Działanie (nie)legalne


25 listopada Sąd Okręgowy w Częstochowie oddalił apelację Andrzeja Śpiewaka, byłego kierownika w Przedsiębiorstwie Energetycznym Systemy Ciepłownicze (obecnie Fortum) o przywrócenie do pracy. Sąd uznał, że Śpiewak działał w zgodzie z prawem związkowym, ale strajk przeprowadzony w firmie przez związek zawodowy był nielegalny. Wyrok i jego uzasadnienie, przysłuchujący się rozprawie związkowcy NSZZ „Solidarność” określili jako antyzwiązkowe. – Tu był sądzony nie Śpiewak, ale „Solidarność”. Wywalczyliśmy wolność i demokrację, ale jaka to demokracja, gdy w polskich sądach wykładnią jest Stalin, a wyroki Sadu Najwyższego nie stanowią dla sadów niższej instancji żadnego odniesienia – komentuje przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Częstochowie Mirosław Kowalik.

Andrzej Śpiewak, były kierownik działu socjalnego w PESC, szef Zakładowej Komisji „Solidarności” i radny gminny od czterech lat walczy o sprawiedliwość. W 2004 roku ówczesny dyrektor PESC Bogdan Jagoda przedstawił Śpiewakowi siedemnaście zarzutów, a w ślad za tym dyscyplinarne zwolnienie. Na liście przewinień były m.in.: opuszczenie stanowiska pracy i zorganizowanie, zdaniem dyrekcji, nielegalnego strajku.
O co chodziło? – pytamy A. Śpiewaka. – PESC był w tym czasie na etapie restrukturyzacji. Pracownicy czuli się zagrożeni, bo dyrekcja nie wywiązywała się z obowiązków płacowych wobec pracowników. Nie przekazywane były nagrody jubileuszowe, blokowano pieniądze z pracowniczej kasy zapomogowo-pożyczkowej, i inne. Referendum i strajk ostrzegawczy miały doprowadzić do wywiązywania się zarządu z zawartych porozumień wobec pracowników oraz umożliwić pracownikom zapoznanie się z dokumentami restrukturyzacji spółki – wyjaśnia Śpiewak. Jak przypomina w referendum wzięło udział 60 procent pracowników, z czego za strajkiem opowiedziało się około 80 procent. Na tej podstawie Komisja Zakładowa ogłosiła jednogodzinny strajk ostrzegawczy. – Wszystko przebiegło legalnie i bez przymuszeń. Strajk nie spowodował przerwy w pracy, uczestniczyły w nim osoby, które miały akurat wolne lub zostały zwolnione przez kierowników. Protestowali nie tylko związkowcy z „Solidarności”, ale również grupa członków Krajowego Związku Zawodowego Ciepłowników z Częstochowy – podkreśla Śpiewak.
Dyrektor Jagoda winą za strajk obarczył Śpiewaka i zwolnił go z pracy. Ten rozpoczął batalię o sprawiedliwość. Rozprawy nie potwierdziły jednoznacznie zarzutów wobec przewodniczącego. Orzeczono również, że dyrektor złamał dwie ustawy – o związkach zawodowych i samorządową, które w myśl prawa chroniły Śpiewaka. Dyrektor Jagoda nie skonsultował bowiem zwolnienia ze związkami i Radą Gminy oraz przedstawił różne przyczyny wypowiedzenia – związkom siedem, Radzie – trzy. Sąd Rejonowy uznał, że A. Śpiewak został skrzywdzony. Przyznał mu odszkodowanie, ale do pracy nie przywrócił. Sąd Najwyższy do którego Śpiewak złożył o kasację wyroku jasno orzekł (7 lutego 2007 r.), że wypowiedzenie było wadliwe i zakład pracy złamał prawo. Wskazał na karygodne błędy popełnione przez Sąd Rejonowy i Okręgowy w Częstochowie w toku postępowania sądowego, uznając w całości zasadność kasacji. Zwrócił uwagę na kwestię naruszenia przez zakład pracy przepisów o związkach zawodowych i samorządzie gminnym, od których dyrektor nie uzyskał zgody na rozwiązanie umowy ze Śpiewakiem. SN uchylił wyrok Sądu Okręgowego, nakazując mu ponowne rozpatrzenie sprawy. W argumentacji podkreślił, że w przywróceniu do pracy nie jest przeszkodą brak stanowiska, gdyż pracodawca jeśli może zlikwidować stanowisko, to również może je przywrócić. Sąd Okręgowy przekazał z kolei 20 września 2007 roku sprawę Sądowi Rejonowemu, który dziesięć miesięcy później, 10 czerwca br., znowu nie przywrócił Śpiewaka do pracy.
25 listopada w Sądzie Okręgowym miała miejsce kolejna rozprawa apelacyjna o przywrócenie Śpiewaka do pracy. Mecenasi Fortum – Małgorzata Przysucha i Jacek Będkowski, argumenty przeciwko Śpiewakowi oparli o naruszenie przez niego zasad współżycia społecznego. – Strajk pogorszył sytuację firmy, spowodował wycofanie sie kontrahentów. Ponadto jest to obecnie inna, zrestrukturyzowana, europejska firma, nie ma ani działu, ani stanowiska powoda – mówił mecenas Będkowski. Podkreślił, że w firmie jest spokój i nikt na Śpiewaka nie czeka, a pracę może on szukać gdzie indziej. Cytując Józefa Stalina dowodził nielegalności strajku i referendum. – To nie był strajk ostrzegawczy tylko właściwy, gdyż odbył się w okresie mediacyjnym. Również referendum było przeprowadzone nierzetelnie i było niereprezentatywne. Wyniki sprawdzały jedynie dwie osoby, w tym powód. A jak mówił Stalin „Nie ważne kto głosuje, ale kto liczy głosy”. Strajku i referendum nie popierały pozostałe związki zawodowe, a ich członkowie byli nakłaniani do głosowania – kontynuował Będkowski.
Marian Skwara, adwokat Śpiewaka ripostował. – Na taki wywód można jedynie zacytować myśl Wyszyńskiego „Przyznanie się jest królową dowodu”. Mecenas stwierdził stanowczo, że nieprawdą jest, że pozostałe związki nie brały udziału w strajku i były przymuszane do uczestnictwa w referendum. Akcentował, że jego klient został zwolniony z naruszeniem prawa. – Brak konsultacji ze związkami zawodowymi i Radą Gminy przesądza jednoznacznie o zasadności apelacji, co potwierdza Sąd Najwyższy. W całej sprawie wyczuwa się fobię antyzwiązkową. Mój klient jest do tej pory bez pracy, jest szykanowany przez byłego pracodawcę, przypisuje mu się winny poprzednich zarządów – mówił mecenas Skwara.
Po ponad półtora godzinnej naradzie sąd oddalił apelację Andrzeja Śpiewaka. Wyrok osadził na dwubiegunowym uzasadnieniu – z jednej strony uznał legalność działań Śpiewaka, z drugiej stwierdził, że postępował z naruszeniem prawa. Sędzia przewodnicząca Lidia Łataś podkreśliła, że powód zgłaszając spór zbiorowy działał z upoważnienia związku, ale zdaniem sądu, pracownicy nie mieli możliwości swobodnego wyrażania woli podczas referendum. – Ewidentne jest, że byli nakłaniani do głosowania, że był wywierany nacisk. Pozostałe związki zawodowe były przeciwne akcji strajkowej, a ich udział miał zapobiec eskalacji emocji – argumentowała. Sąd uznał również, że strajk wszczęto z pominięciem 5-dniowego terminu informacyjnego i nie był to strajk ostrzegawczy, ale właściwy, a zatem nielegalny, bo odbył się w okresie mediacji i przyniósł przedsiębiorstwu straty materialne i moralne.
Pełnomocnik Andrzeja Śpiewaka zapowiedział wystąpienie o kasację wyroku. – Zastanawia argumentacja sądu, że pracownicy byli przymuszani do wyborów. Agitacja w czasie wyborów jest normalnym zjawiskiem. Tak jest w każdym demokratycznym państwie. Poza tym z jednej strony sąd dopuszcza, że powód działał z upoważnienia związku, z drugiej strony stwierdza, że to działanie było nielegalne. Argumenty postawiono przeciwko związkowi, a nie panu Śpiewakowi. Wykorzystano go do walki z organizacją związkową – komentuje wyrok pełnomocnik Śpiewaka.
Logika częstochowskiego wymiaru sprawiedliwości oburza Andrzeja Śpiewaka, zwłaszcza, że inaczej postąpił w przypadku Ryszarda Raczka, zastępcy dyrektora w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym, który też został nieprawidłowo zwolniony z pracy. – Sąd – i to już trzykrotnie – przywrócił pana Raczka do pracy. W moim przypadku, choć chroniły mnie ustawy o związkach zawodowych i samorządowa, a Sąd Najwyższy uznał zasadność kasacji we wszystkich punktach, częstochowski sąd konsekwentnie staje przy swoim pierwotnym stanowisku i po stronie pracodawcy – pyta Śpiewak.

UG

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *