Polska bliska, choć z daleka


Poznałam Helenę Nikodem niedawno, przy okazji spotkania członków częstochowskiego Klubu Gazety Polskiej. Ponieważ wyznaję zasadę (sformułowaną przez śp. księdza Bronisława Bozowskiego), że: „nie ma przypadków; są tylko znaki” umówiłam się z Panią Nikodem na dłuższą rozmowę. Nie myliłam się, to było spotkanie „po coś”.

Nie pytałam o sprawy osobiste, ani o życie na emigracji. Zainteresowała mnie w Halinie Nikodem doskonała orientacja w obecnej sytuacji w Polsce. Już w czasie spotkania w Klubu okazało się, że w kilku sprawach ma bardziej aktualne informacje niż my – autochtoni. Kiedy zaczęła mówić o Krzysztofie Garbowiczu, tym co wspólnie zrobili w rodzimej Manitobie, tyle było w jej słowach pasji, że nie mogłam ich nie spróbować zatrzymać dla nas. Tak, właśnie z tego powodu spotkałam Panią Helenę! Opowiedziana przez nią historią ma być dla nas wezwaniem do aktywności, do innego niż nam serwują dziś wyznawcy internacjonalizmu, rozumienia patriotyzmu. Jakiego? Ten tekst to wyjaśni.
Psycholog z ATK, psychoterapeuta z Manitoby
Częstochowianka z urodzenia, absolwentka liceum Mikołaja Kopernika, magister psychologii po Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie (dziś Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego). Wyjechała z Polski z rodziną w 1981 roku. Na chwilę. Wypowiedzenie wojny przeciwko narodowi 13 grudnia tego właśnie roku spowodowało, że trafiła do tzw. obozu przejściowego w Austrii. Tam urodziła się młodsza córka. Kiedy miała 10 miesięcy postanowili jechać do Kanady. Mieszkał tam wujek męża (zmarł 4 tygodnie temu). Na początku mieli pełne wsparcie rządu kanadyjskiego. Jako ich sponsor zapewnił im mieszkanie – wyposażone od łyżeczki po meble), kurs języka, opiekę medyczną, słowem wszystko co potrzeba, żeby normalnie żyć. Podjęli naukę i pracę. Dziś są szanowanymi obywatelami, ludźmi o określonej pozycji. Pani Helena pracuje w swoim wyuczonym w Polsce zawodzie. Musiała skończyć również kanadyjskie uczelnie, ale może robić to co lubi i umie. Jest psychologiem rodzinnym, społecznie – terapeutką w przykościelnej poradni rodzinnej. Jej pasją jest malowanie. Pierwszą organizacja do której się w Kandzie zapisała było Towarzystwo Przyjaciół, Polskiej Kultury i Sztuki Zachęta. Dziś jest jej prezesem.
Smoleńsk 2010
Informacje o katastrofie samolotu wiozącego polską elitę na uroczystości do Katynia usłyszała w kanadyjskim radio. To ona powiedziała o tragedii przyjaciółce z Polski, do której dzwoniła żeby się dowiedzieć czegoś więcej. Pamięta doskonale pierwsze dni po zamachu. Media w Kanadzie mówiły wiele. Kanadyjczycy byli serdeczni, współczujący, taktowni. Otrzymywała kondolencje nawet od nieznanych osób. Wielu z Polaków czuło, że muszą coś zrobić, dać ujście ogromnym emocjom. Modlili się oczywiście, ale chcieli coś materialnego, namacalny dowód ich szacunku, który przetrwa dla przyszłych pokoleń. Zainspirował, podpowiedział i niezwykle pomógł wtedy Krzysztof Garbowicz. Człowiek instytucja. Doskonały znawca polskiej historii, którą w latach 80. sam tworzył, będąc aktywnym działaczem Solidarności. W Manitobie – działacz Stowarzyszenia Polskich Kombatantów, prowadzący od wielu lat bibliotekę działającą przy Stowarzyszeniu. Wielki patriota. To on, opowieścią o tym, że w Częstochowie posadzono dęby katyńskie, zainicjował podobne przedsięwzięcie w Manitobie.
Katyńskie dęby i kamień
Najpierw próbowali działać oficjalnie. Chcą posadzić 96 dębów dla uczczenia i dla pamięci 96 ofiar zamachu nad Smoleńskiem. Kongres Polonii w Kandzie pomoże finansowo – tak myśleli, oni dadzą co mogą – przede wszystkim ręce do pracy. No cóż. I tam czasem się zdarza, że to co być powinno oczywiste, okazuje się niemożliwe, zwłaszcza w instytucjach polskich… Porzucili więc pomysł o współpracy z Kongresem i postanowili działać sami. Pomogli Kanadyjczycy. Władze miasta bardzo przychylne inicjatywie dały: miejsce pod drzewa, drzewa (96 sadzonek dębów), sprzęt do pracy i ludzi, którzy teren przygotowali. Posadzone dęby rosną wspaniale, w czym duża zasługa p. Garbowicza, który przez całe – wyjątkowo upalne – lato je podlewał. W tym samym miejscu – Albrin Park – jest jeszcze specjalny kamień. Orzeł w koronie i wyryty pod nim napis: „Dla upamiętnienia Prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego, jego małżonki Marii i 94 polskich obywateli, którzy polegli w katastrofie lotniczej w pobliżu Katynia, w dniu 10 kwietnia 2012 roku. Polska społeczność w Manitobie” – nie budzą wątpliwości kto i dla kogo w tym właśnie miejscu go postawił. Uroczyście pamiątkowy kamień poświęcił ks. Maciej Pająk, proboszcz parafii pw. św. Ducha w Winipeg, w obecności jeszcze 9 kapłanów i okolicznej społeczności polonijnej. Odsłonięcia pomnika dokonał uczestnik Bitwy o Anglię, nawigator Stanisław Kmieć. W czasie uroczystości głos zabrał również były gubernator Manitoby, John Horvard, który w pięknych i dosadnych słowach wspomniał krótko historię stosunków polsko-rosyjskich oraz zadeklarował swoje wsparcie dla podobnych projektów w przyszłości.
Dlaczego Polacy mieszkający poza granicami swego kraju potrafią mówić o Polsce otwarcie, bez zahamowań Dlaczego potrafią pamiętać, choć przecież wymaga to od nich sporego wysiłku? Dlaczego wreszcie nie pozwalają się dzielić i rozgrywać, jak dzieci?
Kiedy odpowiemy sobie na te pytania może zrozumiemy, co powinniśmy zmienić w nas.

AD

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *