Rotawirusy – szansa na ograniczenie problemu


Rozmowa z prof. Jackiem Wysockim, pediatrą, specjalistą chorób zakaźnych, kierownikiem Katedry i Zakładu Profilaktyki Zdrowotnej Wydziału Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, wiceprezesem Polskiego Towarzystwa Wakcynologii

 

Czy po przestoju związanym z pandemią liczba szczepionych dzieci ostatnio wzrosła?

Nie wiemy tego, bo z powodu pandemii służby sanitarno-epidemiologiczne są obecnie zajęte innym sprawami i nie raportują takich danych. Nie sądzę jednak, aby wyszczepialność dzieci wzrosła. Zapewne się zmniejszyła, ponieważ po okresie wstrzymania szczepień (pomiędzy marcem a kwietniem br.) poradnie działały w trudniejszych niż dotąd warunkach.

Jak realizowane są wytyczne Ministerstwa Zdrowia z 17  kwietnia br. w sprawie zabezpieczeń w poradniach przyjmujących małych pacjentów na szczepienia?

Lekarze rodzinni zapewniają, że wizyty odbywają się zgodnie z tymi wytycznymi. Najpierw ma miejsce teleporada, która służy ustaleniu, czy dziecko nie gorączkuje, czy nie jest objęte kwarantanną itp. Słowem – czy może przyjść do poradni. Podczas teleporady rodzice mogą też zdecydować, jaką szczepionką (szczepionkami) ich dziecko zostanie zaszczepione.

Czego jeszcze dotyczą zalecenia MZ?

Ograniczenia liczby wizyt w poradniach. Staramy się więc nie rozkładać szczepień na kolejne wizyty, lecz realizować je podczas jednej. Nacisk położony jest głównie na dzieci najmłodsze, do 3. roku życia. W innych grupach wiekowych chodzi o to, aby bezpiecznie realizować szczepienia przypominające.

Warto podkreślić, że podczas takiej wizyty nie chodzi tylko o szczepienie, ale też o ocenę rozwoju dziecka przez pediatrę. Zaniechanie wizyt profilaktycznych, zwłaszcza małych dzieci, byłoby niebezpieczne, bo rodzice mogą nie uchwycić niektórych dyskretnych objawów, np. porażenia mózgowego czy niedokrwistości.

Epidemia nie zwalnia więc ze szczepień?

Przeciwnie. Zdaniem światowych organizacji zajmujących się zdrowiem, szczepienia są w tym okresie ważniejsze niż zwykle. Organizacje te mówią zgodnie: trzeba realizować szczepienia, żeby nie było kolejnej epidemii, która nałożyłaby się na tę już istniejącą. Obecnie ochrona zdrowia nie funkcjonuje normalnie i jeżeli pojawiłaby się np. epidemia krztuśca czy odry, to spowodowałaby masowy napływ dzieci do poradni i oddziałów zakaźnych, które dziś są zajęte covidem. A przecież zawsze też mogą zaatakować rotawirusy.

Czym charakteryzuje się takie zakażenie?

Dotyczy głównie dzieci do 3. roku życia. Daje objawy ze strony układu pokarmoweg0 – biegunkę i wymioty – oraz gorączkę. Znaczna część chorych przechodzi infekcję na tyle łagodnie, że radzi sobie z nią lekarz rodzinny. Jeśli jednak pojawia się odwodnienie, dziecko musi trafić do szpitala. Z powodu rotawirusów mamy więc dodatkowe hospitalizacje. Ponadto zakażenie takie łatwo rozprzestrzenia się na oddziałach szpitalnych, prowadząc do zainfekowania dzieci, które trafiły tam z powodu innych schorzeń. Zachorować może też personel szpitala oraz rodzice, którzy przebywają na oddziale ze swoimi dziećmi.

Czy zatem w czasie epidemii rodzice mogą  towarzyszyć w szpitalu dziecku zakażonemu rotawirusem?

Mogą, ale w reżimie obostrzeń. W szpitalu może przebywać z dzieckiem tylko jeden rodzic, który będzie tam non stop, bez wychodzenia i wracania. Rodzice lub opiekunowie nie mogą też wymieniać się w opiece nad dzieckiem, co w normalnych warunkach jest możliwe. Chodzi o to, by przez oddział nie przewijały się dodatkowe osoby, które mogą być źródłem zakażenia.

Podsumowując: szczepienie przeciwko rotawirusom ma więc zapobiegać niepotrzebnym hospitalizacjom oraz rozprzestrzenianiu się zakażenia na oddziałach dziecięcych. Jest to więc szczepienie ważne, ale i trudne.

Dlaczego?

Ponieważ istnieje wąskie „okienko” do jego zrealizowania: cykl szczepieniowy trzeba zacząć, gdy niemowlę skończy 6. tydzień życia, a zakończyć do 24. tygodnia życia. W tym czasie należy podać 2 lub 3 dawki, w zależności od preparatu. Przyjazna jest natomiast forma szczepionki – doustna. Podawana jest w poradni, z aplikatora, bezpośrednio do buzi dziecka.

Co wiemy o epidemiologii zakażeń rotawirusowych?

W Polsce rejestruje się 30–40 tys. zachorowań rocznie. Jest to jednak wierzchołek góry lodowej. Lekarze rodzinni nie muszą i nie robią badań sprawdzających, czy dziecko rzeczywiście ma infekcję rotawirusową. 90 proc. zgłoszeń do inspekcji sanitarnych kierują szpitale, które wykonują takie badania. Z opracowań światowych wiemy, że tylko jedna siódma chorych dzieci trafia do szpitala, reszta pozostaje w domu. Zagrożenie rotawirusami nie dotyczy jednak wyłącznie małych dzieci.

Kogo jeszcze?

Rodziców, starszego rodzeństwa, ludzi starszych. Przechodzą oni infekcję łagodniej, nie trafiają do szpitala, ale mają biegunki. Mogą zakażać inne osoby, co sprawia, że wirus rozprzestrzenia się w populacji i mamy z nim kłopot.

Czy infekcja rotawirusowa zwiększa ryzyko zachorowania na SARS-Cov-2?

Nie ma opracowań naukowych, które by na to wskazywały. Są to zupełnie różne wirusy. SARS-Cov-2 działa na drogi oddechowe, a rotawirus jest typowym zakażeniem jelitowym.

Ile było hospitalizacji z powodu rotawirusów w 2019 roku, a ile jest obecnie?

Do 15 września 2019 roku odnotowano w Polsce niemal 31 tys. hospitalizacji. W analogicznym okresie roku 2020 jest ich 5,4 tys., a więc znacznie mniej. Wynika to z faktu, że z powodu lockdownu zamknięte były m.in. żłobki i przedszkola. Brak kontaktu z innymi dziećmi obniża ryzyko zakażenia rotawirusem. Po tym, jak szkoły i przedszkola zostały otwarte, obserwujemy, że liczba pacjentów rotawirusowych w szpitalach zaczyna rosnąć.

Podobno od stycznia 2021 roku szczepienia przeciwko rotawirusom znajdą się już w kalendarzu szczepień obowiązkowych?

Tak, i jest to bardzo dobra wiadomość. Pozwoli nam to szczepić dzieci przeciwko rotawirusom za darmo. Szczepionkę tę można podawać łącznie ze wszystkimi innymi szczepionkami i nie jest to szkodliwe dla dziecka.

Na marginesie: w Wielkiej Brytanii, która ma duże doświadczenie w tym względzie, wszystkie szczepionki  – w iniekcjach i doustne – są podawane podczas jednej wizyty.

Czy epidemia koronawirusa zatrzymała ruchy antyszczepionkowe?

Niestety, nie. Osoby te głoszą teraz, że koronawirus nie istnieje, że jest wymysłem firm farmaceutycznych i niecnych sił rządzących światem. To oczywiście nieprawda, mamy epidemię! Z takimi osobami nie da się jednak dyskutować w kategoriach racjonalnych. Tutaj powinien się raczej wypowiedzieć psycholog czy socjolog.

 

 

Autoryzowany wywiad prasowy przygotowany przez Stowarzyszenie Dziennikarze dla Zdrowia w związku z XIX Ogólnopolską Konferencją „Polka w Europie”, październik 2020.

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *