia dzięki temu, że w latach 80. znaleźli się w Kościele.

Kościół w naszej historii często był obrońcą wartości narodowo-patriotycznych.
– Osoby, które przeżyły stan wojenny, nie mają wątpliwości, że Kościół w PRL pełnił szalenie istotną rolę, która nas doprowadziła do niepodległości. Przede wszystkim podtrzymywał nas w dążeniu do niepodległości. Zarówno w latach 40., 50. – najtrudniejszym okresie stalinizmu – jak i później, gdy władza komunistyczna ukąsiła znaczną część społeczeństwa polskiego, które pogodziło się z utratą marzeń o niepodległości, i w końcu w latach 80., gdy znów po zrywie solidarnościowym, wydawało się, że jesteśmy jako naród godni, by żyć w wolnym państwie. W każdej odsłonie PRL-u Kościół był instytucją, która na różne sposoby, również poprzez pogłębianie naszej religijności i przypominanie o obowiązkach wobec Ojczyzny, o patriotyzmie, kształtował nas. W latach 80. rola Kościoła była specjalna i niepowtarzalna. Po 13 grudnia 1981 roku świat artystyczny, który wcześniej, w jakimś sensie wpisywał się w realizm komunistyczny, doszedł do wniosku, że nastał dla niego moment, który nie pozwalał dalej brnąć w kłamstwie, że nie można funkcjonować w państwie, które wprawdzie daje możliwość wystawiania spektakli czy obrazów, ale jest nośnikiem totalnego zakłamania. I stąd bojkot oficjalnych form przekazu i ochota do znalezienia niszy, w której będzie można głośno tę prawdę artystycznie wykrzyczeć. Kościół na tę potrzebę odpowiedział pozytywnie i w nim odnaleźli się artyści – malarze, aktorzy, scenarzyści, scenografowie, reżyserzy. W latach 80. bardzo ubogaciły się Tygodnie Kultury Chrześcijańskiej, które Kościół organizował od lat 70. Najwięksi artyści Polsce chcieli tam występować, by bezpośrednio skomunikować się ze społeczeństwem. Wyrosły wówczas wielkie autorytety środowiska kulturalnego, które stały się moralnym głosem narodu.
Jacy to twórcy?
– Gustaw Holoubek, Anna Nehrebecka, Zbigniew Zapasiewicz, Olgierd Łukaszewicz , Andrzej Szczepkowski czy Andrzej Wajda i Ernest Bryl. Cała plejada wspaniałych aktorów, którzy się w Kościele odnaleźli, i którym Kościół dał glejt autentycznego autorytetu wobec narodu.

Wymienia Pan nazwiska, które powoli odchodzą ze sceny życia kulturalnego. Jak dzisiaj wygląda współpraca ludzi sztuki z Kościołem?
– Dzisiaj jesteśmy w wolnym niepodległym państwie i szeroko pojęta inteligencja, która uprawia wolne zawody jest związania ściśle ze swoją profesją. Aktorzy wystawiają sztuki w teatrach, plastycy obrazy w galeriach, reżyserzy kręcą filmy. I tak powinno być. Szczęśliwie składa, że dzisiaj inteligencja nie musi wchodzić w role wyjątkowe. Tylko jej część widzi potrzebę budowania współczesnej świadomości narodowej, budowania pytań, które powinny nakłaniać społeczeństwo do szukania na nie odpowiedzi. W większości artyści wykonują swój zawód i nie są nośnikiem ethosu inteligenckiego, który dany nam był w czasach zaborów czy komunizmu.

Czy to pozytywny objaw współczesnej kultury?
– Można się głęboko zastanawiać nad tym, czy nie wróciliśmy do czasów, w których kultura jawi się tylko i wyłącznie jako przestrzeń przekazu estetycznego, w którym istnieje piękno, ale nikt się nie pyta, co to piękno oznacza i skąd się wzięło. Jeżeli pytań etycznych się nie zadaje, to kultura staje się płaska i nie daje satysfakcji odbiorcy. To jest problem współczesności i sztuki, która odbija stan naszych umysłów. Jeżeli jest on bezrefleksyjny, to i język przekazu, a sztuka jest takim językiem, jest bez idei, myśli.
Dziękuję za rozmowę.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *