Reakcja wzruszenia na piękno


Jolanta Madej, plastyczka, absolwenta Krakowskiej Akademiki Sztuk Pięknych, której dyplom uzyskała na Wydziale Grafiki w Katowicach w 1982 r. Mieszka w Janowie, uczy w tamtejszym Zespole Szkół. Uprawia techniki malarskie – olej, pastel, malarstwo na kamieniu. Tematycznie od wielu lat wierna pejzażom jurajskim.
Artystka jest pomysłodawczynią Galerii Jurajskich, które prezentowane są w: hotelu Kmicic w Złotym Potoku, Pałacu w Nieznanicach, Zajeździe u Hermanów w Olsztynie i ośrodku Morsko oraz w Muzeum Dworku Krasińskich w Złotym Potoku. W maju obchodziła 20-lecie pracy twórczej. Uroczystość odbyła się w pałacu w Nieznanicach.

Rozmowa z Jolantą Madej, plastyczką, autorką Galerii Jurajskich

– Skąd pomysł na cykl Galerii Jurajskich?
– Od kilku lat współpracuję z hotelem Kmicic, gdzie prezentowane są stale moje obrazy. Nawiązałam również kontakt ze Związkiem Gmin Jurajskich, który reprezentowałam 24 maja w Warszawie na konferencji zorganizowanej przez Urząd Marszałkowski w Katowicach i Polską Organizację Turystyczną. Pojechałam tam ze swoimi pracami malarskimi i ostatnim moim pomysłem – pastelami na kamieniach wapiennych. Podczas spotkania zrodził się pomysł powstania galerii promujących Jurę.
– Pochodzi pani z Dąbrowy Górniczej. Co sprowadziło panią w okolice Janowa?
– Przyjechałam za mężem. Po 18 latach zadomowiłam się tu na dobre.
– W pani malarstwie dominuje pejzaż, kwiaty. Ta tematyka jest pani najbliższa?
– Skupiłam się na pejzażach. Szerzej na pejzażu polskim. Tak moje prace są często interpretowane przez moich odbiorców. Wiem, że realizm źle jest odbierany przez krytyków. Nie miałam z nimi zbyt wielu pozytywnych spotkań. Ale dla mnie krytykami są odbiorcy. Dla nich maluję. Wiele moich prac jest za granicą, w Stanach, Izraelu.
– Ale skupia się pani na Jurze. Które jej zakątki są pani najbliższe?
– Oczywiście Złotego Potoku. Tu są najciekawsze formacje skalne – Brama Twardowskiego, wapienie, a także bliskie mi: Dworek Krasińskich, Źródła Zygmunta, Aleja Klonów. Nie muszę udawać się zbyt daleko, by napotkać ciekawe zjawiska malarskie. Jura jest wyjątkowa. Kiedyś, po wyprawie do Zakopanego, spróbowałam pójść w inne strony i malować góry. Zostało to uznane za zdradę przez moich przyjaciół i…sama też odczułam to podobnie.
– Ukończyła pani Wydział Grafiki, ale nie obraca się pani w tej dziedzinie sztuki. Jak kierunek studiów wpłynął na pani drogę artystyczną?
– Nie wiąże się zupełnie. Wyjeżdżając z Dąbrowy straciłam kontakt z zawodem. Później był czas dla dzieci, praca w szkole. Początkowo zaczęłam malować w celu zarobkowym, w końcu na poważnie odezwała się miłość do pędzla.
– Grzegorz Sidorkiewicz \”Sidor\”, znany poeta, pani malarstwo określił jako reakcję wzruszenia na piękno. Jaki stosunek ma pani do swoich prac?
– Bawię się nimi. Lubię malować, daje mi to poczucie wartości. Jestem wówczas panią siebie. Jest to też sposób na wyłączenie i odstresowanie. Choć w stresie nie potrafię nic namalować, ba nawet nie umiem utrzymać pędzla.
– Pani obrazy są pełne słońca, optymizmu, ale i tajemniczości.
– Bo jestem romantyczką. Nie jest to może zbyt modne i trudniej jest się realizować. Na płótno wylewam to, co czuję.
– Nie widać w pani pracach tematyki zimowej.
– Jestem ciepłolubna, potrzebuję ciepła i lubię ciepłe osoby. Farby mam różne, ale jakoś wyciskam ciągle te ciepłe. Choć popełniłam kilka zim.
– Co jest w pani pracy najważniejsze?
– Wolność. Gdy maluję, czuję się niezależna.
– Wróćmy do malowania na kamieniach. Jak się to zaczęło?
– Podczas spacerów. Chodzę po polach wiosną i jesienią, nawet po kamieniołomach. Zbieram wapienie z odciskami amonitów. Staram się, by na każdym był zawsze inny element. Początkowo budziło to, powiedzmy, zaciekawienie. Dziś nikt się nie dziwi, gdy nagle schylam się i coś podnoszę. Często z koleżanką, zamiast pić kawę, łazimy i szukamy okazów skalnych. Maluję na wapieniach najczęściej zamki. Śmieję się, bo miał to być produkt uboczny, a stał się w zasadzie podstawowym. Podoba się i jest na niego wielu amatorów.
– Pani autorytet malarski.
– Bliski jest mi Stanisławski. Warsztatowo Beksiński, choć jest trochę ponury. Tematycznie oczywiście klasyka i pejzażyści.

Urszula Giżyńska

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *