Włókniarze pokazali „lwi pazur”


ŻUŻEL.
Skazywana przed sezonem na nieuchronny spadek z najwyższej klasy rozgrywkowej wrocławska Sparta wbrew opinii fachowców radzi sobie w tym sezonie bardzo dobrze.

Przykładem na te słowa niech będą wyniki wrocławian: wygrana w Tarnowie oraz remis z faworyzowanym Stelmet Falubazem. Biorąc ten fakt pod uwagę częstochowscy żużlowcy doskonale zdawali sobie sprawę, że mecz Włókniarza we Wrocławiu nie będzie łatwą przeprawą. Licznie zgromadzeni na trybunach Stadionu Olimpijskiego kibice biało-zielonych liczyli na ciekawe, pełne walki widowisko. Jak się później okazało przeliczyli się. 2. czerwca gospodarze byli bezlitośni dla przyjezdnych wygrywając wysoko bo aż 58:32. Bez wątpienia postawę żużlowców z lwami na plastronach w konfrontacji z rywalami z Wrocławia z dn. 2. czerwca można nazwać blamażem. Częstochowianom bardzo zależało, by w meczu rewanżowym zmazać plamę jaką dali kilka dni wcześniej.
Do meczu przygotowali się solidnie zdając sobie sprawę z tego, że w myśl hasła: „łaska kibica na pstrym koniu jeździ” fani nie wybaczą im kolejnej kompromitacji. Pod wodzą nowego szkoleniowca Grzegorza Dzikowskiego ( na ten temat więcej w dziale: „Żużel w pigułce”) rozpoczęli mozolne odrabianie strat z pierwszego meczu. Dodać tu należy, że stawką meczu były nie tylko 2 tzw. duże punkty za zwycięstwo, ale również dodatkowy punkt bonusowy za lepszy bilans z obu spotkań. Należało zatem wygrać większą różnicą punktów niż przegrało się w pierwszym meczu. Sztuka ta była niebywale trudna, gdyż do odrobienia było aż 26 „oczek”. Po pierwszych pięciu biegach wszystko wyglądało dobrze. Podopieczni duetu „DD” ( Dymek, Dzikowski) wygrywali 23:13. Czyli odrobili już 10 punktów. Gdyby progresja trwała nadal to prostym matematycznym skojarzeniem można dojść do wniosku, ze po piętnastu gonitwach różnica ta osiągnęłaby 30 „oczek” czyli rewanż byłby udany. Niestety, żużel to nie matematyka, ten sport rządzi się własnymi prawami. Skuteczna jazda liderów wrocławskiego teamu raz po raz krzyżowała plany miejscowych. Po dziesięciu wyścigach Włókniarze podnieśli przewagę do 14. punktów. Teoretycznie mogli mieli jeszcze szanse na zdobycie bonusowego punktu, jednak do osiągnięcia tego celu wszyscy zawodnicy biało-zielonych musieliby wykrzesać z siebie maksimum umiejętności. Tak się nie stało. Mecz zakończył się zwycięstwem częstochowian, który wygrali różnicą 18. punktów (54:36). Goście wykonali plan minimum. Wrócili do Wrocławia z jednym punktem, częstochowianie natomiast dopisali na swoje konto dwa punkty meczowe.
Nasuwa się pytanie, czy zespól Włókniarza mógł zainkasować w konfrontacji z rywalami ze Sparty komplet 3 punktów. Owszem mogli, ale aby tak się stało wszyscy jeźdźcy w biało-zielonych kewlarach musieli być w pełni dysponowani. Kto zatem pojechał poniżej oczekiwań kibiców? Odpowiedzi długo szukać nie trzeba. Wystarczy spojrzeć na dorobek poszczególnych zawodników i od razu widać, że liczba zdobytych punktów przy nazwisku Grigorij Łaguta nie jest taka, do jakiej przyzwyczaili się zarówno kibice, jak i włodarze klubu, a i pewnie sam rosyjski żużlowiec. Popularny „Grisza” zaczął zawody od „wysokiego c” wygrywając swój pierwszy bieg. Niestety w kolejnych trzech wywalczył tylko jeden punkt. – „Wypadek przy pracy”- skomentował na konferencji prasowej Jarosław Dymek. Szkoda tylko, że zdarzył ,on się akurat w tym meczu. Nie wylewajmy jednak kubła pomyj na sympatycznego „Griszkę”. Człowiek nie jest maszyną i może mu się przytrafić gorszy dzień. Tak było w tym przypadku.
Na zakończenie kilka pozytywów. Zespół Włókniarza w konfrontacji z wrocławską ekipą tworzył istny kolektyw. „Gołym okiem” widać było, że zawodnikom bardzo zależy na zrehabilitowaniu się za wpadkę z poprzedniego meczu. Mówiąc żużlowym żargonem „chłopaki gryźli tor” by w zapomnienie poszło ich wcześniejsze niepowodzenie. Pochwały za postawę w niedzielnym pojedynku należą się: Arturowi Czai, którego niesamowita szarża po zewnętrznej części toru w biegu szóstym pozwoliła mu wyprzedzić o wiele bardziej doświadczonych Jędrzejaka i Ljunga. Rune Hocie, który spod „kredy” startował najlepiej spośród wszystkich Włókniarzy, a na dystansie walczył niczym lew. Jepsenowi Jensenowi oraz Rafałowi Szombierskiemu – zdobywcom największej ilości punktów dla swojego zespołu. Walecznej „rosyjskiej torpedzie” – Emilowi Sajfutdinowi oraz „Mróweczce” czyli Hubertowi Łęgowikowi za walkę na dystansie. Oby tak dalej Panowie!
Wyniki:
Pierwszy mecz we Wrocławiu:
Betard Sparta Wrocław – Dospel Włókniarz Częstochowa 58:32

Betard Sparta Wrocław – 58:
9. Tai Woffinden 15 (3,3,3,3,3)
10. Zbigniew Suchecki 5+2 (0,1,2*,2*)
11. Tomasz Jędrzejak 12+1 (3,3,1,3,2*)
12. Peter Ljung 7+1 (1,2*,3,0,1)
13. Troy Batchelor 12 (2,3,1,3,3)
14. Patryk Malitowski 3+1 (2*,0,1)
15. Patryk Dolny 4 (3,1,0)

Dospel Włókniarz Częstochowa – 32:
1. Grigorij Łaguta 8 (2,1,3,d,2,d)
2. Rafał Szombierski 1+1 (1*,d,-,-)
3. Michael Jepsen Jensen 6+1 (2,1*,0,1,2)
4. Rune Holta 4+1 (0,2,1,1*,0)
5. Emil Sajfutdinow 12+1 (3,2,2*,2,2,1)
6. Artur Czaja 1 (1,0,0,d)
7. Hubert Łęgowik 0 (0,t,-)
Mecz rewanżowy w Częstochowie:
Dospel CKM Włókniarz Częstochowa – WTS Betard Sparta Wrocław 54:36

Betard Sparta Wrocław – 36:
1. Nicolai Klindt – 11+1 (3,0,2*,2,2,2)
2. Zbigniew Suchecki – 1 (0,1,-,-)
3. Tomasz Jędrzejak – 4+1 (0,2,1,0,1*)
4. Peter Ljung – 6+1 (3,1*,0,0,2)
5. Troy Batchelor – 13+1 (2,1,3,3,3,1*)
6. Patryk Dolny – 1 (1,0,0,0)
7. Patryk Malitowski – 0 (0,0,-)

Dospel CKM Włókniarz Częstochowa – 54:
9. Michael Jepsen Jensen – 12+1 (2,3,3,1*,3)
10. Rune Holta – 8+3 (1*,2*,2*,3,0)
11. Emil Sajfutdinow – 8+2 (2,2*,1*,3,0)
12. Rafał Szombierski – 11+1 (1*,3,2,2,3)
13. Grigorij Łaguta – 4 (3,t,0,1)
14. Hubert Łęgowik – 4 (3,0,1)
15. Artur Czaja – 7+1 (2*,1,3,1)
PAWEŁ MIELCZAREK + foto: Żużlowcy z Wrocławia nie pozwolili częstochowianom zainkasowć trzech punktów. Na torze walczyli o każdy jego centymetr.
AUTOR: GRZEGORZ PRZYGODZIŃSKI

PAWEŁ MIELCZAREK

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *