O dredach, zgredach i nie tylko


Z Andrzejem Żeńczewskim, liderem zespołu Daab, rozmawia Waldemar M. Gaiński

– Wasza kapela gra od 21 lat. Trochę się zmieniliście i przemeblowaliście skład. Zacznijmy więc od aktualnego składu.
– No to zaczynajmy ode mnie, bo tak się zwykle zaczyna. Andrzej Żeńczewski – gitara i wokal, pozdrawiam wszystkich serdecznie. Z dwoma kolegami zakładałem tę kapelę, a są to: Darek Jaszewski – bębny i Artur Miłoszewski – bas. Na gitarze gra Jacek Wojcieszuk, na saksofonie tenorowym Grzesio Rybka, Piotrek Korzeniowski na trąbce i Bartek Dachowski na klawiszach.

Z Andrzejem Żeńczewskim, liderem zespołu Daab, rozmawia Waldemar M. Gaiński

– Wasza kapela gra od 21 lat. Trochę się zmieniliście i przemeblowaliście skład. Zacznijmy więc od aktualnego składu.
– No to zaczynajmy ode mnie, bo tak się zwykle zaczyna. Andrzej Żeńczewski – gitara i wokal, pozdrawiam wszystkich serdecznie. Z dwoma kolegami zakładałem tę kapelę, a są to: Darek Gieryszewski – bębny i Artur Miłoszewski – bas. Na gitarze gra Jacek Wojcieszuk, na saksofonie tenorowym Grzesio Rytka, Piotrek Korzeniowski na trąbce i Bartek Dachowski na klawiszach.
– Daab się nie starzeje?
– No na to wychodzi.
– Jak się odnajdujecie wy, rastamani, w czasach obecnego szaleństwa hiphopu?
– Szaleństwo hiphopu przecież też jest oparte na rytmach raegge. Mało tego. Teraz jest kolejna fala, która to raegge wydobywa. Mamy nawet fanów wśród hiphopowców. Większość kapel hiphopowych, które są naszymi fanami, nawet nagrywa z nami i niekiedy gramy razem wspólne jamy.
– Ale te dwadzieścia kilka lat temu chyba nie wiele osób mogło przypuszczać, że muzyka raegge ewoluować będzie w takim, powiedzmy: prymitywnym kierunku, jakim jest hiphop?
– Cóż, czasy są, jakie są.
– A ty sam czy słuchasz hiphopu?
– No, słucham… Hiphop też ma swoje pozytywne strony. Młodość zawsze ma w sobie dużo szczerości – i to jest takim pozytywnym atrybutem tej muzyki. I dokąd ten gatunek nie zezgredzieje i totalnie nie skomercjalizuje się, to można tego jeszcze słuchać. Generalnie to słucham hiphopu pod kątem tekstowym i socjologicznym, bo muzycznie polski hiphop jest jeszcze mocno z tyłu. To nie znaczy, że ja ich, powiedzmy, nie szanuję, ale dużo słucham raczej amerykańskiego hiphopu.
– Co robicie, że nadal jesteście w tak dobrej formie i ciągle na topie?
– Trzeba żyć łagodnie, wstrzemięźliwie z wódką i dragami, uprawiać sporty…
– Dobra, dobra. Przecież raegge nieodparcie kojarzy się z “trawką”, z piwkiem… Bywałem na koncertach “regałów” i mam dobre powonienie. Kilka lat temu, po koncercie Habakuka, tu, na placu, zbieraczek puszek po piwie w kilka minut napełniali swe worki.
– Nieee, no!… Dla mnie to już w ogóle nie jest temat. Zresztą, kogo ja tu mam pouczać? Wiadomo, czym są narkotyki. Np. marihuana jest wszechobecna i będzie wszechobecna. To absolutnie nie jest temat tabu, tylko paru głąbów w Sejmie nie potrafi się po ludzku do tego ustosunkować, tak jak jest to na całym świecie.
– To znaczy co? Chciałbyś, żeby “miękkie” narkotyki były zalegalizowane, jak np. w Holandii?
– To jest skomplikowana rzecz. Zdecydowanie jestem przeciwko temu, aby to zorganizowana przestępczość zarabiała na tym. Myślę, że ktoś zapłacił za to, aby na ten temat nie rozmawiać, tylko handlować tym. No bo na tym mafia zarabia, a być może też, pośrednio, jakiś jeden czy drugi poseł.
– Nie wykluczone, że masz rację. Jednak niektórzy rastamani wręcz tworzą całą ideologię na temat związków rastafarianizmu i dragów, “trawki” szczególnie.
– Nie uważam, żeby jakiś narkotyk był płaszczyzną do życia. To tylko jakiś dodatek. Wiadomo, że heroina i “koks” to są rzeczy tragiczne. Uważam jednak, że to jest głupie, jeśli ktoś mówi: “nie i koniec”! O tym trzeba rozmawiać.
– Po tylu latach grania raegge i fascynacji rastafarianizmem, czy coś z tego jeszcze w tobie zostało? Wiesz, chodzi mi np. o ten niemal boski kult dla Hajle Selasje i tym podobne klimaty…
– Wiadomo, że rasta była głównie dla czarnych. Ale przecież ta muzyka niesie tyle treści, jest na tyle pojemna i uniwersalna, że wszyscy mogą się w niej odnaleźć. Wiadomo też, że dzisiaj nikt nie chce wracać do Afryki. Jednak mimo wszystko chodzi o roots, tj. o korzenie. Wiadomo także, że jesteśmy chrześcijanami i dla nas Dekalog jest punktem odniesienia. Mogą być tylko różne formy odnoszenia się do Dekalogu, ale to już sprawa każdego człowieka. Teraz jesteśmy już tak skomercjalizowani, że praktycznie wszystko jest już do kupienia w sklepie. Kolorystyka czy dekorowanie się takimi czy innymi barwami, nie ma już specjalnie sensu. Uwagę zwracać trzeba na teksty i rodzaj muzyki, bo np. dredy to każdy może nosić, choćby byle jaki zapowiadacz z MTV. O zobacz. Dlatego “Misiek”, nasz perkusista, nie ma dredów.
(Dariusz Jaszewski: Ale kiedyś miałem!).
– Czy raegge jest jedyną muzyką, którą możesz grać? Czy grałeś kiedyś coś innego, a może i grasz czasem inne rytmy?
– No, ja to kiedyś z kolegą Zygmuntem Staszczykiem kilka ładnych lat grałem w T. Love. A później zrobiliśmy razem zespół Szwagierkolaska. Tak więc zainteresowania mam różne, ale raegge jest najważniejsze.
– Jak wam się dziś grało w Częstochowie?
– Fajnie, fajnie. Co prawda z organizacją koncertów to tak szybko jeszcze do Unii nie wejdziemy, prędzej nasze mleczarnie tam się znajdą. Wolimy takie nasze imprezy, a nie granie po wystąpieniach oficjeli. Ale wszystko się dobrze skończyło.

WALDEMAR M. GAIŃSKI

 

Podziel się:

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *