DOM RADOŚCI


Jesienny deszcz, zachmurzone niebo, temperatura niewiele przekraczająca zero. Szerokie wejście do okazałego, nowego budynku zachęca przechodniów do schronienia się przed zimnem. Szeroki korytarz nie pozostawia wątpliwości co do miejsca. Niewielkie wózki przystosowane dla osób niepełnosprawnych sprawiają wrażenie niepotrzebnych, ale one czekają na swoich właścicieli. Z głębi korytarza wyłania się kobieta. – Mamy już zajęcia, ale proszę, wszystko pokażę. Ten budynek na co dzień służy Centrum Pomocy Dziecku Niepełnosprawnemu i Jego Rodzinie, i jest placówką państwową. W soboty i inne wolne dni natomiast korzystamy my, Stowarzyszenie. Przyjeżdżają tu dzieci z całego niemal regionu częstochowskiego i nie tylko. Naszymi podopiecznymi są osoby z dziecięcym porażeniem mózgowym, z zanikiem mięśni, po poważnych urazach, czyli przede wszystkie niesprawne ruchowo i często intelektualnie – mówi Genowefa Nina Modłasiak, prezes Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom i Młodzieży Niepełnosprawnej Ruchowo “Razem”.

Jesienny deszcz, zachmurzone niebo, temperatura niewiele przekraczająca zero. Szerokie wejście do okazałego, nowego budynku zachęca przechodniów do schronienia się przed zimnem. Szeroki korytarz nie pozostawia wątpliwości co do miejsca. Niewielkie wózki przystosowane dla osób niepełnosprawnych sprawiają wrażenie niepotrzebnych, ale one czekają na swoich właścicieli. Z głębi korytarza wyłania się kobieta. – Mamy już zajęcia, ale proszę, wszystko pokażę. Ten budynek na co dzień służy Centrum Pomocy Dziecku Niepełnosprawnemu i Jego Rodzinie, i jest placówką państwową. W soboty i inne wolne dni natomiast korzystamy my, Stowarzyszenie. Przyjeżdżają tu dzieci z całego niemal regionu częstochowskiego i nie tylko. Naszymi podopiecznymi są osoby z dziecięcym porażeniem mózgowym, z zanikiem mięśni, po poważnych urazach, czyli przede wszystkie niesprawne ruchowo i często intelektualnie – mówi Genowefa Nina Modłasiak, prezes Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom i Młodzieży Niepełnosprawnej Ruchowo “Razem”.
Raj manipulacyjny
– Tu mieści się cały kompleks do ćwiczeń wszystkich zmysłów – oznajmiła pani prezes. Drzwi otworzyła młoda kobieta. – Zapraszamy na relaksacyjny seans – powiedziała. W niewielkiej sali nie widać podłogi, wszędzie rozłożone są materace. Grupka młodych ludzi siedzi i patrzy na ściany. Półmrok rozświetlają jasne punkciki “gwiazd”, które “przechodzą” po ciele dzieci. – Elementy ultrafioletowe służą nam do terapii oczu. Dziecko wodzi gałkami ocznymi za poruszającymi się wzorami i w ten sposób uczy się spostrzegawczości. Mówimy na to “dyskoteka”. W tej sali dzieci zdobywają także umiejętności związane ze zmysłem dotyku. Ściany wyłożone są materiałami o różnych fakturach. Jest to szczególnie pomocne w przypadku dzieci niewidomych. Ta sala, to również dźwięki, w pomieszczeniu jest specjalny materac. Gdy malec siada słyszy odgłosy zwierząt – krów, kaczek, kóz. Mam też inny materac – elekromagnetyczny, który rozgrzewa mięśnie, wyzwalając ciepło. Proszę zwrócić również uwagę, że całe pomieszczenie wyłożone jest miękkimi materacami tak, aby dziecko czuło się tu bezpiecznie. Maluchy ćwiczą upadanie, siadanie. Dzieci nie są asekurowane, wszystko robią same. Najważniejsza rola tej sali, to terapia wzroku, słuchu i wyzwalanie własnej aktywności – mówi Dorota Kozłowska, rehabilitantka.
Wspólne rysowanie
Sal, pomieszczeń i gabinetów w całym budynku nie sposób zliczyć. Wszędzie, jednak mimo wielu urządzeń – basenów, wirówek, łóżek do suchego masażu, elektrostymulatorów, drabinek, ciężarków – jest kolorowo i bardzo przyjaźnie. W świetlicy, przy ogromnym stole siedzi dziesięcioosobowa grupa młodzieży. – Są w niej dzieci od 11. do 17. roku życia. Co robiliście dzisiaj? Jeden z chłopców wymownie spojrzał na panią prezes. – Jasiu! Wiem, że macie konkurs “Częstochowa moje miasto”. Opowiedz nam o swoim rysunku – mówi Genowefa Nina Modłasiak. – Cały rysunek wykleiłem kolorową bibułą. Najważniejsza jest oczywiście Jasna Góra. Z tej bibuły zrobiłem małe kuleczki i wklejałem każdą obok siebie, aby zrobiły taki rysunek. Podoba się pani? – nieśmiało spytał chłopiec. – Jest piękny, Jasiu, naprawdę piękny – odpowiedziała pani Modłasiak.
Policzki chłopca poczerwieniały z dumy. Siedząca obok dziewczynka bezwiednie machnęła ręką. – Witaj Madziu, wiem, że tu jesteś – pani prezes pogłaskała głowę dziewczynki. Madzia korzysta z pomocy ośrodka już od kilku lat. Jeździ na wózku, nie mówi i nie jest w stanie pisać, natomiast szybko opanowała metodę pozawerbalnego porozumiewania się przy pomocy symboli Bisha. Rehabilitantka wyjęła książkę i podstawiła ją dziewczynce. – Madziu, opowiedz nam coś – poprosiła. Madzia z trudem podniosła rękę.
Nieskoordynowanymi ruchami wskazała na książkę. – Ja jestem Madzia Kowalska – przedstawiła się dziewczynka, choć słowa czytała rehabilitantka.
Moja praca, moja przyszłość
W pomieszczeniu obok przy komputerach siedziało dwóch chłopców. – To jest Jacek, który ma porażenie dziecięce kończyn dolnych. Jego umysł natomiast pracuje zupełnie tak samo, jak każdego 13-letniego chłopca. Doskonale daje sobie radę przy komputerze, to jego okno na świat. Tutaj ma jedyny kontakt z rówieśnikami. Bardzo bym chciał, aby niebawem wziął udział w naszym programie “Moja praca, moja przyszłość”. Niestety, nie wszystkie dzieci zakwalifikują się do tego programu – powiedział opiekun grupy. Drugi chłopiec, jakby nieco zaniepokojony, że nikt o nim nie wspomniał. – Jest z nami również Januszek, który przed chwilą pisał podanie o przyjęcie do szkoły. Januszek ma większe problemy i dlatego chciałbym nauczyć go chociaż podstaw komputera, aby w przyszłości mógł wykorzystać zdobytą tutaj wiedzę w pracy zawodowej – mówi opiekun.
Aktywni rodzice
Na korytarzu stała grupa rodziców. Każda mama chciała, choćby w kilku zdaniach, opowiedzieć o swoim dziecku, o swoich kłopotach. – Przychodzimy w każdą sobotę, około 20 matek, bo tu są specjaliści, jest rehabilitacja i zajęcia pedagogiczne. Wyznajemy zasadę – “czynisz coś dla swojego dziecka, korzysta dziesięciu innych”. Gdyby nie ten ośrodek siedzielibyśmy w domach, a to oznaczałoby brak kontaktu ze światem. Mój syn miał do tej pory nauczanie indywidualne, nigdy nie chodził do szkoły, nie bawił się, a nawet nie rozmawiał z rówieśnikami – ten ośrodek dał mu to wszystko. Naprawdę jestem bardzo wdzięczna… – ze wzruszeniem opowiada jedna z kobiet. – Musimy myśleć przyszłościowo. Dzieci, które zakończyły już edukację w szkole podstawowej zostają pozostawione same sobie. Mam 17-letniego chłopca, który zamknął się przed otoczeniem, nawet ze mną nie chce rozmawiać, tak jakby czuł się niepotrzebny. Nie potrafię już dziś do niego dotrzeć, bo nie ma dla niego żadnej alternatywy, nie ma dla niego żadnego ośrodka. Naszym marzeniem, wszystkich matek, jest powstanie ośrodka dziennego pobytu dla starszych dzieci. Mogłabym przywieźć syna na cały dzień, uczyłby się nowych rzeczy, cieszył towarzystwem rówieśników i przede wszystkim był pod dobrą opieką specjalistów. Jeżeli się z dzieckiem nie pracuje, nie ćwiczy, to wszystkie wcześniejsze lata nauki idą w zapomnienie. To nie są zdrowe dzieci, o czym, niestety, większość ludzi nie chce nawet wiedzieć. Ośrodek dziennego pobytu dla starszych dzieci bardzo by nam się przydał – mówi inna matka.
I znowu ten sam korytarz na parterze budynku. Wózki stoją, cierpliwie czekając na dzieci. Tego dnia nawet brzydka pogoda nie była w stanie zaćmić radości, śmiechu i dobroci emanującej z twarzy dzieci.

RENATA KLUCZNA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *