MARZENIA O WŁASNYM “M”


O tym, że budownictwo w Polsce przeżywa od wielu lat poważny kryzys nie trzeba nikogo przekonywać. Różnica zdań specjalistów i społeczeństwa polega jedynie na tym, że jedni obarczają winą zarządy spółdzielni mieszkaniowych za nieudolną politykę wobec przyszłych klientów, a drudzy banki i Państwo za przesadnie wysokie kredyty. Nie ma się jednak o co kłócić, bowiem zbyt wiele czynników ma wpływ na tragiczną sytuację, a uogólnienia z pewnością nie służą racjonalnej ocenie. Co do jednego wszyscy są zgodni – to brak pieniędzy wśród mas zatrzymał koniunkturę budowlaną.

Budownictwo wielorodzinne
Częstochowa, jak wiele innych miast w Polsce, dotkliwie odczuła zastój w branży budowlanej. Niegdyś popularne bloki zwane budownictwem wielorodzinnym powstają dziś marginalnie. Spółdzielnie mieszkaniowe natomiast powołane przecież nie tylko do obsługi już istniejących zasobów, ale przede wszystkim do tworzenia nowych lokali mieszkalnych zamarły w bezruchu. Astronomiczne kredyty mieszkaniowe – bez względu na bezpośredniego odbiorcę – obciążają w efekcie przyszłego lokatora. Nie bez znaczenia jest fakt, że kredyt budowlany to wyłącznie jeden z wielu składników kosztów członka spółdzielni mieszkaniowej. Czynsz, fundusz budowlany, odprowadzanie ścieków i wywóz śmieci, woda, centralne ogrzewanie i oczywiście nieszczęsny kredyt stają się obciążeniem nierzadko przekraczającym możliwości finansowe niejednej rodziny. Niskie zarobki, a więc ubożenie społeczeństwa połączone z niepewnością między innymi o pracę powodują, że ludzie, nawet jeśli nie mają gdzie mieszkać boją się ryzyka związanego z zobowiązaniami na rzecz własnego M. Przy tej okazji dodać należy, że forma mieszkania spółdzielczego umarła wraz z komuną. Współcześni inwestorzy żądają zabezpieczeń ze strony przyszłego lokatora. Budowanie za tak zwane własne środki, to w zasadzie jedyna możliwość na prywatny lokal. Niestety, oferta skierowana jest do bardzo wąskiej grupy odbiorców. – Budownictwo, a szczególnie realizacja nowych inwestycji w przypadku naszej spółdzielni na dzień dzisiejszy zupełnie nie wchodzi w grę. Jest na naszym terenie spółdzielnia, która nie może zasiedlić nowych lokali. Na przykład: stoi blok z przeznaczeniem dla 20 rodzin, ale nie ma chętnych i 11 mieszkań nie zostało zasiedlonych. Planujemy, jeśli oczywiście sytuacja w Polsce nie ulegnie zmianie na lepsze postawić nowe bloki, ale inwestycję rozpoczniemy najwcześniej w 2005 roku – mówi Sławomir Janas, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Mystal w Myszkowie. Tak to wygląda z punktu widzenia inwestorów. Co wobec tego mają zrobić wszyscy ci, którzy nie mają mieszkań? Pozostaje ubieganie się o mieszkanie komunalne, ale tam z kolei kolejka ciągnie się w nieskończoność. Urząd Miasta w Częstochowie podejmuje wprawdzie działania na rzecz najuboższych poprzez Zarząd Gospodarki Mieszkaniowej Towarzystwo Budownictwa Społecznego, ale pomoc przypomina walkę z wiatrakami. Już wkrótce TBS zasiedli lokatorami dwa bloki po 30 mieszkań każdy, szczęśliwcy jednak zainwestowali własne pieniądze bądź wzięli pożyczki. W dzielnicy Wyczerpy oddany zostanie także jeden blok z 36 lokalami z przydziału socjalnego, ale to kropla w morzu potrzeb, zważywszy, że kilkaset rodzin widnieje na liście oczekujących. To ci, o których wiadomo. – Mieszkam w strasznych warunkach wraz z bratem i rodzicami. Sama założyłam rodzinę 12 lat temu i mam troje dzieci. W osiem osób łącznie zajmujemy 54 metry kwadratowe. Proszę mi wierzyć, to nie jest życie. Nie zapisałam się w Urzędzie, bo gdy powiedziano mi, że może za 8, a może nawet za 10 lat dostanę mieszkanie dałam sobie spokój – mówi Barbara Domańska z Częstochowy. Skalę zjawiska określają liczby. W 2001 roku wydano tylko 11 pozwoleń na budowę budynków wielomieszkaniowych, a przecież od pozwolenia do “namacalnego” obiektu droga bardzo daleka. – No, gdybym miała pieniądze kupiłabym sobie mieszkanie na wolnym rynku, ale pani wie jakie są ceny… – mówi pani Barbara. I rzeczywiście, pośredników nieruchomości ci u nas pod dostatkiem, tylko… brak kupujących. Maleńkie M-1, czyli ciasną kawalerkę można nabyć od 50 tysięcy złotych, a im większe mieszkanie tym wyższa cena. Za 70-ciometrowy lokal w dzielnicy Tysiąclecie trzeba zapłacić ponad 90 tysięcy złotych. Niewielu mieszkańców Częstochowy stać na taki wydatek.
Budownictwo jednorodzinne
Wiele rodzin, szczególnie tych, którym w przeszłości udało się nabyć – dzisiaj bardzo drogi – plac pod zabudowę znalazło rozwiązanie problemu mieszkaniowego, inwestując we własny dom. Oczywiście korzyści z mieszkania “na swoim” są niewspółmierne do betonowych blokowisk. Tu wprawdzie nie mówi się o opłatach czynszowych, ale dom trzeba wciąż remontować, czyli wykładać pieniądze. Świadomość, nakłady pracy i funduszy mają zupełnie inny wymiar, bowiem działania dotyczą nas samych, a raczej naszej własności. Inwestycja w nieruchomość, to jednak nieporównywalnie większy wydatek niż w przypadku mieszkania w blokach. – Porwałem się z motyką na słońce. Dzisiaj nie wiem, czy będę w stanie wykończyć ten dom, który buduję już od 7 lat – mówi Waldemar Barański z Częstochowy. Zaletą budowania na własnym terenie jest to, że inwestycję można rozłożyć na wiele lat, a poza tym większość osób buduje dom wyłącznie we własnym zakresie. Rodzina kopie fundamenty, znajomy murarz tanio stawia ściany, kolega z pracy robi połączenia kanalizacyjne. – Nie ma co ukrywać, że coraz mniej osób może sobie pozwolić na swój dom. Najczęściej wygląda to tak, że prace podzielone są na dwa etapy. Pierwszy, inwestorzy realizują szybko, natomiast drugi, wykończeniowy, ciągną przez wiele lat. Powód impasu budowlanego jest oczywisty, ludzie nie mają pieniędzy – mówi Grzegorz Dobrakowski, Mabo Pipelife S.A. Co na to statystyka? W 2001 roku Urząd Miasta Częstochowy wydał niespełna 300 pozwoleń na budowy domów jednorodzinnych. W porównaniu z okresem lat ubiegłych spadek jest dwu, a nawet trzykrotny. Nie dziwi więc fakt, że coraz więcej osób poszukuje interesujących, a przy tym tanich rozwiązań, choć warunkiem podstawowym jest posiadanie przynajmniej minimalnego zabezpieczenia finansowego. – Stawiamy domy w ciągu trzech miesięcy, ponieważ jesteśmy specjalistami w technologii szkieletu stalowego. Koszt takiej inwestycji jest mniejszy, a czas budowy bardzo krótki. Niestety, Polacy wciąż nie mogą przezwyciężyć stereotypów i uważają, że dom musi być zbudowany z pustaków lub cegieł – mówi Marek Samsel, właściciel firmy Irmar.
Machina branży budowlanej przypomina koło zębate. Jednym z trybów są firmy budowlane, remontowe, hurtownie z materiałami i sklepy. Jeszcze do niedawna zawód budowlańca był równie powszechny, jak górnika na Śląsku, a przedsiębiorstwa zatrudniały ogromną rzeszę ludzi. Brak zainteresowania nabywców towarem skutkuje bezrobociem w danej grupie zawodowej. Tak też stało się z budownictwem. W Częstochowie niewiele ponad 2000 tysiące osób pracuje obecnie dla budownictwa lub pokrewnych branż. To oznacza, że spora część fachowców musiała się przebranżowić bądź zasila grono bezrobotnych. I w taki oto sposób koło się zamyka. Polacy nie mają pieniędzy na nowe mieszkania w blokach bądź własne domy, bo nie mają pracy.
W regionie częstochowskim nie będzie w najbliższym czasie żadnych większych inwestycji budowlanych. Pojawiają się wprawdzie od czasu do czasu inwestorzy, którzy wznoszą budynki pod najem, ale warunki stawiane przyszłym nabywcom i koszty utrzymania z góry wykluczają przeciętną, polską rodzinę. Miasto nie wybuduje, a spółdzielnie mieszkaniowe i tak mają problemy z zasobami już istniejącymi. Szanse na własny dom są równie marne, bo tu z kolei kredyty mieszkaniowe z założenia przeznaczone są dla bogaczy. Tak więc pozostaje czekać, choć szczerze powiedziawszy – trudno powiedzieć na co…

RENATA KLUCZNA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *