Życie Częstocha (3)


Po katastrofalnych dla Polski walkach wewnętrznych i najeździe Czechów sytuacja kraju była wręcz tragiczna. Wielkopolska została splądrowana i zniszczona, Śląsk i Małopolska znalazły się pod władzą Brzetysława, zaś Mazowsze, Pomorze oraz Ziemia Krajeńska odłączyły się, przechodząc we władanie miejscowych możnowładców. Historycy do dziś zadają więc sobie pytanie, jak to się stało i które to właściwie grody wystąpiły z inicjatywą, by podźwignąć kraj z upadku i ponownie przyjąć króla do Polski.

Ponieważ źródła historyczne nie są w tej kwestii zgodne, nasza hipoteza jest następująca. Trzy stosunkowo najmniej zniszczone kasztelanie położone nad górną Wartą – czyli mirowska, wieluńska i siewierska – postanowiły zawiadomić o rzeczywistym celu i skutkach czeskiego najazdu przebywającą w Kolonii królową Rychezę. Wydaje się, że z inicjatywą powiadomienia królowej wystąpił właśnie Miromir, poradziwszy się najpierw Widorada – którego imię znaczy „ten, co mądrze radzi” i będącego spośród trzech współpracujących z sobą kasztelanów najstarszym – po czym skonsultował się również z Wsiewierzem. Ci trzej kasztelani nie zwlekając wystosowali do Rychezy list, prosząc w nim o powrót króla i zapewniając jego przyjęcie, oraz wysłali szwadron kurierski, który miał zawieść go do Kolonii. Pomocnikiem w dostarczeniu listu był także Luch z Lubnicza, ów magnat znad Prosny, mający z nich najlepsze stosunki dyplomatyczne w Niemczech. To przez grody należące do jego rodu szwadron kurierski już około połowy października 1039 roku – zatem w kilkanaście dni – dotarł do Kolonii i przekazał list kasztelanów królowej Rychezie.
Na odzew nie trzeba było długo czekać. Spełniając prośbę Rychezy cesarz Niemiec – Henryk III, wystawił dla królewicza Kazimierza pułk 500 drużynników zachodniego rycerstwa, mający eskortować go w drodze powrotnej do kraju i służyć pomocą przez pierwszy okres sprawowania władzy. Najpewniej gdzieś na początku listopada Kazimierz Odnowiciel ruszył więc do Polski. Trasa jego podróży wiodła z Kolonii przez Magdeburg, dalej najprawdopodobniej przez połabskie i lubuskie grody Lubniców: Lubnicę pod Hagelbergiem, szprewiańskie Lubno, Lubusz nad Odrą, Lubnicz pod Świebodzinem, Lubnicę nieopodal Grodziska Wielkopolskiego, a wreszcie przez Osieczną, Ostrów Wielkopolski, Grabów nad Prosną, Widoradz, Krzepów, aż do Mirowa. Zapewne tą właśnie drogą królewicz Kazimierz około połowy listopada 1039 roku przybył na kasztel w Mirowie.
Dodajmy, że imię króla – Kazimierz, która to forma jest współczesna, po staropolsku brzmiało właściwie inaczej. W odmianie wielkopolskiej dawnej polszczyzny wymawiano je: Każymir, w odmianie śląsko-małopolskiej natomiast: Każemir. Częstoch z kolei, reprezentujący tutejszą regionalną polszczyznę, mógł je wymawiać zwięźlej: Każmir. Imię to znaczy „ten, którego rozkazy są szanowane” lub krótko „ten, co ma posłuch”. Przydomek Odnowiciel (łacińskie Restitutor), który król otrzymał od potomnych, oznacza że nie tylko przywrócił on Polsce utraconą państwowość, podźwignąwszy kraj z upadku, lecz także iż wprowadził w państwie nowy ustrój, od 1040 roku zaczynając w Polsce nową polityczną epokę – monarchii feudalnej. Uściślijmy jeszcze, Kazimierz był królewiczem oraz księciem Polski – formalnie nie był królem. Oficjalnie królową Polski nadal pozostawała jego matka Rycheza i być może dlatego, póki ona żyła – wzorem krajów zachodnich – królewicz Kazimierz nie rościł sobie pretensji o tron królewski. Odnowiciel był jednym z najlepiej wykształconych polskich władców w dziejach – znał polski, niemiecki i łacinę, a zapewne także węgierski, oraz biegle pisał.
Na zimę 1039-1040 królewicz Kazimierz zatrzymał się więc w kasztelu Miromira, skąd prowadzono następnie intensywne negocjacje z pozostałymi dzielnicami, kasztelaniami i grodami Polski: które z nich mianowicie zechcą przyjąć i ponownie uznać władzę króla. Dopowiedzmy, że wróciwszy do kraju Odnowiciel przywiózł insygnia królewskie, tzw. regalia – te same, które wywiozła z Polski na wygnanie Rycheza, najpierw w 1031, a następnie w 1037 roku. Sądzimy jednak, że nie zabrał on z sobą wszystkich, zapewne tylko koronę podróżną, drugi miecz (tzn. nie Szczerbiec), pieczęć, pierścień i być może również naszyjnik królewski z krzyżem i godłem Polski. Tym niemniej, ponieważ sam władca oraz pieczęć króla, a tym samym jego kancelaria, znalazły się w kasztelu na Mirowie musimy przyjąć, że to właśnie częstochowski Mirów stał się wtenczas grodem palatyńskim. Oznacza to, że od listopada 1039 roku, aż do przeniesienia stolicy kraju do Krakowa, czyli przynajmniej przez rok, to właśnie kasztel Mirów był de facto grodem stołecznym – tymczasową stolicą Polski.
Zimowe negocjacje skończyły się pomyślnie i na wiosnę 1040 roku królewicz Kazimierz, na czele swej „legii cudzoziemskiej”, mógł wyruszyć w objazd Wielkopolski. Miromir wystawił mu dodatkowo własny pułk rycerski, rzecz jasna pod wodzą swego najlepszego pułkownika, czyli Msta. Regimentem zagranicznym dowodził zapewne, nie znany bliżej z imienia, cesarski generał. Tuż po Wielkanocy król wyruszył w drogę. Obrał jednak nie główny, zachodni trakt, lecz wschodnią trasę, wiodącą przez fort na Górze Chełm, a dalej Sieradz i Łęczycę. Znając operatywność Miromira, od razu po jego wyjeździe – czyli najpewniej w drugiej połowie kwietnia lub na początku maja 1040 roku – przy rozwidleniu szlaku nad Wartą postawiono stanicę Częstocha. Od tej chwili rozpoczynają się zatem historyczne dzieje Częstochowy. Kiedy dokładnie przypadła wtedy Wielkanoc – można to sprawdzić. Pozostaje jeszcze niepewność co do panujących wówczas warunków pogodowych – można jednak przyjąć, że jak tylko mróz puścił a śnieg zaczął topnieć, kasztelan wysłał pilarzy z toporami, ścięto parę sosen i w tydzień lub dwa niewielka stanica Częstocha stała już gotowa. Domyślamy się, że Miromir nie bez podstaw wyznaczył na ten najtrudniejszy, zachodni przygraniczny posterunek swego najlepszego strażnika, czyli Częstocha. W czasie wyjazdu króla uporządkowano również sam trakt i przystąpiono do naprawy uszkodzeń nadpalonego przez armię czeską Kłobucza.
Królewicz Kazimierz wrócił do Mirowa może z końcem sierpnia i pozostawał tam jeszcze przez jakiś czas. Z pewnością omawiano wtedy nową sytuację kraju, ustalając zarazem szczegóły wyprawy zbrojnej na Kraków. Jesienią 1040 roku – nie wiadomo bliżej kiedy – ten sam oddział „legii cudzoziemskiej”, wraz z dwoma pułkami Msta, pod wodzą króla ruszyły na Kraków. Nocą Wawel otworzył bramę i z zaskoczenia wzięto do niewoli Czechów. Ponieważ grody wielkopolskie były zniszczone, król uznał więc, że stolicę przeniesie tutaj. Brzetysław – straciwszy Małopolskę – planował w następnym roku nowy najazd celem odzyskania Krakowa i ostatecznego spalenia trzech opornych kasztelanii: mirowskiej, wieluńskiej i siewierskiej.
Uprzedził go jednak cesarz Henryk III, który w 1041 roku na czele swych wojsk wkroczył do Pragi. Nakazał on Brzetysławowi za zniszczenia wypłacić Polsce odszkodowania i zwrócić budowniczych grodów oraz geometrów. Brzetysław zrzec się musiał także wszelkich pretensji do Małopolski. Ponadto – co najprawdopodobniej było już warunkiem na który naciskał Miromir – Czesi musieli oddać Polsce Górny Śląsk i północną Opolszczyznę, a tym samym wycofać swe wojska za linię rzek Odry i Olzy. Chodziło o przesunięcie granicy państwa przynajmniej o 10 mil staropolskich od Królewskiego Traktu (ok. 80 km), po to, by móc zacząć spokojnie odbudowywać kraj ze zniszczeń. Notabene, owo wkroczenie cesarza do Pragi było chyba jedynym przypadkiem w dziejach, kiedy to Niemcy walczyli o polskość Śląska.
Częstoch swą funkcję strażnika traktu pełnił co najmniej jeszcze przez dziesięć lat, od 1040 do 1050 roku, wtedy to bowiem Odnowiciel odzyskał cały Śląsk i granica przesunięta została dalej na południe. W tym okresie, tj. gdzieś na początku lat 40., nad Czarną Okszą dobudowany został drugi, mniejszy fort, czyli Kłobuczek – po to, by móc w tym miejscu wiązać większe siły wroga. Kraj wszakże podnosił się z ruin jeszcze przez długie dziesięciolecia, np. arcybiskupstwo w Gnieźnie przywrócone zostało dopiero po 35 latach (1075). Zatem po 1050 roku Częstoch przeszedł na „wojskową emeryturę”, poświęciwszy się innej pracy oraz rodzinie. Z naszych dotychczasowych ustaleń wynika więc, że Częstoch urodził się około 1010 roku. A kiedy zmarł? Wziąwszy pod uwagę, że nazwa jego strażnicy przeszła na osadę, zaś legenda Częstocha zrosła się z tym miejscem, musiał żyć dość długo. Częstoch (ok. 1010 – ok. 1080) był zatem o blisko dziesięć lat młodszy od Miromira, który wobec tego urodził się około 1000 roku. Jego córka, czyli Mirowianka, mogła więc urodzić się około 1025 roku.
Śladem tych wydarzeń jest po dziś dzień Mirowska Stża biegnąca w Krakowie u podnóża Tyńca – opactwa, które jak wiadomo ufundował w 1044 roku właśnie Odnowiciel. Dobrze zatem się stało, że w czasie najazdu Brzetysława Miromir nie wyprowadził swych wojsk z kasztelu i fortu Msta w obronie Kłobucza. Gdyby bowiem wówczas to uczynił, nie byłoby ani powrotu króla do Polski, ani też dziś nie mielibyśmy Częstochowy.

foto Królewicz Kazimierz Odnowiciel (1016-1058)

Adam Królikowski

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *