Introligatorki


Komputery, Internet, automatyzacja, nowe technologie opanowały już niemal każdą dziedzinę życia, wkroczyły nawet tam, gdzie jeszcze do niedawna panował niepodzielnie duch Gutenberga, np. do bibliotek, wypierając odwieczne, szlachetne rzemiosła związane z książką, ale nie do końca.

Niewielkie pomieszczenie na tyłach budynku Biblioteki Publicznej im. dra Wł. Biegańskiego w Częstochowie. Małe, zakratowane okno ozdobione firaneczką, ściany pomalowane na różowo, na nich reprodukcje przedstawiające kwiaty, widoczki, święte postacie. Pod ścianą półki z książkami, kilka kwiatków w doniczkach; środek zajmuje ogromny stół, wokół maszyny i urządzenia, których funkcje trudno rozpoznać na pierwszy rzut oka. Na stole poukładane równiutko proste narzędzia: nożyczki, nici, igły, młotek, dłuto, kostka. Wszędzie czystość i porządek.
W zagospodarowaniu pomieszczenia, w detalach, atmosferze wyczuwa się kobiecą rękę, ale stojące tu urządzenia raczej nie kojarzą się z damskim fachem. A jednak, w tym niewielkim warsztacie pracują dwie sympatyczne panie w średnim wieku. Trudnią się introligatorstwem i widać, że lubią to zajęcie. Ubrane w cienkie szafirowe fartuszki chroniące ubrania, z uśmiechem wspominają naukę zawodu w Zespole Szkół Zawodowych w latach 70-tych. – Jako młoda dziewczyna nie myślałam o tym zawodzie, chciałam być cukiernikiem, przypadek sprawił, że zostałam introligatorem i nie żałuję – mówi Małgorzata Sobala. – Ja również wybrałam tę szkołę tylko dlatego, że moje koleżanki tam się znalazły. Dopiero podczas praktyk w “Udziałowej” naprawdę zainteresowałam się introligatorstwem. Miałam dobrego instruktora, który umiał zachęcić do nauki i pracy – opowiada Zofia Dobosz.
Obie, jako introligatorki, rozpoczęły pracę w Bibliotece Publicznej w 2000 roku. Ich głównym zadaniem jest odnawianie starych, zniszczonych książek z biblioteki przy Al. NMP oraz 26 filii. Poza tym zajmują się oprawianiem prac magisterskich, plastycznych, rozmaitych dyplomów jubileuszowych i okolicznościowych. Praca, którą wykonują, jest żmudna, wymaga wielkiej cierpliwości, nie jest też zajęciem lekkim. Większość czynności trzeba wykonać na stojąco, używając ciężkich maszyn, jedynie szycie odbywa się przy stole, ale i ono nie jest łatwe.
Dzień pracy rozpoczyna się o godzinie siódmej, kończy o piętnastej, praca zaplanowana jest na tydzień, odbiór książek wyznaczony na konkretne dni. – Naszym zadaniem jest przywracanie zniszczonych książek do “życia”, a podstawowa czynność z tym związana nosi nazwę “oprawa książki równo ciętej”. Polega to na tym, że najpierw trzeba każdą kartkę oczyścić ze starego kleju, potem następuje wyklejanie kartek paseczkami papieru lub bibułki, następnie zaklejanie grzbietu gęstym klejem, później wiercenie dziurek i dopiero wówczas szycie nićmi lnianymi. Następnie trzeba przykleić koszulkę, która łączy blok książkowy z okładką. Kolejne czynności, to: wykonanie twardej okładki, wklejenie bloku książki w okładkę i sprawdzenie, czy kolejność kartek się zgadza. Przy tej pracy posługujemy się maszynami – pani Zofia pokazuje gilotynę, prasę elektryczną, prasę ręczną małą, wiertarkę.
Obsługa urządzeń wymaga precyzji oraz uwagi, a o podstawowych umiejętności introligatora należy szycie ręczne. – Zszywamy nie tylko książki, ale i gazety, broszury. Jeśli książka jest bardzo stara, zniszczona, to najpierw wzmacnia się legę (kilka podwójnych stron) przez klejenie paseczków, sprawdzając uważnie numerację stron, dopiero potem szyje się kartki cienką nitką nylonową na tzw. dwa wąsy, czyli kawałeczki płótna introligatorskiego, to oczywiście dla wzmocnienia. Potem przykleja się płócienny pasek na grzbiet, dokleja się koszulkę i wykonuje okładkę z tektury. Oprawa trwa bardzo długo i jest niezwykle pracochłonna. W ogóle nasz zawód wymaga cech szczególnych, można powiedzieć kobiecych: cierpliwości, staranności, dokładności – dodaje pani Małgorzata.
Do rąk introligatorek trafiają książki sfatygowane, zniszczone, zaczytane, rozsypujące się. W pracowni, dzięki manualnym zdolnościom obu pań oraz kilku tradycyjnym urządzeniom, otrzymują nowy żywot i wracają do obiegu. Wytrawny czytelnik, miłośnik książki, sięgając po nią na pewno doceni urok zabiegów renowacyjnych, z sympatią spojrzy na mistrzowski wysiłek introligatora, tym bardziej, że zawód ten w dzisiejszych czasach należy do rzadkości, i, jakby na przekór, trwa.

HALINA PIWOWARSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *