Tadeusza Wronę – osobiście i swoiście – podziwiam


Rozmowa z posłem Szymonem Giżyńskim, przewodniczącym Komitetu Częstochowskiego Prawa i Sprawiedliwości i prezesem Zarządu Okręgu PiS w Częstochowie

Gazeta Wyborcza, na swych ogólnopolskich i częstochowskich łamach ciągle pisze, że prezydent Częstochowy, Tadeusz Wrona popiera Prawo i Sprawiedliwość…

– Nie znam drugiego polityka, przynajmniej w Częstochowie, tak szkodzącego PiS-owi, jak Tadeusz Wrona, przyznać trzeba, nierzadko: bardzo skutecznie.

Jak to, przecież Tadeusz Wrona, w 1990 roku wstąpił nawet do Porozumienia Centrum…
– I był w nim ledwie kilka miesięcy, podobnie, jak jego najbliższy w tym czasie współpracownik, Jerzy Zając, późniejszy prominentny działacz i częstochowski poseł Unii Wolności. Wrona wystąpił szybko z PC z powodów ambicjonalnych – ja, na przykład byłem, razem z Jarosławem Kaczyńskim, w najściślejszej, kilkunastoosobowej grupie założycieli Porozumienia Centrum na szczeblu ogólnopolskim; inny częstochowianin Marek Dziubek w tym samym czasie był przewodniczącym Klubu Parlamentarnego PC – a także ideowych, gdy zorientował się, że PC jest według pomysłu Kaczyńskiego formacją nieubłaganie, żarliwie patriotyczną i równie jawnie i otwarcie – nonkonformistyczną. Tadeusz Wrona szybko więc, politycznie, politycznie „poszedł w samorządy”; założył różne amorficzne ideowo ciała jak Ligę Krajową, Ligę Miejską, a nawet Wiejską; robił w tym błyskotliwą karierę i w 1997 roku otrzymał z rąk Mariana Krzaklewskiego, bardzo wysokie, trzynaste miejsce na liście krajowej AWS w wyborach do Sejmu; posłem został.

Zostawmy te odległe czasy. Pomówmy o bliższych. Jak przejawiał się stosunek Tadeusza Wrony do Prawa i Sprawiedliwości po 2001 roku?
– Niezmiennie źle. Już w pierwszym roku istnienia PiS-u, a przed wyborami samorządowymi w 2002 roku, Tadeusz Wrona dawał publicznie do zrozumienia, że pomysł polityczny braci Kaczyńskich jest na samorządowej niwie w zasadzie nieprzydatny i musi uznać wyższość projektów lokalnych, czyli, w przypadku Częstochowy: Tadeuszowej Wspólnoty.

To dezawuacje programowe, a działania?
– Tadeusz Wrona zawsze od 2001 roku po dziś dzień, usiłuje ulokować w PiS-ie swoje przyczółki i przez nie działać.

Do czego doprowadzały takie próby?
– Skoro rozmawiam z Panem jako przewodniczący Częstochowskiego Komitetu PiS i prezes Zarządu Okręgu PiS, znaczy to, że zawsze do tego samego.

A konkretnie?
– Niegdyś członkowie PiS i jednocześnie wykonawcy scenariuszy rozpisanych przez Tadeusza Wronę: Jacek Betnarski wraz z trzema osobami – w 2002 roku i Henryk Pinis ze swoim kolegą – w 2005 roku zostali, za ciężkie naruszenie statutu PiS, z partii – wykluczeni.

Czy to oznaczało koniec ich politycznych karier?
– Ależ skąd. Jacek Betnarski, w nagrodę, od 7 lat towarzyszy Tadeuszowi Wronie w roli wiceprezydenta Częstochowy, a Henryk Pinis jest radnym Platformy Obywatelskiej, partii od 7 lat, Wronę – wspierającej.

Wygląda na to, że były to tylko incydentalne próby, z wyraźnym ambicjonalnym podtekstem i w sumie – niegroźne…
– Noo… nie tylko i nie tylko te próby. Były i takie, które miały doprowadzić do pełnej dezawuacji naszego środowiska a nawet do czegoś więcej… W 2005 roku Jerzy Guła, Zdzisław Ludwin i Edward Sokołowski, liderzy Unii Laikatu Katolickiego, trzeciej po Wspólnocie i Platformie armii posiłkowej Tadeusza Wrony, wystosowali list do samego prezesa Jarosława Kaczyńskiego, w gruncie rzeczy szkalujący moją osobę, rekomendujący, wspomnianego już Henryka Pinisa do roli – akceptowanego i namaszczonego przez ULK – lidera częstochowskiego PiS-u i w przypadku akceptacji tej propozycji: gremialne przystąpienie całej ULK do naszej partii.

Jaka była odpowiedź na tą ofertę prezesa Jarosława Kaczyńskiego?
– Żadnej odpowiedzi nie było.

Dużo to Pana kosztowało zabiegów?
– Żadnych „zabiegów” nie było. Ja od lat relacjonuję panu prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu częstochowskie, polityczne realia. Także i w tym przypadku osiągnąłem u Pana Prezesa pełne zrozumienie dla mojej interpretacji wydarzeń.

Artur Warzocha też stał się przedmiotem ataków ze strony prezydenta Wrony?
– I to niestety: skutecznych. Warzocha był w latach 2002 – 2006 rzeczywistym liderem Klubu Radnych PiS i jego przewodniczącym. Radził sobie znakomicie i stawał się dla Wrony szalenie niewygodny. Skoro nie pomagały perswazje w rodzaju: „nie kąsaj ręki, która ci chleb daje” – Warzocha pracował wówczas w Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji, podległym prezydentowi – Wrona poszedł na całość. Pominę w tej chwili, przez Kogo i do Kogo, ale nadał do Warszawy wiadomość, że lider PiS-u , w częstochowskiej Radzie Miasta, Artur Warzocha, kolaboruje z SLD. Skutek był, pożal się Boże, natychmiastowy. Pewnej nocy, po północy, widać zatrwożony i przejęty , zadzwonił do mnie poseł Jerzy Polaczek, dzisiaj już poza PiS-em, oświadczając mi, że ma dowody na współpracę Warzochy z postkomunistami i że Warzocha poniesie tego konsekwencje.

Ale była to przecież intryga i prowokacja?
– I to jaka! Za kilka dni odbył się Zarząd Regionalny PiS w Katowicach, którego szef, Jerzy Polaczek, przeprowadził udaną operację wykluczenia Warzochy z szeregów naszej partii, mimo moich, powiedzmy oględnie – stanowczych protestów. Głównym „dowodem” obciążającym Warzochę było kilkadziesiąt kserokopii materiału redaktor Doroty Steinhagen z „Gazety Wyborczej”, w którym pani redaktor z całym oddaniem powtórzyła insynuacje Wrony i jego środowiska wobec Warzochy.

Co konkretnie zarzucono Warzosze?
– Kiedy, a o tym już wspomniałem, decyzją władz centralnych Henryk Pinis został wyrzucony z PiS-u, tym samym z Klubu Radnych PiS, nie mógł również nas reprezentować w Prezydium Rady Miasta, jako jej wiceprzewodniczący. Złożyliśmy więc formalny wniosek, desygnując na opuszczone przez Pinisa miejsce – Artura Warzochę. I tutaj Tadeusz Wrona i jego radni ze Wspólnoty dokonali zupełnie niebywałego aktu wiarołomstwa. Głosowali przeciwko odwołaniu Pinisa, co było aktem politycznego amoralizmu i cynizmu i nie oddali głosów na Warzochę, tłumacząc to obłudnie, iż nie będą głosować razem z SLD, co stanowiło już hipokryzję w najczystszej postaci. Gdyż wcześniej jakoś nie wzdragali się sięgnąć po głosy SLD, bez których ich człowiek w analogicznej sytuacji, nie zostałby wybrany wiceprzewodniczącym częstochowskiej Rady Miasta.

Czym skutkował ten atak Tadeusza Wrony i Wspólnoty na Artura Warzochę i PiS ?
– Na przykład tym, że pani redaktor Steinhagen, od tamtej pory praktycznie do dzisiaj, z właściwą sobie pedanterią nigdy nie traci okazji, by sugerować na łamach „ Wyborczej”, że Warzocha „wyleciał” z PiS-u za „współpracę”, czy też „konszachty” z SLD. A przecież pani redaktor dobrze wie, że to insynuacje i nieprawda. Te oszczerstwa powtarzają, z jednej strony, jako świadomi potwarcy – wrogowie PiS-u; z drugiej strony, całkiem bezwiednie, jako nieświadomi stanu rzeczy – zupełnie przypadkowi ludzie. I jedni, i drudzy – bardzo PiS-owi szkodzą. No, ale tak to zostało zaaranżowane.

Jak się PiS bronił przed tymi insynuacjami wobec siebie i Artura Warzochy?
– Natychmiast, drogą oficjalną, wysłałem do władz PiS-u odwołanie, zawierające zarówno obszerne wyjaśnienia jak i zdecydowany protest. W Centrali nikt nie miał wątpliwości, że padliśmy ofiarą ludzkiej podłości i politycznej intrygi, że PiS-owi, w tym osobiście Arturowi Warzosze, wyrządzono olbrzymią krzywdę. Warzocha doczekał się w końcu pełnej satysfakcji i z honorami został przywrócony do PiS-u, o czym dobitnie oznajmił na spotkaniu z naszą , częstochowską organizacją, w lutym 2008 roku, sam pan prezes Jarosław Kaczyński.

Wspomniał Pan o próbach rozgrywania – przez Tadeusza Wronę – PiS- u od środka, tu na miejscu, w Częstochowie. Czy w tym celu Wrona kontaktował się również z kierownictwem PiS-u w Warszawie?
– Wielokrotnie. Przede wszystkim z politykami z kręgu Przymierza Prawicy, których zresztą już w PiS-ie nie ma: Kazimierzem Ujazdowskim, Kazimierzem Marcinkiewiczem, Markiem Jurkiem, czy Jerzym Polaczkiem. Szczególnie mógł liczyć Tadeusz Wrona na Marka Jurka. W wyborach na prezydenta Częstochowy zarówno w 2002 jak i w 2006 roku, Jurek z wielkim zaangażowaniem wspierał Wronę i to wbrew stanowisku kierownictwa partii i częstochowskiego środowiska PiS.

Powiedział Pan wcześniej, iż od 2001 roku do dzisiaj, Tadeusz Wrona stale próbuje ulokować w PiS-ie swoje przyczółki. Bardzo mnie ciekawi to…dzisiaj…
– Proszę Pana; po przypadkach Betnarskiego i Pinisa, Wrona działa już dalece subtelniej, ostrożniej. Muszę to brać pod uwagę. Dlatego mówienie o personaliach byłoby – na dzisiaj –przedwczesne.

W ostatnich dwu wyborach samorządowych w 2002 i 2006 roku – wiadomo – Wspólnota Wrony i częstochowski PiS: rywalizowaliście ze sobą. Ale , czy były próby współpracy czy też mówiąc wprost pomocy kandydatom PiS do Parlamentu ze strony Tadeusza Wrony?
– W 2001 roku Wrona startował do Sejmu z listy AWS, ja z listy PiS. AWS jak wiadomo – w skali całego kraju wybory przegrał, ja się w Sejmie znalazłem, ale tu sytuacja jest jasna i czysta – byliśmy konkurentami.

A czy później Wrona próbował wpływać na to, kto z PiS-u znajdzie się w Parlamencie?
– Zapewne tak. Wiem, że w 2005 roku alarmował pisowską Centralę – bezskutecznie – że Giżyński skroił listę do Sejmu pod siebie, że lista jest beznadziejnie słaba, że nawet sam Giżyński może nie wejść. Tymczasem wszedłem do Sejmu z jednym z najlepszych wyników wśród wszystkich posłów z całego kraju, a za mną jeszcze, z drugiego i trzeciego miejsca na liście, Lucjan Karasiewicz i Jadwiga Wiśniewska. Wiem też, że w 2007 roku Wrona montował poważne, logistyczno – polityczne poparcie dla kandydatury z naszej listy i oczywiście – nie chodziło mu o mnie.

A o kogo?
– Proszę o następne pytanie.

A w przypadku wyborów do Senatu?
– Zapamiętałem jedno, charakterystyczne zdarzenie, tuż przed wyborami do Senatu, w 2005 roku. Dzwoni do mnie Wrona, i mówi, że chętnie poprze naszego kandydata, Czesława Ryszkę i żebyśmy dostarczyli do ich lokalu – Ligii Miejskiej – w Alejach „ materiały wyborcze Czesława”. Ucieszyłem się i natychmiast ktoś tam od nas, z ulotkami i plakatami Ryszki, pobiegł. I zastał cały pokój zasłany materiałami Józefa Błaszczecia z LPR i Piotra Kurpiosa z PO. Jak się o tym dowiedziałem , ja z kolei zadzwoniłem do Wrony i pytam: „Słuchaj, jak to jest? Na dwa miejsca do Senatu , popierasz trzech kandydatów?”. „No wiesz, jesteśmy stowarzyszeniem i nie możemy preferować jednej partii” – odpowiedział na to Tadeusz Wrona.

A czy z pańskiej strony były wobec Tadeusza Wrony formułowania jakiejś oferty politycznej współpracy?
– Były i to przynajmniej dwie- bardzo poważne i konkretne. Jedna, jesienią 2006 roku, gdy Tadeusz Wrona został – powtórnie – prezydentem Częstochowy; wtedy zaproponowałem, by prezydenta Wronę wspierała – w Radzie Miasta – koalicja: Platformy; PiS-u i Wspólnoty. Mimo, że PiS dzierżył wówczas stery rządów w Warszawie i współrządził w Sejmiku w Katowicach, Tadeusz Wrona moją propozycję – odrzucił.

Dlaczego?
– Proponowałem koalicję rzeczywistą, a nie: malowaną, fasadową i fikcyjną, lecz opartą na lojalności i współodpowiedzialności, gdzie partnerzy – PO i PiS – przejęliby część obowiązków współrządzenia miastem, przy oczywistym zachowaniu priorytetu prezydenta jako jedynego, nienaruszalnego organu władzy samorządowej. Prezydent Wrona odrzucił jednak moją koncepcję współpracy z PO i PiS opartą na wzajemnym poszanowaniu i uzgodnieniu parytetów odpowiedzialności. Wybrał pokrętny sojusz z Platformą, który „wynagradzał” konfiturami z najwyższych półek, w zamian za kreski podczas ważnych i kluczowych głosowań w Radzie Miasta.
Koalicja stworzona przez Wronę okazała się nie tylko niehonorowa, ale także politycznie nieefektywna: PO miała w tych warunkach – maksimum partykularnych korzyści i zero odpowiedzialności; Tadeusz Wrona: złudny komfort pełni władzy i brak jakichkolwiek mechanizmów, choćby dla higieny, wewnętrznego ostrzegania i kontroli. Gdyby wedle tego, co proponowałem, wraz z prezydentem, rządziła miastem koalicja PO, PiS-u i Wspólnoty, Wrona, przynajmniej w ostatnich trzech latach, nie popełniłby tylu błędów, co popełnił i nie doszłoby w Częstochowie do referendum wszczętego przecież mocą dramatycznego, oddolnego, społecznego protestu – Obywatelskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Częstochowy.

A druga, jak Pan to ujął, „bardzo poważna i konkretna”, oferta?
– Dotyczyła tegorocznych wyborów do Europarlamentu. Zaproponowałem Tadeuszowi Wronie, by on i jego polityczne zaplecze poparli naszego kandydata Artura Warzochę. Przekonywałem, że miasto, ale i on – prezydent – może mieć swojego człowieka w Brukseli, że jeżeli zrobimy silną, zgodną, dobrą, a przede wszystkim wspólną kampanię, to nawet niezależnie od wyniku, zdamy pewien egzamin z roztropności i zdolności do współpracy, także w perspektywie wyborów samorządowych w 2010 roku.
Także i tę propozycję Wrona ewidentnie odrzucił. Jego ludzie popierali z lokalnych kandydatów, przede wszystkim Grzegorza Nienartowicza od Marka Jurka i Kazimierza Pankiewicza z PO.
On sam w całym majestacie swego prezydenckiego urzędu wsparł Jerzego Buzka, goszczącego w toku kampanii do Europarlamentu , w Częstochowie niemalże co drugi dzień. I teraz Jerzy Buzek, ale i Jan Olbrycht Wronie się odwdzięczanie popierając go w listopadowym referendum, co wywołuje zrozumiałą konfuzję w szeregach częstochowskiej PO.

Czyż nie jest tak, że prezydent Wrona postępuje trochę tak jak gdyby był rozdarty między PO i PiS?
– Ależ nie! Zupełnie nie! Wrona kalkuluje na zimno. Do wyboru na prezydenta jego własny, osobisty elektorat, jak do tej pory, prawie mu wystarczał. Do rządzenia miastem już nie. Dlatego PO obłaskawił, tak jak sobie tego życzyła i miał już to, czego tak naprawdę potrzebował – większość w Radzie Miasta.
Pewnie, że nasze głosy: PiS-u też byłyby mu miłe, bo stanowiłyby bardzo przydatną legitymację jego działań. Ale chciał je zdobyć najniższym kosztem: swoistym moralnym szantażem – skoro wy jesteście prawica , a ja jestem prawicowym prezydentem- bo na tę okoliczność tak mi się podoba określić –to chcecie, czy nie chcecie – musicie mnie popierać.

To gdzie Tadeuszowi Wronie jest bliżej: do PO czy do PiS?
– Pan ciągle to samo. Czy tego nie widać gołym okiem?. Od siedmiu lat Wrona sprawuje swoje personalne, jednowładcze rządy; ma je jednakże ubezpieczone i podżyrowane przez PO. Z nami taki geszeft by Wronie nie wyszedł: chcieliśmy i chcemy koalicji godnej, partnerskiej, opartej na zasadzie współodpowiedzialności . Wronie to nie pasuje, rzekłbym: organicznie i fundamentalnie. I dlatego usiłuje nas izolować i spychać, a jak się uda- ograć. Ale: nie udaje się.

A jakie są osobiste relacje między Tadeuszem Wrona i Panem? Uporczywa wieść niesie, że, delikatnie rzecz ujmując, panowie za sobą nie przepadają.
Mam inne poglądy na wiele spraw kluczowych dla Częstochowy, niż Prezydent Tadeusz Wrona. To, że Wrona moje propozycje odrzuca, blokuje, bądź puszcza mimo uszu, uważam, iż czyni to z wielka szkodą dla naszego miasta. Ale nie zrażam się… Choć mówię to samo od lat.
Ja Tadeusza Wronę – osobiście i swoiście – podziwiam. Trzeba bowiem niebywałego sprytu i tupetu, by w swoim bezpośrednim zapleczu politycznym trzymać i Platformę Obywatelską i erygowaną mocą prawa kanonicznego, Unię Laikatu Katolickiego; by antyszambrować w Pałacu, ale i u premiera Schetyny i marszałka Komorowskiego; by cieszyć się poparciem zarówno „Niedzieli” jak i „Gazety Wyborczej”, by ostentacyjnie manifestować swoja religijność – do czego odnoszę się, co oczywiste, z pełnym szacunkiem- a jednocześnie zapełniać kulturową przestrzeń miasta elementami, z katolicką i polska tradycją nie mającymi nic wspólnego; by mając status nauczyciela akademickiego i stanowisko prezydenta Częstochowy przez lata całe nie czynić nic dla powołania Uniwersytetu Częstochowskiego; by blokować jednej firmie ważną rozwojowo inwestycję, a drugą firmę przepędzić z Częstochowy do Radomska i jak gdyby nigdy nic obu firmom wręczać nagrody Prezydenta Tadeusza Wrony w dziedzinie gospodarki. No… ale to wszystko jest możliwe tylko w przypadku Tadeusza Wrony i tylko w Częstochowie.

Dziękuję za rozmowę.

Z posłem Szymonem Giżyńskim rozmawiał

Zenon Wydajny

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *