W szponach głębi dna


Andre Hübner-Ochodlo, lubujący szperać w zakamarkach ludzkiej duszy, pokazał teatr z pogranicza psychicznego ekshibicjonizmu. Pierwsza premiera częstochowskiego teatru to aktorstwo wysokich lotów i wiwisekcja ludzkich problemów w alkoholowych oparach.

Spektakl „Do dna” jest adaptacją dwóch utworów rosyjskiej pisarki Ludmiły Pietruszewskiej: „Cinzano” i „Urodziny Smirnowej, wzbogaconą songami Agnieszki Osieckiej z muzyką Przemysława Gintrowskiego. Dwa utwory i dwa światy. Męski – twardy, gdzie przyjaźń łączy się z bezwzględnością oraz kobiecy – naiwny i rozhisteryzowany. Światy odległe od siebie, a jednocześnie mocno ze sobą związane. Pragnieniami i wspólnymi grzechami. Uczuciem osamotnienia i odrzucenia. Smutki – wydawałoby się – najlepiej zapić, ale zamiast ulgi przychodzi depresja i potrzeba picia, coraz więcej i więcej…
Spektakl zaczyna jednoaktówka „Cinzano”. Wieczorem spotyka się trzech kolegów. Wszyscy mają nieudane życie, a zatem i powód do zalewania robaka. Paszy (Adam Hutyra) umarła matka, Kostia (Piotr Machalica) chce zapomnieć o nieudanym małżeństwie, Walia (Waldemar Cudzik) szuka ciągłej rozrywki. Rozmowa okraszana Cinzano przeradza się w bełkot. Tę część spektaklu spowiją mroczne trudy życia. Egzystencjalny rynsztok.
„Urodziny Smirnowej” to z kolei popis trzech pań. Iwona Chołuj (Ela Smirnowa), Teresa Dzielska (Rita Drużynina) i Agata Ochota-Hutyra (Polina Szestakowa) rysują trzy odmienne postaci. Ela jest pewna siebie i swojej kobiecości, Rita – to szczebiocząca kokietka, Polina – zakompleksiona kura domowa. Panie pozują przed sobą, udają że są kochane, szczęśliwe. Prawdę o nich okrywa alkohol. A ta jest smutna.
Smutny jest też teatr Hübnera-Ochodlo. To studium dramaturgii ludzkiej tragedii. Czuje się ją w każdym momencie spektaklu. Nawet komediowe akcenty cechuje ciężar bólu i trawiącego bohaterów nieszczęścia. Reżyser potężną – momentami nadmierną – dawką apatii i melancholii wbija widza w fotel. Kumuluje napięcie, epatuje problemami, bezsilnością wobec życia. Nie ma żadnej iskierki nadziei. Pozostaje jedynie jak w piosence „czarna gra” więc „…łap za flaszkę i – do dna.”
A aktorzy? Tworzą świetne, krwiste kreacje. Nam najbardziej podobała się gra Adama Hutyry.

Premiera spektaklu odbyła się w 1997r. w sopockim Teatrze Atelier. Po 14 latach, za sprawą Andre Ochodlo, spektakl doczekał się drugiej realizacji z aktorami częstochowskiego Teatru. Jest to już piąte przedstawienie Andre Hübner-Ochodlo w naszym teatrze. Reżyser z wyjątkowym uznaniem i sympatią wypowiada się o zespole i dyrekcji.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *